Dołącz do nas
na facebooku

Odwiedź nasz profil

Dołącz do nas
na YouTube

Odwiedź nasz kanał

Śledź nas
na Twitterze

Kapłani i ofiary

Czy liczba chrześcijańskich męczenników będzie wzrastać? Wydaje się, że współcześnie rola męczennika ewoluowała.

Kapłani i ofiary

„Wówczas Jezus rzekł do nich: «Wy wszyscy zwątpicie we Mnie tej nocy. Bo jest napisane: Uderzę pasterza, a rozproszą się owce stada” (Mt 26,31). Na uwagę zasługuje fakt wielkiego heroizmu, którym wykazali się wyjątkowi duchowni w krajach objętych konfliktami wojennymi. Niektórzy z nich oddali własne życie, aby zaświadczyć o wiarygodności swojej chrześcijańskiej wiary wobec dramatu ludobójstwa naszych czasów. Według jednego z raportów 7 kwietnia 2014 roku jezuicki ksiądz Frans van der Lugt pielęgnował swój ogród na zewnątrz klasztoru, gdy podszedł do niego nieznany napastnik – stało się to na kilka dni przed jego siedemdziesiątymi szóstymi urodzinami. Został doprowadzony do starego ogrodowego krzesła, posadzony i postrzelony dwukrotnie w głowę. Było to morderstwo, które zszokowało i zasmuciło wszystkich, którzy znali tego księdza. Ojciec Frans był dobrze znaną postacią w Homs, gdzie mieszkał i pracował dla dobra tamtejszej społeczności od blisko 50 lat. Nawet po wybuchu wojny domowej w 2011 roku, gdy oferowano mu taką możliwość, ksiądz odmówił opuszczenia miasta wraz z rzeszą innych ludzi, zostając, by wspierać pozostałych w Homs chrześcijan. Powiedział: „Jeśli ci ludzie teraz cierpią, chcę się z nimi solidaryzować. Tak jak byłem z nimi w dobrych dla nich czasach, jestem z nimi w ich cierpieniu”. Pewnego razu poprowadził osoby starsze i niedołężne do granicy podczas trzydniowej przerwy w walkach, jednak odmówił przekroczenia jej z nimi, gdy go nawoływali. Wolał pozostać z tymi, którzy nie mogli wyjechać i opiekować się małą liczbą chrześcijan uwięzionych w mieście. Ojciec Frans, który pracował w Syrii od 1967, zanurzył się w kulturze tego kraju i objął opieką wszystkich, którzy potrzebowali pomocy. Był ostatnim Europejczykiem żyjącym w starej części miasta, stał się rzecznikiem biednej i potrzebującej ludności cywilnej, niezależnie od religii, jaką wyznawali. Wiódł proste i święte życie, jego pokój był pusty, wyjąwszy kilka tuzinów książek. Stary ksiądz nawet spał na podłodze. Jego przyjaciel i współpracownik, jezuita, ojciec Ziad Hilal pisał, że gdy zapytał ojca Fransa, dlaczego postanowił obyć się bez łóżka, wtedy będący już w podeszłym wieku ksiądz odpowiedział mu, „że na podłodze było mu wystarczająco wygodnie. Wydawało się, że nie dba o to, co je i w co się ubiera”. Ojciec Ziad, który pracował z ojcem Fransem od 2009 roku do jego śmierci, powiedział Pomocy Kościołowi w Potrzebie, jak wspomniany jezuicki ksiądz był podziwiany przez wszystkich, zarówno młodych, jak i starszych: „Dzieci bardzo go kochały. Zawsze go szukały. Chciały się z nim bawić. To było bardzo zabawne zobaczyć go grającego z nimi, nigdy wcześniej nie poznałem go z tej strony”. Ojciec Frans był szanowany w swojej społeczności i powszechnie uznawany za ważną postać. Ojciec Ziad przypomniał, że szef misji ONZ w Syrii posiadał zdjęcie, które zrobił sobie z nim w czasie pobytu w Syrii. „Zawsze pokazywał ludziom to zdjęcie, które miał w telefonie. Był bardzo dumny. Powiedział, że ojciec Frans był świętym człowiekiem”. Dodał: „Wszyscy, którzy spotkali ojca Fransa, opowiadali o nim historie”..

Ojciec Douglas Al Bazi szedł do domu z Mszy św. w Bagdadzie w towarzystwie rodziny ze swojej parafii, kiedy został pochwycony od tyłu i wciągnięty do samochodu. Z zawiązanymi oczyma i odwodniony, był przetrzymywany przez dziewięć dni przez członków organizacji terrorystycznej Al-Kaida. O. Douglas nie poddał się zastraszaniu przez ekstremistów podczas swojej niewoli, mówiąc przedstawicielom Pomocy Kościołowi w Potrzebie, jak śmiał się, gdy grożono mu śmiercią. „W pewnym momencie powiedzieli, że zetną mi głowę i umieszczą w jej miejsce głowę psa. Następnie wyślą ją do moich krewnych. Zacząłem się śmiać. Powiedzieli, że nie mogą tego zrozumieć. Odparłem, że nie przeszkadza mi to, bo będę martwy”. W listopadzie 2006 roku będąc więzionym przez dziewięć dni, o. Douglas był bity i torturowany. W jego twarz i kolana uderzano młotkiem, a jego plecy zostały poważnie uszkodzone. Lecz nadal nie poddawał się napastnikom. „Kiedy zostałem porwany, powiedzieli mi, że byłem pierwszą osobą, która nie błagała o życie. Odpowiedziałem im, że wierzę w życie pozagrobowe. Widzieli, że się nie bałem”. W końcu chaldejski kapłan został uwolniony po tym, jak bojownicy przebrali go w damską odzież i wyrzucili na środku autostrady w Bagdadzie. Przekonany, że nadal może zostać zastrzelony, o. Douglas nie odetchnął, dopóki pewien przechodzień nie zabrał go do pobliskiego kościoła. Bezpieczny w kościele zalał się łzami ulgi, po czym został zabrany do szpitala w celu opatrzenia ran. Po długiej rekonwalescencji o. Douglas był gotowy przebaczyć swoim oprawcom. Będąc uprzednio porwanym i torturowanym, czuje ulgę, że jest w sytuacji, w której może opowiedzieć swoją historię i pomóc innym ofiarom przemocy w Iraku.

Obecnie pracuje w Irbil z chrześcijanami, którzy uciekli ze swych domów po natarciu ISIS. O. Douglas opiekuje się 26 obozami dla uchodźców, chociaż woli je nazywać „centrami”. Uchodźcy są określani raczej jako jego „krewni” niż obcy ludzie. Kapłan opiekuje się ponad 1200 osobami. Mimo, że jego „krewni” mogą swobodnie przychodzić i opuszczać obozy, o. Douglas ma nadzieję, że większość z nich pozostanie i odbuduje swoje życie. „Jesteśmy tutaj, by służyć”, mówi. „Nie mogę zmusić ludzi, by zostali – nie ma jedenastego przykazania mówiącego <Nie odchodź>”. Podczas wizyty w Irbilu w maju 2015 roku pracownicy Pomocy Kościołowi w Potrzebie odwiedzili o. Douglasa i przesiedlone rodziny, którymi się opiekuje. Kapłan powiedział wówczas: „Atak przypomina mi pobyt w Bagdadzie… Nie chcę, by dzieci doświadczyły tego samego bólu, którego ja doznałem. Chcę zatrzymać ból, by nie przechodził z pokolenia na pokolenie… Musimy ich wychowywać, by nie zwrócili się w stronę przemocy lub w stronę ‘Państwa Islamskiego’”.

Kapłańskich ofiar ISIS jest o wiele więcej. To np. iracki kapłan z Mosulu ks. Ragheed Aziz Ganni, który został zamordowany 03.06.2017 r., bezpośrednio po zakończonej niedzielnej Mszy św. Rok później został zabity również jego biskup. Benedykt XVI składając kondolencje, wyraźnie oświadczył, że męczeńska śmierć irackich kapłanów „przyspiesza świt sprawiedliwości i pokoju w Iraku”. Podobny los dzielą syryjscy bracia kapłani, jak o. François Murad, duchowny Kościoła syrokatolickiego. Duchowny został porwany z klasztoru św. Szymona Słupnika w wiosce Al-Ghassanijja, w północnej Syrii. Zginął 23 czerwca 2013 roku. Tłum krzyczał „Allah Akbar!”, podczas gdy jeden z islamistów odciął kapłanowi głowę nożem kuchennym. Im bardziej scena stawała się krwawa, tym głośniej krzyczał rozentuzjazmowany tłum, kierując w stronę miejsca kaźni obiektywy swoich telefonów komórkowych. Przed śmiercią duchowny napisał do swojego arcybiskupa, że ofiaruje swoje życie w intencji pokoju w Syrii i na świecie. Czy liczba chrześcijańskich męczenników będzie wzrastać? Wydaje się, że współcześnie rola męczennika ewoluowała. Teraz swoją śmiercią męczennik nie tylko ukazuje obecność Boga i Jego miłość. Męczeńska krew ma dziś wołać o pokój i sprawiedliwość. Ma wołać o godność każdego człowieka.

Ks. dr Andrzej Paś, ACN Polska

Twój
koszyk

BRAK PRODUKTÓW