Dołącz do nas
na facebooku

Odwiedź nasz profil

Dołącz do nas
na YouTube

Odwiedź nasz kanał

Śledź nas
na Twitterze

Misja w czasach wojny

„Kiedyś często narzekaliśmy, że jesteśmy biedni. Teraz rozumiemy, że jeśli obudzimy się rano z dwojgiem oczu, rąk i nóg, to już jest błogosławieństwem!”.

Misja w czasach wojnyZdjęcie ACN: Ks. Andrij Bodnaruk w swojej misji.

Gdy trwa wojna nic nie jest normalne, ale trzeba żyć, tak ja gdyby nic się nie zmieniło. Kościół na Ukrainie doświadcza bólu Wielkiego Piątku i oczekuje poranka Zmartwychwstania. „Życie człowieka tworzą kryzysy i nowe wyzwania. I to dobrze, bo dzięki temu dorastamy, stajemy się silniejsi i mocniejsi – oświadcza młody bazylianin, seminarzysta z Brzuchowic k. Lwowa. Kiedy miałem 13 lat, przeżywałem kryzys wieku nastoletniego. Byłem osobą problematyczną. Miałem wiele konfliktów z moimi przyjaciółmi, z kolegami z klasy. To, że zacząłem chodzić do kościoła, było dla mnie dobre. Bo gdybym tego nie zrobił, zmieniłbym się w taki sposób, że zacząłbym nadużywać alkoholu, a nawet narkotyków. I teraz jestem bardzo wdzięczny Bogu za tę możliwość i za ten okres w moim życiu. Bóg lubi żarty. Myślę, że tak, bo już w liceum postanowiłem, że może pójdę do klasztoru. Głównym celem jest dla mnie odkrywanie mojej relacji z Bogiem. Myślę więc, że po seminarium zostanę księdzem. Kapłanem, który działa w imię Chrystusa. Obecnie kończę studia w jedynym na Ukrainie seminarium monastycznym. Dziękuję PKWP za wspieranie naszych seminarzystów”. PKWP wysłało ponad pół miliona euro w postaci stypendiów mszalnych, aby wesprzeć księży na Ukrainie, którzy nadal służą zanużonym w otchłani wojny i przestraszonym ludziom. Prawie 1900 księży katolickich otrzymuje te stypendia w całym kraju. Jednym z takich kapłanów jest ksiądz Andrij Bodnaruk, który służy zarówno rodzinom w stolicy, jak i żołnierzom na punktach kontrolnych. Odprawia również liturgie w schroniskach, i organizuje zajęcia mające na celu odwrócenie uwagi dzieci podczas tej wojny. Ubrany w kuloodporną kamizelkę na sutannie, odwiedza duszpastersko tych, którzy zdecydowali się pozostać, czy to w domach przesiedleńców, czy też we własnych mieszkaniach, takich jak 90-letnia niewidoma kobieta mieszkająca sama z córką. Ks. Andriy zanosi Komunię Św. tym, którzy jej chcą, a oprócz tego duchowego pokarmu rozdaje potrzebującym pakiety pomocowe, które kupuje z funduszy otrzymanych z PKWP (ACN), a także innych organizacji, które pomagają. „Robię to, co robiłem wcześniej: służę Bogu, Kościołowi i naszemu ludowi. Pozostaję blisko cierpienia, które dotyka ludzi. Szczególnie staram się być blisko tych, którzy walczą z wrogiem oraz tych, którzy zmagają się ze stresem i niepokojem. Koordynujemy również pomoc, którą otrzymujemy od naszych partnerów projektów – mówi ksiądz.

W rozmowach z ludźmi ks. Andrij stara się mówić o miłości. Powiada, że widzi tę miłość w mieszkańcach Kijowa. „Nasi ludzie nie panikują, ale mają większą potrzebę służenia sobie nawzajem i wspierania się. Widzę ich poświęcenie. Wielu z nich, tych, którzy mieli lepsze środki, ładniejszy dom i żyli w większym komforcie, teraz często ubiera znoszone spodnie i kurtki. Wychodzą na zimno, dzień i noc, by chronić swoje miasto i sąsiadów. Są bezinteresowni i zaangażowani. Wiedzą, co reprezentują. Ludzie są zjednoczeni, zwłaszcza wokół Kościoła. Ponieważ kiedy społeczność gromadzi się, aby modlić się w domach za przesiedlonych, staje się bardziej zjednoczona, a ludzie biorą odpowiedzialność za siebie nawzajem”. Ks. Andriy Bodnaruk przyznaje z niepokojem, że wojna mogła wpłynąć na jego emocje, ale dziękuje Bogu, bo cisza i modlitwa pomogły mu znaleźć odpowiedzi na najtrudniejsze pytania.

„Próbuje przekazać wiernym – i żołnierzom – że w gniewie nie ma nic świętego, nic dobrego” i przypomina im, że Chrystus przebaczył tym, którzy go zabili, „bo nie wiedzą, co czynią” - podobnie jak Matka Boża, która modliła się w milczeniu. Kapłan nalega, aby nie przeklinać wroga, aby nie zostać zepchniętym do jego poziomu. Siła do walki, jak mówi, pochodzi z wiary i zaufania Bogu. Kapłan nie jest sam w swojej służbie. Świadczą o tym podziemne liturgie. Setki księży w Kijowie wykonują tę pracę społeczną i duszpasterską. W jednej ze stołecznych stacji metra, która obecnie pełni funkcję schronu przeciwlotniczego, księża z Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego regularnie odprawiają Mszę Św. lub, by użyć odpowiedniego określenia dla ich obrzędu - Boską Liturgię. Jeden ksiądz odprawia, drugi spowiada. W tych trudnych czasach pracę duszpasterską kapłanów wspomagają siostry zakonne, które często śpiewają hymny towarzyszące liturgii. Świat jednoczy się wokół Ukrainy – mówi ks. Andrij. I ta jedność zaowocowała pomocą, jaką wolontariusze i cała społeczność globalna wysyła do okupowanych miast: „Serdecznie dziękuję Pomocy Kościołowi w Potrzebie za wsparcie finansowe w tych trudnych czasach. Pragnę zapewnić, że każdy grosz wydany w tych czasach wojny jest wielkim wkładem w pokój na świecie. Otrzymane środki przeznaczamy głównie na opłacenie kosztów operacji w szpitalach, zakup niezbędnych produktów i leków oraz opłacenie transportu. Te fundusze są również niezbędne, aby utrzymać moją rodzinę” – podsumowuje duchowny .

Podobnie jak w wielu kościołach obrządku wschodniego, grekokatolicy dopuszczają wyświęcanie żonatych mężczyzn, a ks. Andriy ma żonę i dzieci. Wyjaśnia, że jego rodzina została zmuszona do opuszczenia Kijowa i przeniesienia się na zachodnią Ukrainę. „Ponieważ zostaliśmy zmuszeni, by zostawić wszystko w Kijowie, musieliśmy kupić to, czego potrzebowaliśmy, aby zacząć od nowa”. Niestety w tych trudnych warunkach pieniądze szybko się kończą”. Jego oszczędności trwały tylko do końca pierwszego miesiąca wojny – wyjaśnia. „Nie wiemy, jak długo to potrwa i jest to bardzo niepokojące. Czasami zaczynamy mieć wątpliwości i pojawia się panika. Pomimo ogromnego wsparcia, jakie otrzymujemy od PKWP, nadal napotykamy nowe wyzwania. Na przykład nie mam samochodu i często polegam na pomocy innych w dostarczaniu paczek żywnościowych i pełnieniu posługi kapłańskiej” – wyjaśnia ks. Andriy. Transport jest coraz droższy, bo ceny paliw znacznie wzrosły i są niedobory, gdyż jest to towar w większości zarezerwowany dla wojska i innych pilnych służb. „Musimy ustawiać się w długie kolejki do stacji benzynowych, aby zaopatrzyć się w paliwo, aby móc odwiedzać naszą społeczność, udzielać im sakramentów i zaspokajać inne potrzeby”. Duchowny jest przekonany, że to Bóg ratuje ludzi od zła i rozpaczy. „Kiedyś często narzekaliśmy, że jesteśmy biedni. Teraz rozumiemy, że jeśli obudzimy się rano z dwojgiem oczu, rąk i nóg, to już jest błogosławieństwem!” – wykrzykuje. To szczególny czas, aby docenić wartość prostych rzeczy. Według niego wojna to także czas pojednania. „Kiedy Chrystus został ukrzyżowany i złożony do grobu, nikt nie zauważył niczego innego. Ale po tym fakcie, po śmierci, przyszło zmartwychwstanie. Ten czas nadejdzie – zmartwychwstaniemy!”. Z kolei ukraiński kapelan wojskowy ks. Oleksandr Khalayim – jak donosi Vaticannews – inaczej odbiera tę rzeczywistość wojny: „Od pierwszych dni swojego pontyfikatu papież mówił, że księża powinni pachnieć owcami. I teraz Kościół na Ukrainie ma ten zapach. Zapach spalenizny, zapach wojny. Nie sposób tego wyjaśnić słowami (…). Tutaj Kościół musi nasiąknąć tym zapachem i być obok, oferując różne sposoby pomocy. Prawdziwy Kościół to taki, który się dostosowuje. Nie wiemy, jak długo potrwa ta droga krzyżowa dla Ukrainy. Dla nas to nadal Wielki Post, mimo że śpiewamy «Chrystus zmartwychwstał” – ze żalem dodaje duchowny.

Ks. dr Andrzej Paś, PKWP

Twój
koszyk

BRAK PRODUKTÓW