Dołącz do nas
na facebooku

Odwiedź nasz profil

Dołącz do nas
na YouTube

Odwiedź nasz kanał

Śledź nas
na Twitterze

Chalifa

Katarzyna IbrahimPodczas gdy media są oburzone spektakularnym morderstwem w Christchurch, kto pyta o los prześladowanych od lat chrześcijańskich Nigeryjczyków?

15 marca 2019 roku zostanie zapamiętany jako „dzień terroryzmu wobec islamu”. Do tragedii doszło w Nowej Zelandii, w Christchurch. Napastnik ranił śmiertelnie ponad 50 osób. Jak wynika z przekazu lokalnych mediów świadkowie pierwszego ataku mówili, że na teren meczetu wszedł mężczyzna ubrany „w wojskowy mundur". Miał przy sobie automatyczną broń. Wybierał kolejne, przypadkowe ofiary, do których strzelał w środku świątyni. Cały świat poddał się dziwnym emocjom i stawia pytanie: Czy to religia jest przyczyną dramatu terroryzmu we współczesnych czasach?

W najliczniej zaludnionym kraju afrykańskim, Nigerii, radykalni muzułmanie z plemienia Fulani zabili 120 chrześcijan i spalili 140 domów w ciągu trzech tygodni, jak donosi Christian Post. Podczas gdy media są oburzone spektakularnym morderstwem w Christchurch, kto pyta o los prześladowanych od lat chrześcijańskich Nigeryjczyków? Jak donosi Fox New, chrześcijanie są najbardziej prześladowaną grupą na świecie drugi rok z rzędu. Około 90 000 z nich zginęło za swoje przekonania religijne w ubiegłym roku, aż 600 milionów chrześcijan nie mogło praktykować swojej wiary w 2016 roku.

Katarzyna Ibrahim mieszka w obozie dla uchodźców prowadzonym przez katolicką diecezję Maiduguri w stanie Borno. Kobieta opisuje morderstwo swojego męża i porwanie dzieci przez Boko Haram.

„Kiedy po raz pierwszy Boko Haram zjawiło się w naszej wiosce, jedliśmy kolację i usłyszeliśmy strzały. Uciekliśmy w góry. Mieliśmy szczęście. Przez dwa dni, kiedy tam byliśmy, to strach przed śmiercią utrzymywał nas przy życiu. Wróciliśmy do spalonych domów i kościołów, co doprowadziło do kryzysu między chrześcijanami i muzułmanami, który został zażegnany jedynie przez interwencję wojskową.

Niecały tydzień później Boko Haram uderzyło ponownie. Przyszli do mojej rodziny z „misją śmierci”. Miliony złych myśli przeszły mi przez głowę, ale żadna z nich nie odwróciła mojej uwagi od zapewnienia bezpieczeństwa moim dzieciom Danielowi i Salome. Gdy tylko wtargnęli do środka, zaczęli mnie bić. Kiedy dotarłam resztką sił do miejsca, gdzie ukrywały się moje dzieci, zobaczyłam napastników, wyglądali triumfalnie, jakby bawili się całą tą sytuacją. Moje dzieci miały wtedy tylko po kilka lat. Ich drobne ciała przypominały lalki, które bezradnie czekają w kącie dziecięcego pokoju. Poczułam, jak kolana uginają się pode mną, a oczy napełniają się łzami i beznadzieją. Bałam się, co może się z nimi stać, szczególnie mojej córce. Wtedy jeden z żołnierzy Boko Haram brutalnie zaciągnął mnie do innego pomieszczenia, bym była świadkiem śmierci mojego męża. Bezlitośnie i zarazem bardzo powoli mordowali go, za każdym razem upewniając się, czy wszystko widzę. Nie mogę zapomnieć uczucia strachu w jego oczach. Nie chcę pamiętać. Nienawidzę pamiętać. Potem gdzieś zabrali moje dzieci, a ja zostałam przewieziona do Yola, stolicy stanu, na sześć miesięcy, bez dzieci i męża. Około maja 2014 roku usłyszałam, że żołnierze odbili Gwoza. Wtedy postanowiłam odnaleźć swoje dzieci, udając się w podróż. Za każdym razem, gdy mijałam oddziały Boko Haram, czułam ogromny strach i dlatego szukałam bezpieczniejszych ścieżek. W końcu zostałam schwytana, kiedy dotarłam do Ngoshe. W głębi serca poczułam ulgę, ponieważ w pewnym sensie czułam się bliżej moich dzieci. Moja teściowa była pierwszą osobą, którą widziałam. Za nią pojawiły się moje dzieci. Nie sądzę, abym potrafiła opisać radość, którą czułam. Tylko Bóg zna głębię mojej wielkiej wdzięczności. Doświadczyłam Jego silnej obecności, Jego działania. Byłam szczęśliwa, że moja teściowa nie pyta mnie o swojego syna. Nie wiem, jak miałabym opowiedzieć jej to, co się stało. Moje dzieci w niewoli zostały zislamizowane. Daniel został Musą, Salome stała się Jaganą.

Po trzech dniach planowania moja próba ucieczki nie powiodła się. Dzieci zostały mi zabrane, a ja zostałam przewieziona do innego obozu. Przez dwa tygodnie byłam związana i torturowana do nieprzytomności. Przy życiu utrzymywała mnie jedynie moja wiara. Codziennie modliłam się w swoim języku. Okazało się, że strażnik mówił tym samym językiem, co ja; był z mojego plemienia. Ostatecznie ów strażnik pomógł mi i zostałam uwolniona po trzech miesiącach. Po powrocie z obozu byłam prawie całkowicie niesprawna. Opiekowała się mną teściowa, a Kościół pomógł mi w leczeniu. Proboszcz katedry w Maiduguri zabrał mnie do prywatnego szpitala, gdzie przez sześć miesięcy poddawana byłam fizjoterapii. Po trzech latach, 2 marca 2017 roku, ponownie spotkałam się z moimi dziećmi w Maiduguri. Po starciu z Boko Haram w Ngoshe uratowali ich żołnierze. Teraz, gdy jestem z powrotem ze swoimi dziećmi i teściową, moja radość nie zna granic. Jednakże obraz śmierci mojego męża będzie mnie prześladować na zawsze”.

W 2017 r. przedstawiciele PKWP odwiedzili diecezję Maiduguri, aby spotkać się z Katarzyną oraz wieloma innymi wdowami i sierotami - ofiarami okrucieństw Boko Haram. Stowarzyszenie wspiera duszpasterstwo Kościoła w Nigerii w projektach o łącznej wartości ponad 1,6 mln USD w 2017 r. Obejmują one wsparcie dla ofiar dżihadu, a także odbudowę katedry i mniejszego seminarium duchownego w diecezji Maiduguri, budynków zniszczonych przez terrorystów.

Tak jak w człowieku walczą dwie siły: dobro i zło, tak również dzieje się we wspólnocie, która sieje albo dobro, albo zło, a religia z pewnością o tym nie przesądza. „Żeby być dobrym chrześcijaninem – niegdyś mawiał św. Augustyn – muszę być dobrym człowiekiem”. Podobnie w islamie: człowiek to zastępca Boga na ziemi, czyli chalifa. Ale dodajmy – dobry człowiek!

Ks. dr Andrzej Paś
Sekcja polska PKWP

Twój
koszyk

BRAK PRODUKTÓW