Opactwo Benedyktynek – skarb ukryty pod Krakowem

22 kilometry od Krakowa, w pobliżu Puszczy Niepołomickiej, leży wieś Staniątki. To tu od ponad 800 lat trwa Opactwo Benedyktynek, skrywające cenne malowidła, archiwalia i starodruki. Jednak siostry zgodnie twierdzą, że ich największym skarbem jest Bóg, ukryty w Najświętszym Sakramencie. „Wydaje się, że to, co jest poza murami klasztornymi, nas nie interesuje, ale tak naprawdę wiemy, co się dzieje, modlimy się za cały ten świat […] Modlimy się o to, żeby ludzie patrzyli na siebie sercem.” – mówi matka Stefania Polkowska, Ksieni Opactwa Mniszek Benedyktynek w Staniątkach.

Módl się i pracuj, jak św. Benedykt

Benedyktynki poświęcają się pracy w ogrodzie, hodowli karpi, pszczelarstwu i utrzymaniu XIII-wiecznego klasztoru. Jednak priorytetem zawsze pozostaje ich relacja z Bogiem. „Jesteśmy zakorzenione w świecie, z którego wyszłyśmy, ale nasze serce, nasza myśl, jest całkowicie skierowana ku Panu Bogu.” – podkreśla matka Stefania.

opactwo benedyktynek

Usłyszeć Boga

Jak nawiązać kontakt z Bogiem? „Specyfika życia benedyktyńskiego opiera się na regule, a pierwszymi słowami w regule są: 'Słuchaj synu nauk mistrza’ […] To słowo 'słuchaj’ jest kluczowe w całym naszym życiu. Przede wszystkim, żeby słuchać, trzeba zachowywać ciszę.” – tłumaczy matka Stefania. Siostry przyznają, że to droga na całe życie: „Dzięki coraz głębszej ciszy możemy coraz bardziej odnajdywać Pana Boga – naszego Stwórcę, dla którego żyjemy.”

Niezwykłe losy powołanych

Mniszki są nie tylko strażniczkami historii, ale i świadkami niezwykłych losów. „Miałam tyle sytuacji, że powinnam już nie żyć. […] Zostałam uratowana. I sobie pomyślałam, że trzeba Panu Bogu w jakiś sposób podziękować za to, że przeżyłam.” – mówi siostra Benedykta. Jako dziecko spędziła siedem lat na Syberii po aresztowaniu ojca przez NKWD. Po powrocie do Polski, choć miała powodzenie u mężczyzn, prawdziwy spokój znalazła dopiero w klasztorze. „W Piśmie Świętym jest tak, że radosnego dawcę miłuje Bóg. No i trzeba być radosnym.”

Wydatki Benedyktynek

Zakonnice żyją skromnie i nie mogą pracować zarobkowo. „Nie mają możliwości stałej pracy z uwagi na klauzurę, nie mają możliwości […] zarobkowania.” – tłumaczy ks. prof. Jan Witold Żelazny. Koszty utrzymania klasztoru są ogromne – konserwacja zabytków, bieżące naprawy, leki dla starszych sióstr.

„To miejsce stanowi część mojego i Twojego dziedzictwa. To nie tylko świadek historii, ale żywa tradycja.” – przypomina ks. Żelazny, apelując o wsparcie. Matka Stefania Polkowska podkreśla jednak, że choć siostry mają trudności finansowe, nie tracą pokoju ducha. „Jestem szczęśliwa i to bardzo. Pana Boga odnajduję. Ciągle Go szukam.”

opactwo benedyktynek

Matka Judyta Woźniak – życie za klauzurą

Za murami klasztoru toczy się życie pełne modlitwy, pracy i bliskości z Bogiem. Choć wydają się odcięte od świata, siostry klauzurowe doskonale znają ludzkie problemy. Ich misją jest życie kontemplacyjne i wsparcie duchowe dla tych, którzy proszą o modlitwę, radę lub wysłuchanie.

„Dzisiaj inaczej przeżywamy klauzurę i życie kontemplacyjne. Nie jako odcięcie od świata, ale tak jak też to rzeczywiście było charakterystyczne dla św. Klary – ona była bardzo blisko ludzi” – tłumaczy matka Judyta Woźniak, opatka Wspólnoty Mniszek Klarysek Kapucynek z Krakowa. „Tam ciągle były osoby, które prosiły o modlitwę, o wsparcie, przynoszono do niej chorych, proszono ją o radę. I podobnie jest dzisiaj z nami. Nie jesteśmy odcięte od świata i nie jest tak, że nie wiemy, co się dzieje w świecie. Wiele osób rzeczywiście do nas przychodzi, żeby prosić o modlitwę, ale też o towarzyszenie, o wysłuchanie.”

Czy siostry odczuwają samotność?

Życie za klauzurą budzi pytania. Czy siostry nie tęsknią za rodziną i przyjaciółmi? „To chyba na samym początku tylko” – śmieje się matka Judyta.

„Zwłaszcza rok nowicjatu kanonicznego jest wymagający, bo wtedy nie ma kontaktów z najbliższymi. Pamiętam, że przychodziła sobota wieczór i miałam w sobie taką myśl: ‘Moi znajomi gdzieś się spotykają. Chętnie bym też gdzieś wyszła’. Ale potem zupełnie to zanikło. To jest mój świat, moja rodzina. Nie nudzi mi się, nie tęsknię za tym, co jest na zewnątrz. Naprawdę odnalazłam się i od lat nie mam takiej potrzeby.”

Praca za klauzurą

Siostry, choć nie wychodzą z klasztoru, prowadzą intensywne życie. Dawniej zajmowały się haftem artystycznym. Dziś wykonują rękodzieło – zdobione świece, kosmetyki i naturalne mydełka. Uprawiają też ogród, tworząc przetwory, herbaty i maści.

Ich produkty cieszą się zainteresowaniem, ale dochody z pracy pokrywają tylko część kosztów utrzymania. „Nie mamy żadnych cenników. Przyjmujemy dowolne ofiary za te wszystkie produkty i nawet jeśli osoby są hojne, to najczęściej, patrząc na ogólny dochód – to, co zyskujemy z naszej pracy, to zaledwie 10 procent środków potrzebnych na utrzymanie” – tłumaczy matka Judyta. Reszta pochodzi z datków wiernych.

Potrzeba wsparcia

Siostry mieszkają w starych klasztorach, które wymagają remontów. „O ile nie brakuje nam na codzienne życie, na rachunki, na jedzenie, nawet na lekarzy, to jeśli chcemy podjąć jakiekolwiek większe prace remontowe czy związane z termomodernizacją, to już nie ma szans, żebyśmy sobie same na to nazbierały. Potrzebujemy większego wsparcia” – mówi matka Judyta.

Ks. prof. Jan Witold Żelazny, dyrektor sekcji polskiej Pomocy Kościołowi w Potrzebie, podkreśla, jak ważna jest troska o siostry. „Nie mają możliwości stałej pracy. Z uwagi na klauzurę, nie mają możliwości zarobkowania. Są pozbawione jakichkolwiek źródeł utrzymania” – zauważa. Pomoc Kościołowi w Potrzebie od 1957 roku wspiera blisko 1200 sióstr w 82 zakonach kontemplacyjnych w Polsce w ramach kampanii „Cicha i wierna obecność”. „Dzisiaj mówimy wiele o depresji, o problemach ludzi, o ich zagubieniu. Między innymi właśnie siostry z zakonów kontemplacyjnych, które przypominają o swoich wartościach i żyją innymi wartościami, są jak kotwica, która pozwala człowiekowi odnaleźć sens, zatrzymać się, znaleźć punkt odniesienia. Dlatego wzywam Was wszystkich, abyśmy pamiętali o nich nie tylko w modlitwie, ale także w pomocy materialnej” – apeluje ks. Jan Żelazny.

Choć siostry klauzurowe często są zapomniane, ich życie jest cichym, ale nieustannym świadectwem wiary. Czy to daje im szczęście? „Bardzo jestem szczęśliwa i czuję się naprawdę na swoim miejscu, w swoim domu i nie zamieniłabym tego życia na inne” – zapewnia matka Judyta.

matka Judyta
fot. Konferencja Episkopatu Polski

Klasztor Sióstr Klarysek – sekret ulicy Grodzkiej w Krakowie

Niezauważalne w samym centrum

Ulica Grodzka, jedna z najstarszych w Krakowie, prowadzi spod Wawelu na Rynek Główny i stanowi część Drogi Królewskiej. Mijają ją codziennie tłumy turystów, zachwycając się zabytkowymi kościołami i placami. Niewielu jednak wie, że pod numerem 54, obok XI-wiecznego kościoła św. Andrzeja, kryje się klasztor Sióstr Klarysek. Za jego murami siostry modlą się za przechodniów, którzy często nie zdają sobie sprawy z ich obecności. „Czasami bywa tak, że ktoś przychodzi do naszej furty i mówi: ‘Ja tyle lat mieszkałem tu w Krakowie, a w ogóle nie wiedziałem, że tu siostry są’” – mówi matka Agnieszka Kutyna, Ksieni klasztoru.

Nieprzerwanie od 1316 roku

Siostry Klaryski są w Polsce już od 1245 roku. Do klasztoru przy ulicy Grodzkiej w Krakowie zawitały w 1316 roku, dzięki zaproszeniu króla Władysława Łokietka i jego żony Jadwigi. Odtąd nieprzerwanie pełnią tam swoją misję modląc się za Kościół i świat. 31 sióstr żyje w centrum miasta, za murami klauzury, oddzielone od zgiełku życia codziennego. Większość przechodniów nawet nie zdaje sobie sprawy, że przechodząc Grodzką mijają modlące się za nich siostry kontemplacyjne.

Klarysek

Odnaleźć Boga w ciszy

W dzisiejszym świecie, kiedy zewsząd krzyczą do nas reklamy udanego i obfitego życia, Klaryski z Krakowa zdecydowały schować się za klauzurą ciszy. Dlaczego? Klauzura „tworzy nam takie środowisko, w którym możemy intensywnie przeżywać to poszukiwanie Bożego Oblicza, o którym mówił św. Franciszek” – tłumaczy matka Agnieszka. „Nasz klasztor akurat, który jest w centrum Krakowa, w pewnym sensie też w sercu Krakowa, jednocześnie może być takim obrazem misji życia kontemplacyjnego w Kościele i świecie. Bo to serce potrzebuje przede wszystkim miłości, tak jak św. Teresa od Dzieciątka Jezus mówiła, że „Kościół żeby mógł żyć potrzebuje miłości, żeby ktoś mógł głosić Słowo Boże, angażować się w to, on potrzebuje, żeby ta miłość była rozpalana.” I […] to jest nasza misja, żeby przez modlitwę wypraszać te łaski, siłę, dary Ducha Świętego dla tych, którzy bezpośrednio zajmują się ewangelizacją, pełnieniem dzieł miłosierdzia w Kościele – różnymi formami służby, takiej bezpośredniej.” – dodaje.

Ekstremalnie blisko Boga

Często nawet dla praktykujących katolików, życie w klauzurze wydaje się ekstremalnym wyborem. Oprócz reguł zakonu, dochodzi jeszcze życie w zamknięciu – odcięciu od świata. Ale, jak tłumaczy Ksieni krakowskiego klasztoru Klarysek, „dla osób, które zostały powołane przez Pana Boga, my się odnajdujemy w tym życiu w pewnym sensie jak ryby w wodzie, po prostu. I jest to dla nas bardzo naturalne środowisko życia.” Niektórzy zauważają, że takie zamknięcie od świata, może paradoksalnie – dać wolność. „Czasami niektórzy ludzie tak troszkę żartobliwie mówią, że „no nie wiadomo kto jest za tą kratą. Czy Wy jesteście czy my? Bo nie wiadomo, kto tu jest bardziej wolny, czy my czy Wy?” – opowiada matka Agnieszka.

„Ja w klauzurze?”

Kto kryje się za murami klauzury? Trudno uwierzyć, że takie życie może wybrać ktoś podobny do nas. Tak samo myślała siostra Agnieszka, która przed wstąpieniem do Klarysek uwielbiała podróże. „Ja bardzo lubiłam zwiedzać, jeździć po Polsce. Kiedy przyszła mi myśl [by zostać siostrą klauzurową], byłam zszokowana troszeczkę, że „ja w klauzurze?”. No, ale ta myśl już została przy mnie, więc tak długo się nie potrafiłam jej opierać… Wstąpiłam po maturze, zaraz po wakacjach.”

Teraz jej domem na zawsze jest ul. Grodzka 54, gdzie w ciszy i modlitwie szuka Bożego Oblicza. Jednak tęsknota za dawnym życiem czasem dawała o sobie znać. „Chodziłam przez całe liceum – przez 5 lat – na pielgrzymki do Częstochowy […] Jak tutaj 6 sierpnia wychodzi z Krakowa pielgrzymka, to u nas oczywiście wszystko słychać, bo Grodzką idą. I pamiętam, jak pierwszy raz w postulacie – mój pierwszy rok pobytu w klasztorze – słyszałam, jak oni śpiewają, to aż tak serce mnie trochę bolało, że nie mogę iść z nimi.”

Z czasem jednak odnalazła spokój. „Drugiego roku, już byłam wtedy nowicjuszką, znowu słyszę 6 sierpnia – idą pielgrzymi. A ja sobie pomyślałam, że ja teraz mam już inną pielgrzymkę. Znaczy – do wnętrza. Do swojego serca, wraz z Panem Bogiem, tam Go teraz szukam.” – wspomina.

Ogród i świat sióstr Klarysek

Siostra Agnieszka, choć kiedyś krępowała się grać publicznie, za klauzurą spełnia się jako organistka. Pisze ikony, wspiera młodsze siostry w formacji, ale najbardziej ceni pracę w ogrodzie. „Pomaga mi to odpoczywać, też psychicznie. Mam obowiązki związane bardziej z brakiem ruchu […] więc ten ogród jest taką dobrą odskocznią i dla psychiki, i dla ciała. […] Kontakt z przyrodą bardzo dużo daje, […] bardzo nastraja człowieka.”

W chwilach zwątpienia wraca do słów, które umacniają jej powołanie. „Rozczytywałam się w „Dzienniczku św. Faustyny”, jak się zastanawiałam, czy na pewno to jest moje miejsce tutaj […] Z pomocą przychodziły mi te słowa, które Pan Jezus powiedział do siostry Faustyny: „Tu Cię powołałem i tu przygotowałem wiele łask dla Ciebie” – to mnie zawsze umacniało.” Jak podkreśla, „Każdy kryzys jakoś tak przechodziłam, że potem czułam się taka umocniona, że to jest moje miejsce.”

Tajemnica Klarysek z ul. Grodzkiej pewnie zawsze pozostanie nie do końca zgłębiona. Możemy być jednak pewni, że skryte za klauzurą, modlą się za nas – za Kościół i świat. „Większość naszego życia jest jakby niedostępna dla ludzi. Ludzie nie widzą tego, co się dzieje w środku. Natomiast mogą to odczuwać niejako po owocach. Myślę, że te osoby, które przychodzą, spotykają się, czasami modlą się z nami, uczestniczą w kościele, słuchając jak my modlimy się w liturgii godzin, doświadczają czegoś z tej obecności Pana Boga, z tego oddziaływania naszej modlitwy.” – relacjonuje Ksieni krakowskiego klasztoru.

Klarysek

Potrzeba pomocy

Każdy z nas potrzebuje wsparcia. Każdy z nas boryka się z problemami. Wiele mówi się o samotności, depresji. Podczas, gdy wiele z nas jest zagubionych, to między innymi siostry klauzurowe i wartości, które wyznają i którymi żyją „są jak kotwica, która pozwala człowiekowi na nowo odnaleźć miejsce, na nowo zatrzymać się, być takim punktem orientacyjnym, punktem odniesienia.” – tłumaczy ks. prof. Jan Witold Żelazny, dyrektor polskiej sekcji Pomocy Kościołowi w Potrzebie (PKWP). Ale siostry też potrzebują naszej pomocy. „Pamiętajmy nie tylko w modlitwie, ale także i w tej pomocy materialnej.” – apeluje. „W tradycji Kościoła potrzebujący jest jak ołtarz, na którym składamy ofiarę Bogu. Złóżmy ofiarę Bogu, dziękując mu za Jego Obecność poprzez ich modlitwę.” – dodaje.

Poprzez kampanię „Cicha i wierna obecność”, Pomoc Kościołowi w Potrzebie kieruje pomoc do żeńskich zakonów kontemplacyjnych w Polsce nieprzerwanie już od 1957 roku.