Syria
16 lut 2018Tchnienie życia w Syrii
Po tym jak ucichły bomby, nie milknie płacz i cierpienie. Po walkach zbrojnych w Syrii zostały nie tylko tony gruzów, ale również ludzie, którzy chcą pozostać w tym kraju. Żyjąc w Polsce ciężko nam sobie wyobrazić, że mielibyśmy nie mieć prądu, dostępu do lekarstw czy wody. Z tymi i innymi problemami na co dzień zmagają się mieszkańcy Aleppo, Tartus, Marmarita czy Damaszku.
Nadzieja
Tylko w 2017 r. Papieskie Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie wraz z fundacją im. Ojca Werenfrieda na wsparcie dla osób mieszkających w wymienionych miastach przeznaczyło 20 mln zł. Wciąż jest to jednak kropla w morzu potrzeb. Pomoc na miejscu otrzymało ponad 13 tys. osób, niestety lista potrzebujących zdaje się nie mieć końca. W beznadziei dnia codziennego w tamtym rejonie, widać jednak cień szansy na powrót do normalności.
– Przez tę konkretną pomoc dajemy ludziom nadzieję. Spotkałem wiele kobiet, które przyznały się, że gdyby nie nasza aktywność tam na miejscu, danie im możliwości leczenia, zapewne popełniłyby aborcję. Z takimi właśnie dylematami spotykają się mieszkańcy Syrii. Ci ludzie okazują nam wielką wdzięczność za to, że ktoś się nimi interesuje, ktoś o nich pamięta. Dzięki naszym działaniom wiedzą, że mogą liczyć na drugiego człowieka – podkreśla ks. Mariusz Boguszewski, dyrektor warszawskiego biura Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie.
Wciąż potrzebna pomoc
Wsparcie oferowane mieszkańcom nie zakłada podziałów. Nikt nie pyta, czy ktoś jest chrześcijaninem, czy muzułmaninem. Dzięki działalności PKWP mieszkańcy mogą otrzymać niezbędną pomoc medyczną taką jak badanie krwi, prześwietlenie klatki piersiowej czy podłączenie kroplówki.
– Nasza pomoc to przede wszystkim opłacenie tych najprostszych zabiegów, na które nie stać mieszkańców Syrii. Po działaniach wojennych ludzie chcą wrócić do normalności, ale nie ma dla nich pracy. Jeśli nie ma pracy, to nie ma pieniędzy, a za tym idzie brak możliwości normalnego funkcjonowania. Brakuje też lekarzy, co powoduje, że ta pomoc jest niesiona w mniejszej skali niż powinna. Gdy byłem u bp. Antoine Chbeir w Tartus, wiele osób przyszło do mnie i osobiście podziękowało za wszelką okazaną pomoc – opowiada ks. Mariusz Boguszewski.
Wojna a wiara
Konflikty zbrojne niosą ze sobą śmierć i cierpienie. Czasami jedynym ukojeniem jest wiara w Boga. Jak zaznacza ks. Mariusz Boguszewski, w tym rejonie świata można dojrzeć prawdziwy ekumenizm. – W Syrii można zauważyć, że kościół jest jedynym miejscem, gdzie człowiek czuje się człowiekiem. Tu można zobaczyć ekumenizm w praktyce. Nie tylko chrześcijanie przychodzą do kościoła, można tutaj również spotkać wielu muzułmanów. Niezależnie od wyznawanej wiary ludzie przychodzą i dziękują za pomoc, jaką od nas otrzymali. Spotkałem rodzinę muzułmańską, która powiedziała mi, że gdyby nie ta pomoc, to nie wiedzieliby, że w ich mieście mieszkają chrześcijanie. Byli nam bardzo wdzięczni, bo dzięki nam ich syn przeszedł pomyślnie operację po tym, jak bomba urwała mu nogę.
Aleppo
To miasto zdane samo na siebie. Gdy w Aleppo działają fabryki, to mieszkańcy nie mają prądu. Gdy prąd wyłączany jest w fabrykach, wtedy pewna część miasta może pozwolić sobie na włączenie w domu światła. W większości domów działają agregaty prądotwórcze, jeżeli ktoś nie posiada takiego urządzenia, musi spędzać wieczory przy świecach.
– Gdy kamery telewizyjne zostały wyłączone i minął już czas ogólnej pomocy dla Aleppo, zostaliśmy tylko my, jedyna organizacja, która niesie pomoc medyczną tym ludziom. Duże organizacje, jak widać na tym przykładzie, pomagają tylko wtedy, gdy się o nich mówi, gdy jest szum medialny. Jak szum medialny cichnie, to i pomoc na miejscu przestaje być oferowana. Dlatego tym bardziej jesteśmy tam na miejscu i pomagamy Syryjczykom powrócić do normalności – puentuje ks. Mariusz Boguszewski.