Stracone pokolenia
14 lut 2019Jak w takiej perspektywie patrzeć z nadzieją w przyszłość? Ciężko. Ale bez tej iskry ufności „stracone pokolenia Sudanu” będą rodzić kolejne „stracone pokolenia”.
„Przybyłem do Południowego Sudanu w styczniu 2015 roku, do jedynego domu zakonnego oo. franciszkanów w tym kraju. Na początku było tylko pięciu braci: dwóch z Włoch, jeden ze Słowacji, jeden z Australii i jeden z USA. Razem prowadzimy dużą parafię, do której należą wioski odległe aż o 75 km od stolicy kraju” – tak zaczyna swoje świadectwo ojciec Federico Gandolfi, franciszkanin i misjonarz pełniący posługę duszpasterską w Juba w Południowym Sudanie.
Mówiąc o niebezpieczeństwach w tym kraju ojciec Federico kontynuuje: „Brakuje tu wszystkiego – rzeczy i ludzi, którzy mogliby tu służyć. Miliony osób przebywa w obozach dla uchodźców z powodu wojny domowej, która podzieliła kraj w 2013 roku. W jednym z tych obozów znajdującym się na obszarze naszej parafii przebywa ponad 20 tysięcy osób. Bracia udają się tam, aby dać tym ludziom jakikolwiek rodzaj wsparcia. Tam warunki życia są znacznie gorsze, ale ludzie tam mieszkający są niewiarygodnie odporni, pomimo że można bardzo łatwo dostrzec psychiczną traumę, jakiej doświadczają z powodu wojny. Często udajemy się do obozu dla uchodźców, aby udzielić sakramentu namaszczenia chorych. Pamiętam, jak pewnego dnia udzielałem go 9-letniej dziewczynce. Leżała na zużytym i brudnym kocu. Jej stan zdrowia był fatalny. Patrzyła na mnie cały czas, kiedy modliłem się nad nią wraz z rodziną i katechetami świeckimi. Miałem nadzieję, że Bóg zabierze ją do siebie tak szybko, jak to tylko jest możliwe. Tydzień później dziewczynka była zdrowa. To był cud. Wiara tych ludzi jest w stanie wstrząsnąć Niebem”.
„Oferujemy tym ludziom otwartą, pokojową i pozbawioną przemocy przestrzeń, w której mogą znaleźć nieco bezpieczeństwa w tym skomplikowanym życiu. Największym ich dramatem jest brak przyszłości. Niestety, na razie nie ma nadziei na całkowitą zmianę ich losu, chociaż sytuacja stopniowo poprawia się. Nowe pokolenie nie chce wyjeżdżać za granicę. Jednak ci młodzi ludzie są biedni do tego stopnia, że nie mogą nawet podzielić losu uchodźcy. Pewnego dnia ktoś zapytał mnie: „Ojcze, dlaczego Bóg pozwolił na to, abym urodził się w Południowym Sudanie?”. Na to pytanie nie byłem w stanie odpowiedzieć.
„Dzieci dużo biegają i łatwo się kaleczą. Niestety, brak higieny zamienia niewielkie skaleczenie w poważną ranę. Raz w tygodniu pomagam dzieciom ulicy przez leczenie ich ran, które wymagają pobytu w szpitalu. Niestety opieka lekarska nie zawsze jest dostępna” – wyjaśnia ojciec Federico w wywiadzie dla agencji informacyjnej Fides.org.
Kiedy w 2011 roku tworzono Republikę Sudanu Południowego, równowaga między największymi i najbardziej wpływowymi grupami etnicznymi w kraju została zachwiana po obraniu Salvy Kiira z plemienia Dinka na prezydenta, a Rieka Machara z plemienia Nuer na wiceprezydenta. To, co zaczęło się między nimi w grudniu 2013 roku jako spór o władzę polityczną, szybko zmieniło się w głębszy konflikt interesów między obydwoma grupami etnicznymi. Wiele lokalnych źródeł – co potwierdzają także organizacje humanitarne – oskarża obie strony konfliktu o dokonywanie aktów „ludobójstwa” i skrajną szczepowość. Miały miejsce liczne przypadki przemocy, gwałtów, grabieży, wandalizmu, a nawet zabójstw cywilów niezwiązanych ani z rebeliantami, ani z armią, a po prostu ze względu na ich przynależność do określonej grupy etnicznej. Jednocześnie w sposób celowy i podstępny przeciwnicy unikają współpracy, a nawet przeszkadzają drugiej stronie, skutecznie utrudniając dostęp do pomocy i dostaw żywności dla uchodźców i przesiedleńców w obozach dla uchodźców UNHCR.
Ta dramatyczna sytuacja spowodowała, że liczba mieszkańców Sudanu Południowego szukających schronienia w Sudanie sąsiadującym z nimi od północny wzrasta każdego dnia. Według informacji UNHCR tylko od maja 2015 prawie 30.000 osób przekroczyło granicę Południa, by szukać schronienia w obozach, które otworzyły się na Północy. W sumie szacuje się, że przebywa tam ponad 90.000 uchodźców, przede wszystkim w obozach dla uchodźców w prowincji Nilu Białego – na południe od Kosti – ale także w Kordofanie, prowincji Nilu Błękitnego i wokół Chartumu. Mimo że ich sytuacja jest niewątpliwie lepsza niż uchodźców w ich własnym kraju, warunki życia są nadal dalekie od ideału.
Jedną z podstawowych próśb uchodźców, którzy zatrzymali się w obozach w północnej części Sudanu, jest zniesienie zakazu wstępu do obozów agencjom ONZ. Obecnie tylko sudańskie organizacje rządowe mają do nich dojście. ACNUR jest w stanie zaspokoić podstawowe potrzeby przebywających tam ludzi wyłącznie za pośrednictwem kanałów rządowych Sudanu, ponieważ sami nie mogą wejść bezpośrednio do obozów dla uchodźców. Co więcej, sytuacja w zakresie bezpieczeństwa w tych obozach pozostawia wiele do życzenia, ponieważ nie ma odpowiedniej kontroli wejść i wyjść z obozów w celu ochrony bezpieczeństwa uchodźców. Pojawiły się doniesienia o atakach, rozbojach i nadużyciach wobec kobiet, dokonanych przez osoby spoza tych obozów. W takich przypadkach uchodźcy nie mają do kogo zwrócić się o pomoc.
Innym ważnym problemem jest odmowa Sudanu Północnego do oficjalnego przyznania statusu uchodźcy ludziom pochodzącym z Sudanu Południowego. Rząd Sudanu, z którego Sudan Południowy oddzielił się kilka lat temu, aby stać się niezależnym bytem, nadal traktuje ich jako „braci i siostry”, którzy wracają do swojego kraju. Nie ma procesu rejestracji ani żadnego formalnego procesu, w którym osoby te mogłyby uzyskać status uchodźcy. Mimo oficjalnych oświadczeń rządu Sudanu, że traktuje uchodźców z Południa jako obywateli Sudanu, „traktowanie mieszkańców tego nowego, niezależnego kraju bynajmniej nie jest równe, nawet jeśli posiadają dowód tożsamości. Na przykład, aby przetrwać, wiele kobiet pracuje jako pomoc domowa w Chartumie. Słychać też wiele skarg na złe traktowanie i nadużycia. Tak jest z mężczyznami, którzy szukają pracy, a którym płaci się niskie płace mimo długich godzin pracy, ponieważ nie posiadają żadnych dokumentów prawnych”. Zgodnie z konwencjami ONZ dotyczącymi statusu uchodźców formalne uznanie statusu uchodźcy pozwoliłoby im uzyskać pozwolenie na pracę i korzystanie z ochrony prawnej.
Aktualnie trwający konflikt zbrojny, mający miejsce w Darfurze (zachodnia część Sudanu), wywołał obecnie największy kryzys humanitarny na świecie. Liczba ofiar jest szacowana na ponad 200 tys. zabitych. Łączny bilans zabitych w trwającej ponad 50 lat konfrontacji sięga ponad 2 milionów ofiar, zaś ponad 4,5 mln ludzi zostało zmuszonych do emigracji.
Dziś Sudan to nie tylko wielka, krwawiąca rana Afryki z powodu wszechobecnego głodu czy epidemii. To przede wszystkim „stracone pokolenia”. Dlaczego? Odpowiedź wydaje się trywialna. To brak możliwości edukacyjnych, dostępu do podstawowych usług opieki zdrowotnej i niewielkiej perspektywy produktywnego zatrudnienia w małych i słabych gospodarkach. Jak w takiej perspektywie patrzeć z nadzieją w przyszłość? Ciężko. Ale bez tej iskry ufności „stracone pokolenia Sudanu” będą rodzić kolejne „stracone pokolenia”.
Ks. dr Andrzej PaśSekcja polska PKWP