Religia jak narkotyk
13 mar 2019Walka z narkotykowymi dilerami spotkała się z krytyką kościoła katolickiego. W odpowiedzi prezydent Filipin oskarżył księży o korupcję czy wykorzystywanie seksualne dzieci.
Pamiętam pierwszą wizytę w Polsce Jonathana Luciano – dyrektora krajowego Pomocy Kościołowi w Potrzebie (ACN) na Filipinach wraz z tamtejszym hierarchą Edwinem Dela Peña. To był czerwiec 2018 r. W tym letnim czasie chciałem jak najlepiej pokazać naszym gościom Warszawę i jej mieszkańców. Wracali do domu bardzo zadowoleni z doświadczeń, które mogli zdobyć w naszej Ojczyźnie. My staraliśmy się dać im jak najwięcej naszego wsparcia w tym dla nich trudnym czasie. Podczas naszego spotkania biskup Edwin przedstawił bardzo trudną sytuację Kościoła w swojej diecezji (wł. prałaturze terytorialnej), która stała się areną walk między ekstremistami islamskimi z grupy „Maute”, sprzymierzonymi z ISIS, a siłami rządowymi. W wyniku pięciomiesięcznego konfliktu zginęło ok. 1500 cywili. W pierwszych dniach rebelii dżihadyści „polowali” na chrześcijan, okrutnie uśmiercając ok. 30 z nich. Katedra została sprofanowana i podpalona, a sześć przebywających w niej osób – w tym wikariusza generalnego prałatury ks. Teresito „Chito” Suganob – uprowadzono w charakterze zakładników. Szczęśliwie udało im się przeżyć, mimo że terroryści wykorzystywali ich jako żywe tarcze. Biskup ocalał, gdyż w tym czasie przebywał w parafii odległej o kilkadziesiąt kilometrów od Marawi. Kilkakrotnie podkreślił, że ekstremiści islamscy ponieśli całkowitą klęskę w wymiarze propagandowym i militarnym. Nie udało im się zantagonizować miejscowych muzułmanów i chrześcijan. Jedni od drugich doświadczali gestów solidarności i bezinteresownej pomocy. Muzułmańscy mieszkańcy miasta ukrywali w swoich domach chrześcijan, a chrześcijańscy wieśniacy przyjęli w swoich wioskach muzułmańskich uchodźców z Marawi. „Staliśmy się sobie jeszcze bliżsi, niż przed atakiem ISIS i to daje nam nadzieję, że pokój pomiędzy wyznawcami różnych religii jest możliwy, kiedy na drodze dialogu międzyreligijnego spotykamy się i poznajemy, darząc się wzajemnym szacunkiem” – dodał. A dziś, kilka miesięcy później?
Jolo, Sulu – małe miasto zablokowane przez wojsko, trwa tu wojna z ekstremistami, rodziny żyją w żałobie, ranni pacjenci walczą o życie w szpitalach, często nie odzyskując pełni zdrowia. Pośród tego wszystkiego lokalny kościół wikariatu apostolskiego Jolo dokłada wszelkich starań, aby dać nadzieję mniejszości chrześcijańskiej. Chrześcijanie żyją w strachu, przed grupami ekstremistów, którzy pokazują siłę niosąc ze sobą ból i cierpienie. Delegacja Pomocy Kościołowi w Potrzebie (ACN) odwiedziła stolicę wyspy Jolo, miało to miejsce dziewięć dni po ataku bombowym na katedrę Matki Bożej z Góry Karmel (27 stycznia). W zamachu zginęły 23 osoby, a 112 zostało rannych. Wiadomość o zatrzymaniu sprawców nie podniosła na duchu mieszkańców miasta. Po atakach odbyła się specjalna uroczystość, na której został złożony hołd pomordowanym, jednak nawet przy zapewnieniu pełnego bezpieczeństwa, niewielka część mieszkańców wzięła udział w tym wydarzeniu. Kilka rodzin poważnie myśli o opuszczeniu Jolo. Bombardowanie było przelaniem czary goryczy, po latach gróźb, porwań, zamachów i nękania mieszkańcy mają dość, dość ataków „sił zła”. „Siły zła” to muzułmańscy ekstremiści, głównie zwolennicy Abu Sayyafa, którzy od lat terroryzują mniejszość chrześcijańską. Odpowiedzialni są za zabicie m. in. biskupa Benjamina w lutym 1997 r. oraz dwóch innych księży. Warto również przypomnieć o. Roelu Gallardo, który najpierw został porwany, następnie torturowany, aż w końcu zamordowanych w 2002 r. Kolejna ofiara to o. Rey Roda, oblat Maryi Niepokalanej zamordowany w 2008 r. Ofiarami przemocy nie tylko są chrześcijanie, terroryści porywają również muzułmanów z zamiarem okupu, dzięki temu finansują swoje działania. Informacje płynące od wojska, lokalnych władz, czy świeckich partnerów brzmią jednakowo: prześladowania nie zostały przeprowadzone przez stricte muzułmanów, ale niewielką grupę brutalnych ekstremistów. Żaden wystrzał z broni palnej ani bomba nie mogą zniszczyć harmonijnego związku między muzułmanami a chrześcijanami w Jolo – stwierdza misjonarz o. Romeo Saniel. Od 18 lat mieszka na wyspie, a kilka tygodni temu został mianowany administratorem wikariatu apostolskiego Jolo. Jako opiekun żyjącej tam mniejszości (1% z całej populacji 120 tys. mieszkańców), jest szanowany i podziwiany przez ludzi za jego zaangażowanie w zapewnianie wysokiej jakości edukacji i dawania perspektyw młodemu pokoleniu Tausug (miejscowej grupy etnicznej Sulu), dostrzegana jest również jego odwaga i determinacja, by dotrzeć do byłych bojowników z Islamskiego Frontu Wyzwolenia Moro (Moro Islamic Liberation Front – MILF). Jonathan Luciano, złożył wizytę w wikariacie apostolskim Jolo w dniach 4 i 5 lutego br. Odwiedził uszkodzoną katedrę Matki Bożej z Góry Karmel, odbył rozmowę z Administratorem Apostolskim – o Romeo Sanielem, spotkał się również z niektórymi krewnymi ofiar.
– Jedynym sposobem na osiągnięcie trwałego pokoju jest jedność muzułmanów i chrześcijan. Nie pozwolimy, aby ta tragedia nas rozdzieliła i oddzieliła nas od reszty kraju – zauważa Datu Sakul Tan, lider jednej z najbardziej wpływowych grup politycznych w Sulu. Datu Sakul Tan podkreśla także, że wpływ na rozwój dobrych stosunków ma kościół katolicki, który zapewnia edukację lokalnej społeczności.
Potrzeby są jasno wyartykułowane przez duchownych i świeckich. Nawet gdy siły zbrojne Filipin wyeliminują muzułmańskich ekstremistów, wszyscy zgodnie uważają, że nie gwarantuje to spokoju, gdyż mogą oni zostać zastąpieni przez młodsze pokolenie. O. Saniel i Datu Sakul Tan przyznają, że zapewnienie edukacji młodym ludziom, a także uświadamianie ich oraz danie perspektyw pracy i rozwoju np. w sferze sportowej może dać stabilizację temu miejscu. O. Jeff Nadua, rektor katedry, wskazuje na potrzebę odbudowy wspólnoty chrześcijańskiej – musimy pomóc naszym wiernym zapomnieć o tych wydarzeniach i patrzeć na nie przez pryzmat wiary. Następnie będziemy mogli skoncentrować nasze siły na odbudowie katedry, która jest mocno zniszczona po podwójnym ataku bombowym – zaznaczył duchowny.
Filipiny zaznaczają swoją obecność w świecie nie tylko liczbą mieszkańców, ale również swoją postawą wobec społecznej niesprawiedliwości, która charakteryzuje rządy prezydenta Rodrigo Duterte. Zachęta on np. do wymierzania sprawiedliwości, a więc linczu lub zabijania dilerów narkotykowych przez normalnych obywateli, przy jednoczesnym uwolnieniu ludzi od wszelkiej odpowiedzialności prawnej. To zjawisko spowodowało wojnę wewnętrzną, której ofiary sięgnęły już 25 000 osób. Najczęściej mordowane są osoby uzależnione od narkotyków, a nie ich dystrybutorzy. Niestety, często w taki okrutny sposób wyrównuje się rachunki z przeszłości. Episkopat na Filipinach stanowi najsilniejszy głos przeciw tej zbrodniczej kampanii, upominając się o los uzależnionych, których należy leczyć a nie zabijać. Prezydent Duterte znosi tę krytykę bardzo źle, kierując nastroje społeczne przeciw ludziom Kościoła, drwiąc z nich, a nawet kpiąc z Boga. Walka z narkotykowymi dilerami spotkała się z krytyką kościoła katolickiego. W odpowiedzi prezydent Filipin oskarżył księży o korupcję czy wykorzystywanie seksualne dzieci. Pomimo, że w stumilionowym społeczeństwie Filipin ponad 92 miliony to katolicy, postawa prezydenta spotyka się z szeroką aprobatą obywateli, którzy są mamieni poprawą warunków socjalnych i wygraniem wojny z gangami narkotykowymi. Z tych powodów, w ostatnich latach, miały miejsce cztery skrytobójcze zamachy na księży, w wyniku których poniosło śmierć trzech kapłanów. W starożytności ludzka próżność krzyczała: „chleba i igrzysk”. Dziś ta sama próżność odwraca uwagę społeczeństwa od działań polityków, którzy niczym starożytni cesarzowie, bawią się światem.
Ks. dr Andrzej Paś
Sekcja polska PKWP