Dołącz do nas
na facebooku

Odwiedź nasz profil

Dołącz do nas
na YouTube

Odwiedź nasz kanał

Śledź nas
na Twitterze

Liban (cz. 3) – edukacja w czasach kryzysu

Rozmowa z o. dr. Markiem Cieślikiem SJ – wykładowcą i dziekanem Wydziału Nauk Religijnych Uniwersytetu Świętego Józefa w Bejrucie, dyrektorem Instytutu Nauk Muzułmańsko-Chrześcijańskich na tymże Wydziale oraz rektorem szkół jezuickich w Dolinie Bekaa.

BejrutZdj. ACN International / Edukacja uczniów-uchodźców syryjskich w szkołach Matki Bożej Pocieszenia w Tanaïl, w Jdita i w szkole St-Elies w Taalabaya (szkoły jezuickie w Dolinie Békaa), 2021 r.

Jest Ojciec odpowiedzialny za szkoły jezuickie oraz pracuje na uniwersytecie. Warto dodać, że Uniwersytet św. Józefa w Bejrucie jest największym uniwersytetem prywatnym w Libanie i jednym z najlepszych na Bliskim Wschodzie. Został utworzony 180 lat temu, a jednym z jego założycieli był o. Maksymilian Ryłło, polski jezuita. Jak szkoły i uczelnie funkcjonują obecnie w czasie pandemii czy w kontekście kryzysu w kraju? Czy w ogóle funkcjonują? Wiemy, że wielu katolickim szkołom groziło zamknięcie, o czym mówiło się dużo rok temu…

Nasze szkoły, zacznę od nich, które znajdują się w Dolinie Bekaa i za które jestem odpowiedzialny, są to szkoły dla osób ubogich (tzw. semi-gratuite), które część czesnego powinny utrzymywać od państwa, ale od sześciu lat nie otrzymują. Są to szkoły dla osób, które nie są w stanie wysłać swoich dzieci do dość drogich szkół prywatnych, a jednocześnie nie chcą ich wysłać do szkół publicznych, które często są na bardzo niskim poziomie. Szkoły te są wspierane m.in. przez Pomoc Kościołowi w Potrzebie i mimo problemów z jakimi się spotykają od kilku lat i dzięki tej dość istotnej pomocy udało nam się je zachować i powiedziałbym nawet rozwijać. Także mimo wszystkich tych problemów, o których można byłoby wspominać, one funkcjonują, może nawet lepiej niż wiele innych szkół, które nie mają możliwości otrzymywania pomocy z zewnątrz. Na państwo niestety nie można liczyć. Tak sobie myślę, że nawet jeśli Liban będzie otrzymywał pomoc z zewnątrz, która jest niezbędna, dopóki jako państwo nie weźmie się w garść, nie da sobie rady. Ja o te szkoły jestem dość spokojny, jestem raczej optymistą, mimo że one są cały czas zagrożone, ale działają dzięki pomocy osób z zewnątrz, jak również osób, które są w nie zaangażowane, które w nich pracują.

Jeśli chodzi o Uniwersytet Świętego Józefa, to tak jak pozostałe uczelnie i instytucje o charakterze edukacyjnym, akademickim, również on boryka się z wieloma problemami. W porównaniu z innymi instytucjami wydaje mi się, że dobra organizacja tej uczelni, jej otwarcie na świat, współpraca z prawie 400 uczelniami w różnych krajach, jest tym spoiwem czy tym co pomaga tej uczelni funkcjonować. Patrząc na inne instytucje, na inne szkoły, m.in. na szkoły katolickie, to co się stwierdza i obserwuje od kilku lat (mimo iż nie jest to tak dramatyczne, jak się mówiło, że będzie jeszcze rok temu) - ilość szkół katolickich w Libanie maleje. Myślę, że z jednej strony jest to związane z faktem, iż np. przed wojną domową, która wybuchła w 1975 r. liczba chrześcijan w Libanie przekraczała 60%, a obecnie jest to ok. 28%. Mniejsza liczba chrześcijan powoduje, że szkół katolickich stale ubywa. Chociaż większość z tych szkół przyjmuje oczywiście dzieci bez względu na ich religię. Np. w naszych szkołach w Dolinie Bekaa w dwóch szkołach podstawowych mamy 85% uczniów z rodzin muzułmańskich, a tylko 15% z rodzin chrześcijańskich. W dwóch kolejnych szkołach większość stanowią uczniowie chrześcijańscy, przy czym nie wynika to z polityki szkoły, a raczej wiąże się to z jej charakterem, tzn. ze specjalizacjami jakie się w niej znajdują. Podsumowując, do tej pory, mimo obecnego kryzysu, ale dzięki pomocy z zewnątrz i samoorganizacji, dzięki zaciskaniu pasa, szkoły katolickie dają sobie w miarę radę. Nie w tym sensie, że wszystko idzie, tak jak chciałoby się to zaplanować, lecz raczej jest to owocem ciężkiego trudu, który jest do codziennego podjęcia, codziennej walki podejmowanej przez te osoby, które pracują w tych instytucjach.

Była to trzecia część rozmowy z o. dr. Markiem Cieślikiem SJ – wykładowcą i dziekanem Wydziału Nauk Religijnych Uniwersytetu Świętego Józefa w Bejrucie, dyrektorem Instytutu Nauk Muzułmańsko-Chrześcijańskich na tymże Wydziale oraz rektorem szkół jezuickich w Dolinie Bekaa. Jej dalszy ciąg usłyszymy w kolejnym felietonie już za tydzień, w którym porozmawiamy o św. Józefie, patronie uniwersytetu i kościoła jezuitów w Bejrucie.

Cykl rozmów z naszym gościem podejmujemy w przededniu XIII Dnia Solidarności z Kościołem Prześladowanym, jakie Papieskie Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie wraz z Konferencją Episkopatu Polski organizuje co roku w druga niedzielę listopada. 14 listopada 2021 r. nasze wsparcie kierować będziemy właśnie do Libanu. Więcej informacji na ten temat znajduje się na stronie pkwp.org

Warto dodać, że wspomniane przez o. Marka szkoły jezuickie w Dolinie Bekaa we wschodnim Libanie, blisko granicy z Syrią, przyjmują w swe progi także dzieci syryjskich uchodźców. W wyniku wojny w Syrii, do Libanu napłynęło półtora miliona syryjskich uchodźców. Tak więc populacja licząca zaledwie 4 miliony Libańczyków musiała wchłonąć dodatkowo 1,5 miliona uchodźców z Syrii. Trzeba przyznać, że poradzenie sobie z tak ogromną liczbą uchodźców i odpowiednie dla nich wsparcie jest zadaniem prawdziwie herkulesowym dla tak małego i dotkniętego licznymi kryzysami kraju. Wyjątkowo duża liczba uchodźców osiedliła się właśnie w Dolinie Bekaa. Jednym z najpilniejszych zadań jest zapewnienie jak największej liczbie syryjskich dzieci jakiejś formy edukacji szkolnej. W przeciwnym razie będzie to stracone pokolenie, bez przyszłości zarówno za granicą, jak i w swojej ojczyźnie, bowiem w dłuższej perspektywie bez edukacji problemy staną się jeszcze gorsze, nie tylko dla samych dzieci, ale i dla całego społeczeństwa. Poza tym, możliwość rozszerzenia perspektyw edukacyjnych na miejscu jest ważnym czynnikiem, który pomoże przekonać syryjskie rodziny do pozostania w regionie i być może w przyszłości zmotywuje ich do powrotu do swej ojczyzny, zamiast podejmowania prób emigracji do Europy, Stanów Zjednoczonych czy Kanady. Dobrze wykształceni młodzi ludzie są bowiem pilnie potrzebni w Syrii, aby pomóc w odbudowie kraju.

W Dolinie Bekaa jezuici prowadzą szkoły, do których łącznie uczęszcza 113 dzieci uchodźców syryjskich. Jak mówił ich rektor, o. Marek Cieślik SJ, ze względu na fatalną sytuację ekonomiczną w kraju, jezuitom coraz trudniej jest utrzymać swoje placówki, dlatego w odpowiedzi na jego prośbę, na edukację dzieci PKWP przeznaczyło 30 tys. euro - czyli około 265 euro na każde dziecko.

Kinga Waliszewska

ACN Polska

Twój
koszyk

BRAK PRODUKTÓW