Dołącz do nas
na facebooku

Odwiedź nasz profil

Dołącz do nas
na YouTube

Odwiedź nasz kanał

Śledź nas
na Twitterze

Liban (cz. 2) – życie codzienne w czasach kryzysu

Rozmowa z o. dr. Markiem Cieślikiem SJ – wykładowcą i dziekanem Wydziału Nauk Religijnych Uniwersytetu Świętego Józefa w Bejrucie, dyrektorem Instytutu Nauk Muzułmańsko-Chrześcijańskich na tymże Wydziale oraz rektorem szkół jezuickich w Dolinie Bekaa.

LibanZdj. ACN International / Program żywieniowy „Stół św. Jana Jałmużnika” dla uchodźców syryjskich i wszystkich potrzebujących osób w rejonie Zahle i Doliny Bekaa, 2020 r.

W kontekście wielowarstwowego kryzysu, o którym mówiliśmy, różne instytucje kościelne, m.in. Papieskie Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie czy organizacje pozarządowe niosą pomoc, która jest obecnie absolutnie potrzebna Libańczykom. Jak wygląda dziś ich codzienność? Jak radzą sobie z kryzysem i wynikającymi z niego ogromnymi trudnościami jakie przynosi każdy dzień? Jak oni to przeżywają?

Zanim odpowiem na to pytanie, podkreśliłbym również fakt, może się mylę, ale tak mi się wydaje, że jedną z przyczyn owego kryzysu i trudności z jakimi przyszło nam się borykać, jest brak nadziei. Ludzie, mimo tego iż starają się oczywiście wziąć sprawy w swoje ręce, ze względu na ogólny paraliż całego kraju, wielu warstw życia społecznego, rodzinnego, nie widzą światła w tunelu, które pozwoliłoby im stanąć na nogi i działać. 50% społeczeństwa żyje poniżej progu ubóstwa i około 40%, a niektórzy mówią że nawet 45% aktywnej części społeczeństwa libańskiego nie ma pracy, wobec czego bardzo łatwo jest znaleźć się w sytuacji beznadziei, która wyraża się również poprzez paraliż. Jeśli dochodzi do jakiś dyskusji, które są ważne, pozwalają ludziom wyrazić to co przeżywają, to owe dyskusje są takim płaczem, krzykiem, którego słuchając, wydaje mi się, trudno jest przyjąć i potraktować go w sposób konstruktywny. Przy czym, i to jest ta druga część związana z postawionym pytaniem, mimo tego braku nadziei i wszystkich innych trudności, jedną z ważnych rzeczy, które Kościół próbuje podjąć, to m.in. funkcjonowanie instytucji. To poprzez pracę, wyjście z domu, zaangażowanie na rzecz nie tylko siebie samego, własnej rodziny, ale również tych osób, z którymi pracujemy, owa beznadzieja o której wspominałem może być pokonana, można z nią żyć w sposób bardziej pozytywny. Kościół w Libanie prowadzi bardzo dużo instytucji, np. szkoły. Mówi się, że jest ok. 32% szkół, które są szkołami publicznymi, należącymi do rządu, 68% to są szkoły prywatne, z czego większość z nich to szkoły katolickie. Kwestia instytucji jest zatem kwestią ważną, nawet w takim zwykłym przeżywaniu własnej codzienności, starając się zapewnić naukę czy to zdalną, czy stacjonarną. Widać, że ma to ogromny wpływ dla tych osób, które pracują, dla rodzin, dla dzieci. I to jest rzecz bardzo konkretna. Liban nie jest dużym krajem o populacji ok. 6 mln, z czego może 4,5 mln to Libańczycy, a 1,5 mln to przede wszystkim Syryjczycy i Palestyńczycy.

Od dwóch lat forma kryzysu, która stała się formą dramatyczną, żeby nie powiedzieć tragiczną, związana jest również z aktywnością socjalną. Jednym z kościołów, który otrzymuje wsparcie od PKWP, jest należący do jezuitów kościół św. Józefa w Bejrucie i rzeczywiście widzę jak wiele rodzin tygodniowo otrzymuje tu żywność. Oczywiście, paczki są ważne, od półtora roku powiedziałbym, że są niezbędne jeśli chodzi o tych, którzy korzystają z tej pomocy, przy czym jest to taka pomoc, która powinna też w pewnym momencie się zakończyć na rzecz zwykłej pracy, komunikacji, relacji z innymi. Jednocześnie ta pomoc jest bardzo ważna i dociera ona nawet do naszych szkół w Dolinie Bekaa, do tych osób, które są najbardziej dotknięte kryzysem.

Innym zaangażowaniem Kościoła katolickiego wszystkich odłamów jest oczywiście aktywność duszpasterska: oprawianie Mszy św., spowiedź i sprawowanie innych sakramentów, prowadzenie rekolekcji, w które osobiście byłem zaangażowany, zanim zacząłem pracę na uniwersytecie. Podsumowując, pomoc którą staramy się udzielać innym, a jednocześnie samym sobie, ponieważ osoby, które z nami pracują, a które również w potrzebie, pozwalają nam pomagać innym, to jest pomoc związana z życiem kościelnym, liturgicznym, związana z modlitwą, ale również tak jak wspominałem, zwłaszcza od dwóch lat, jest to pomoc o charakterze socjalnym.

W jaki sposób ludzie radzą sobie z problemami dnia codziennego, np. nie ma wody, nie ma prądu, nie ma paliwa. Jak jest możliwe funkcjonowanie przy takich brakach?

Ja jeszcze pamiętam czasy stanu wojennego w Polsce, jak stało się w kolejkach przez całą noc, żeby kupić butelkę octu czy oliwy. Oczywiście, to jest inny czas, inny kraj, inny kontekst historyczny, ale widząc to do czego są zmuszeni Libańczycy, by przeżyć, raz czy drugi przypomniałem sobie te sceny sprzed kilkudziesięciu lat, zapamiętane z dzieciństwa, które gdzieś mi utkwiły w pamięci. I tak rzeczywiście jest w Libanie. Często po benzynę ustawiają się o 4 rano, by o godzinie dziewiątej dostać 20 litrów. Bardzo często tak jest. Jeśli chodzi o żywność, to może łatwiej jest kupić chleb czy inne produkty, przy czym w tej chwili, nie chcę tutaj wchodzić w cennik tych rzeczy, ale jest tak, że zarobki, które jeszcze przed dwoma laty były na poziomie ok. 1000-2000 dolarów, obecnie to jest ok. 100-150 dolarów, a ceny produktów, ponieważ prawie wszystko jest importowane, są w dolarach. Także ludzi nie stać na te produkty pochodzące z zewnątrz. Żyją więc w sposób bardzo prosty, żeby nie powiedzieć ubogi, zaciskając stale pasa. Dlatego też, tu się powtórzę, bardzo ważną dla nas sprawą jest to, by zapewnić ludziom pracę, by mimo tego, że te zarobki utraciły swoją wartość, pozwolić ludziom wyjść z domu, zarobić, zaangażować się, nie by zapomnieć o problemach, ale by dać sobie z nimi radę na tyle, na ile to jest możliwe. Poznałem takich ludzi, którzy pracują w instytucjach, które od pewnego czasu są zamknięte albo płacą tylko połowę pensji, także sytuacja wygląda dramatycznie. Myślę również, że wśród Libańczyków jest dużo solidarności. Widzę, jak bardzo są zaangażowane osoby w kościele św. Józefa, o którym wspominałem. Robią to żeby pomóc ludziom, a nie dla innych racji, dla jakiegoś zarobku lub by załatwić sobie coś, czego sami potrzebują.

Była to druga część rozmowy z o. dr. Markiem Cieślikiem SJ – wykładowcą i dziekanem Wydziału Nauk Religijnych Uniwersytetu Świętego Józefa w Bejrucie, dyrektorem Instytutu Nauk Muzułmańsko-Chrześcijańskich na tymże Wydziale oraz rektorem szkół jezuickich w Dolinie Bekaa. Jej dalszy ciąg usłyszymy w kolejnym felietonie już za tydzień, w którym poruszona zostanie kwestia edukacji i szkolnictwa w dobie kryzysu.

Cykl rozmów z naszym gościem podejmujemy w przededniu XIII Dnia Solidarności z Kościołem Prześladowanym, jakie Papieskie Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie wraz z Konferencją Episkopatu Polski organizuje co roku w druga niedzielę listopada. 14 listopada 2021 r. nasze wsparcie kierować będziemy właśnie do Libanu. Więcej informacji na ten temat znajduje się na stronie pkwp.org

Kinga Waliszewska

ACN Polska

Twój
koszyk

BRAK PRODUKTÓW