Dołącz do nas
na facebooku

Odwiedź nasz profil

Dołącz do nas
na YouTube

Odwiedź nasz kanał

Śledź nas
na Twitterze

Historia S.

Anonimowa S. (21 lat) nigdy nie zapomni tego strasznego dnia w listopadzie 2018 roku.

Historia SZdjęcie ACN: Katolicka szkoła p.w. św. Józefa zniszczona przez Boko Haram, Maiduguri, Nigeria

Przeżycia te są w niej wciąż bardzo żywe i ciągle wracają. Mieszkała wówczas z siostrami i rodzicami na farmie w północno-wschodniej części Nigerii, zaledwie kilka kilometrów od stolicy prowincji Maiduguri. Gdy grupa młodych mężczyzn otoczyła ich gospodarstwo, S., jej młodsza siostra i rodzice byli na zewnątrz. Napastnicy przyjechali na motocyklach. Zażądali od ojca, aby przekazał im dziewczynki, a jeśli tego nie uczyni, zabiją go. Trudno jest znaleźć słowa, by opisać to, co stało się potem. Gdy jej ojciec odmówił wydania córek mężczyznom, S. nagle ujrzała jego głowę w swoich rękach. Mężczyźni z islamskiej organizacji terrorystycznej Boko Haram ścięli mu głowę z zimną krwią. S. zemdlała. „Od tego momentu dręczą ją retrospekcje. Żyje w ciągłym strachu, że zostanie zabita” - wyjaśnia ks. Fidelis Bature, psycholog kliniczny i partner projektu Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie (ACN International). Jednak nie był to koniec udręczenia S. Pewnego ranka straciła przytomność, a gdy się obudziła, zorientowała się, że znalazła się w środku buszu. Dotarło do niej, że młodzi mężczyźni zabrali ją ze sobą do obozu Boko Haram. Ks. Fidelis nie opisuje nam okropnych spraw, których tam doświadczyła, mówi tylko, że „S. była wielokrotnie torturowana i maltretowana na wszystkie możliwe sposoby”. W końcu udało jej się uciec. Pokaleczona, wyczerpana i obolała spotkała starego człowieka, który pomógł jej dotrzeć do bezpiecznego miejsca. Jednak bez względu na to, jak bardzo się starała, S. nie była w stanie przypomnieć sobie, gdzie znajduje się dom jej rodziców. Dopiero po wielu godzinach udało jej się zebrać myśli i została zabrana do matki i rodzeństwa. „W tym czasie S. nie mogła mówić ani wyjaśniać, co się stało” - wspomina ks. Fidelis. Jej matka przyprowadziła ją do niego. Ustalił, że S. doznała głębokiego urazu: „Widziała duchy i ludzi bez głów. Dręczyły ją ciągłe retrospekcje, halucynacje i niepokojące myśli”. S. jest jedną z wielu ofiar Boko Haram, które otrzymują pomoc w „Human Resources and Skill Acquisition Centre for Trauma Healing” (centrum zajmujące się leczeniem traumy) prowadzonym przez diecezję Maiduguri. PKWP wspiera tę inicjatywę, ponieważ jej celem jest uzdrowienie tych, którzy zostali głęboko zranieni w swoich duszach. W centrum tym pracuje m.in. ks. Fidelis. W opisywanym regionie Nigerii tego samego losu co S. doświadczyło wiele osób. Jak podaje KAI: w Wigilię, piątek 24 grudnia niezidentyfikowani zamachowcy zastrzelili w Ogunmakin w stanie Ogun w Nigerii 38-letniego księdza Luke’a Adeleke, który wracał ze Mszy św. Wydarzenie potwierdził rzecznik policji stanowej, zaznaczając, że doszło do wymiany ognia między zamachowcami a policją. Bandyci uciekli z ranami postrzałowymi. To czwarty kapłan katolicki zamordowany w Nigerii w bieżącym roku.

Od lat tereny te są nękane przez wojujące islamskie grupy terrorystyczne, dążące do ustanowienia tzw. Państwa Islamskiego. Grupy te były źródłem wielu cierpień zarówno chrześcijan, jak i muzułmanów. „Kryzys związany z Boko Haram spowodował niewyobrażalne cierpienia. Ludzie tracą życie i środki do życia. Wielu nadal mieszka w obozach” - mówi kapłan. I to jest właśnie pole ogromnej pracy jaką wykonuje katolicka diecezja Maiduguri. W ciągu ostatnich kilku miesięcy systematycznie tworzone są programy pomocy psychologicznej według następującej procedury: eksperci szkolą tzw. świeckich doradców, którzy następnie odwiedzają obozy dla uchodźców, oferując pierwszą pomoc psychologiczną, konsultacje grupowe i wsparcie psychospołeczne. Indywidualne przypadki są rozpatrywane przez zespół dwóch specjalistów. Szczególnie ciężkie przypadki kierowane są do państwowego szpitala neuropsychiatrycznego. Ks. Fidelis podkreśla jednak, że praca ośrodka nie skupia się tylko na doraźnej pomocy psychologicznej. Organizacja pomaga również osobom wewnętrznie przesiedlonym w odzyskaniu życiowego oparcia i integracji ze społeczeństwem. „Pracujemy ze wszystkimi zaangażowanymi stronami, aby stworzyć świadomość niebezpieczeństw związanych ze stygmatyzacją, starciami między wewnętrznymi przesiedleńcami i społecznościami ich przyjmującymi, oraz potrzebą integracji społecznej” - wyjaśnia duchowny. Dzięki tej niezbędnej inicjatywie finansowanej przez PKWP, setki ludzi mogły rozpocząć nowe życie po dramatycznych przeżyciach związanych z terrorystycznymi atakami islamistów z Boko Haram. S. ma się znacznie lepiej. Przepisano jej leki i terapię. Halucynacje zniknęły. Znowu więcej je, normalnie śpi. Poczyniła duże postępy na drodze do względnie normalnego życia. W tej chwili uczy się zawodu szwaczki. Dziś S. przychodzi do ośrodka tylko na okresowe badania kontrolne. Jej terapia koncentruje się teraz na wspieraniu jej planów zawodowych i budowaniu przyszłości. S. chce zrobić coś więcej ze swoim życiem, i nie chce dać Boko Haram ostatniego słowa. A inni? Wiele dzieci rodzi się i dorasta w środku tej tragedii. Ciągłe walki pozbawiły ich niewinności i brutalnie zniewoliły. Większość z nich odkryła, że jedynym wyjściem jest wejście w szeregi armii po jednej lub drugiej stronie, nie ma znaczenia której. Najpierw dostają prosty, drewniany pistolet, potem prawdziwy. Są zmuszani zabić swojego najlepszego przyjaciela lub członka rodziny i od tej pory sieją śmierć. Zażywają narkotyki, żeby znieczulić się na to całe bestialstwo. Wtedy nie mogą już wrócić do domu. Bez korzeni i rodziny, bez szkoły czy przyszłości, wędrują, przestraszeni, terroryzując innych. Frustracja ich życia jest zgubą całego społeczeństwa. Same stają się ofiarami Nigerii.

Ks. dr Andrzej Paś
PKWP

Twój
koszyk

BRAK PRODUKTÓW