Dołącz do nas
na facebooku

Odwiedź nasz profil

Dołącz do nas
na YouTube

Odwiedź nasz kanał

Śledź nas
na Twitterze

Welcome!

Wywiad z ks. Rafałem Cyfka Dyrektorem Biura Regionalnego PKWP w Krakowie

Ks. Rafał Cyfka, dyrektor Biura Regionalnego w Krakowie „Pomocy Kościołowi w potrzebie”, od lat odwiedza Bliski Wschód, na którym oprócz konfliktów zbrojnych, trwa walka z chrześcijaństwem.

Był ksiądz w wielu miejscach, gdzie chrześcijanie są piętnowani za wiarę. Który kraj, które miasto szczególnie zapadło księdzu w pamięć?

Najbardziej w pamięć zapadł mi Irak, w tym kraju zostało przesiedlonych i prześladowanych najwięcej chrześcijan za wiarę. Dokładnie mam na myśli Równinę Niniwy, miejsce, gdzie większość osób stanowią chrześcijanie. Stamtąd z racji prześladowań tzw. Państwa Islamskiego musiało uciekać około 13 tys. chrześcijańskich rodzin. Przed oczami mam miasto Teleskof, które znajduje się niedaleko Mosulu, było to miejsce, gdzie mieszkali tylko chrześcijanie. Będąc tam półtora roku temu, nie spotkałem nikogo. Miasto wymarłe, opustoszałe, zniszczone przez wojnę. Choć już wtedy zostało odbite z rąk ISIS, to jednak było wciąż niezamieszkałe, ludzie bali się do niego wrócić, bo znajdowało się wciąż na linii frontu.

Czy oprócz zgliszczy zapamiętał ksiądz coś szczególnego?

Na murach domów można było zobaczyć arabską literę „N”. To jest oznakowanie Nazara, którego dokonują dżihadyści, znacząc swoje tereny. Kilka dni wcześniej powiewała jeszcze na wieży lokalnego kościoła flaga Państwa Islamskiego. Przy drodze, która prowadziła do tej miejscowości stały świeże groby bojowników, którzy bronili tego miasta. Widziałem także okopy żołnierzy autonomii Kurdystanu. To wszystko zrobiło na mnie ogromne wrażenie, to pokazało dramat jaki dokonał się w tamtym miejscu. Jeszcze jedno miasto, które zapisało się w mojej pamięci to Alkusz, leżące nieopodal Teleskof, które nie dostało się we władanie dżihadystów. W tym mieście znajduje się grób proroka Nahuma. Alkusz zbudowane jest u podnóża góry, a wyżej znajduje się starochrześcijański klasztor, z którego widać całą Równinę Niniwy. Widząc panoramę tego miejsca, płonące jeszcze pola od działań wojennych, to na trwałe zapisało się w mojej pamięci. To wszystko wypełniają słowa proroka Nahuma: „Jakże są pełne wdzięku na górach nogi zwiastuna radosnej nowiny, który ogłasza pokój”.

Co się czuje, gdy widzi się wokół same zgliszcza?

Widząc zburzone domy, zniszczone miasto, człowiek zadaje sobie pytania: jak mogło do tego dojść? Jak człowiek człowiekowi może coś takiego zrobić? Jak można zabijać ludzi tylko dlatego, że mają inne przekonania? Jak można przepędzać ludzi z ich domów, po czym gdy widzi się, że uciekają, strzelać do nich jak do kaczek? Człowiek zastanawia się, jak to możliwe, że wywozi się młode chrześcijanki jako nałożnice seksualne… Dodam, że najmłodsza dziewczynka sprzedana jako nałożnica seksualna miała zaledwie 5,5 roku. Na samą myśl o tym wszystkim włos jeży mi się na głowie i pytam samego siebie, jak to jest możliwe? To wszystko jest trudne do zrozumienia i wytłumaczenia.

Czy spotkał ksiądz w krajach objętych konfliktem, gdzie za wiarę w Chrystusa można zginąć, kryzys wiary u chrześcijan?

To raczej ja umacniam swoją wiarę będąc wśród nich, niż oni mieliby mieć ją słabszą. To co w tym dramacie urzeka, a zarazem zawstydza, to fakt, że oni ciągle otwarcie mówią o swojej wierze, że Bóg daje im siłę, są pewni, że jest z nimi. W Indiach spotkałem chrześcijan, którzy mówili: „Kiedyś Chrystus cierpiał za nas, to chyba dzisiaj potrzeba, żebyśmy my cierpieli dla Niego. Mogą zabrać nam wszystko, ale nie zabiorą nam naszego Boga”. Oni siebie na co dzień umacniają wiarą. Chrześcijan, którzy wyparli się Jezusa podczas prześladowań w krajach takich jak Irak czy Syria, jest naprawdę niewielu. To pokazuje jak silna jest ich wiara, nawet takie okrucieństwa, których doświadczają, nie powodują, że stawiają pytanie Bogu - dlaczego tak jest? To jest niesamowita wiara. To zawstydza mnie jako księdza.

Z czego wynika wiara tych ludzi?

Sądzę, że wypływa to niestety z konfrontacji. My w Europie nie musimy konfrontować naszej wiary z inną kulturą, cywilizacją czy religią. Oni codziennie muszą postawić sobie pytanie o chrześcijaństwo, o to świadectwo dawane Chrystusowi, o styl życia. My żyjemy w pewnym komforcie, można powiedzieć jesteśmy „obyci z chrześcijaństwem”, na każdym kroku mamy kościół, krzyż na ścianie, w telewizji mówi się o wierze. To wszystko sprawia, że pewne rzeczy zaczynają nam powszednieć. To jest jak chleb, który jemy codziennie i nie doceniamy go, dopóki np. nie przyjdzie wojna i nie będziemy głodni. Tak właśnie czasami jest z naszym chrześcijaństwem, a oni muszą codziennie się konfrontować ze swoją wiarą. To też czyni ich autentycznymi chrześcijanami, to jest ich codzienny wybór, a za tym wyborem idzie ich styl życia. Dlatego też, gdy dzieją się jakieś trudne sytuacje, to oni pierwsi wychodzą z pomocą do muzułmanów. Dobrze wiedzą, że ich współwyznawcy mordują chrześcijan, ale to jest nieważne, bo tu chodzi o człowieka, któremu trzeba pomóc.

Byłem kiedyś w Bhutanie, w którym przeważa buddyzm. To miejsce nazywane jest „krajem szczęśliwych ludzi”. Zapytałem mieszkańców, dlaczego nazywają siebie szczęśliwymi ludźmi? Odpowiedzieli mi, że każdego ranka zadają sobie pytanie o moment swojej śmierci. Następnie przez ok. 5 minut myślą o tym, jak będzie wyglądał ich ostatni dzień życia. Przez takie podejście, cieszą się tym, co mają, żyją inaczej. Podobnie jest z chrześcijanami na Bliskim Wschodzie, czy w krajach, w których są prześladowani. Postawienie sobie codziennie pytania „czy jestem chrześcijaninem?” wpływa na styl życia. Brakuje nam w Europie tego codziennego pytania o moją wiarę.

Jakby ksiądz opisał dialog międzyreligijny na Bliskim Wschodzie?

W Erbilu oraz Ankawie [północna część Iraku - przyp. red.] jest najwięcej chrześcijan. Jako uchodźcy mieszkają w blaszanych kontenerach, również z kontenerów zbudowane zostały tam przychodnie i szpitale kliniczne. Widać tam bardzo wyraźnie dialog międzyreligijny, który polega na tym, że kiedy przychodzą muzułmanie, to nikt ich się nie pyta o wiarę, nikt nie zwraca uwagi kobiecie, że na głowie nosi burkę. Każdy traktuje siebie na równi. W tamtym rejonie są chrześcijańskie szkoły, do których chodzą muzułmanie i nie ma z tym problemu. To wypływa z miłości do drugiego człowieka. Ekumenizm można zobaczyć także w Aleppo. Imam (duchowny muzułmański) zwrócił się niedawno z prośbą do arcybiskupa Aleppo, żeby ten zorganizował sierociniec dla dzieci muzułmańskich. Imam przyszedł do arcybiskupa, bo wie, że mu nie odmówi. To wypływa z wiary i ciągłej odpowiedzi na pytanie – jestem chrześcijaninem? Jak postąpiłby Jezus? Tam na co dzień muzułmanie widzą się z chrześcijanami i podkreślają, że nigdy im nie zapomną tego co dla nich robią.

A czy chrześcijanie mogą liczyć na pomoc ze strony muzułmanów?

Organizacje chrześcijańskie takie jak Pomoc Kościołowi w Potrzebie czy inne nigdy nie pytają o wiarę podczas udzielania wsparcia tam na miejscu. Niestety w niektórych sytuacjach, kiedy chrześcijanie przychodzili do Czerwonego Półksiężyca (w innych częściach Syrii, bo w Aleppo akurat nie było tego problemu), pierwsze pytanie, jakie im stawiano, to jaką wyznają religię? Bywały też sytuacje, że chrześcijanie byli przesuwani na sam koniec kolejki i jak coś zostało, to otrzymali, zdarzały się też sytuacje, że byli odsyłani. Muzułmanie zaś wiedzą, że chrześcijanie nie odmówią im pomocy.

Rozmawiał Mateusz Cieniawski.

Twój
koszyk

BRAK PRODUKTÓW