Wywiad dla portalu Luteranie.net: „Kościół, który cierpi”
10 wrz 2011Wywiad z doktorem Tomaszem M. Korczyńskim dla luteranie.net.
Rozmawia Robert Szmigielski
Robert Szmigielski: Czy spotkanie z ambasadorem Islamskiej Republiki Iranu w RP może mieć realny wpływ na los pastora Yousefa Nadarkhaniego, który został skazany na karę śmierci?
Tomasz M. Korczyński: Dobrze, że zaczyna Pan od tego wątku. Jest to news newsów. Otrzymaliśmy list od ambasadora po spotkaniu, dokładnie o godzinie 12.15 dzisiaj, czyli dziesiątego sierpnia (10.08 2011), w którym prosi o sprostowanie informacji dotyczących tego spotkania, twierdząc, że nie wszystkie informacje zostały przekazane, oraz, że w ogóle ukazała się za krótka informacja, która pojawiła się w mediach na ten temat. Jest to kilka punktów. Ambasadorowi chodzi o to, że jak twierdzi – nie przedstawiliśmy zbyt pozytywnej strony Iranu. Tylko problem Iranu polega na tym, że wprawdzie nie prześladuje w sposób krwawy, brutalny Żydów, Ormian, chrześcijan prawosławnych, czy w ogóle Kościoła prawosławnego, który jest tam Kościołem starożytnym, na tych terenach, ale zarazem problem prześladowań dotyczy protestantów. W Islamskiej Republice Iranu prześladuje się dzisiaj Kościoły domowe – nowe ruchy protestanckie, które nie mają żadnych praw. Dochodzi do najść policji, napadów, łapanek, tortur w bazach wojskowych, więzieniach i to był powód naszego spotkania. My broniliśmy, jako katolicy protestanta pastora Yousefa Nadarkhaniego, który został skazany na karę śmierci za ewangelizację i apostazję, na podstawie prawa, które jeszcze nie obowiązuje w Iranie. Dopiero zaczyna toczyć się praca nad tym artykułem o apostazji, że apostazja, czyli odejście od islamu będzie karane śmiercią w Iranie.
Natomiast pastor Nadarkhani został skazany można powiedzieć in futuro – na przyszłość, z tego powodu, że był muzułmaninem. Toczy się całe dochodzenie w tym temacie. Wracając bezpośrednio do Pana pytania – uważam, że tak. Władze państw dyktatur, państw totalitarnych, państw, gdzie nie liczy się prawo człowieka i wolność religijna muszą wiedzieć o tym, że Polska, czy też Unia Europejska, a w tej chwili Polska przewodniczy UE pamięta o tych ludziach. Dlatego taki nacisk, taka presja i takie spotkania mają uzmysłowić państwom reżimu, a Iran jest państwem reżimu, że nie zapominamy o tych ludziach i znamy ich z imiona i nazwiska, aby przynajmniej to wiedziały. Ambasador obiecał, że informacja na temat naszego spotkania i nasze wstawienie się za pastorem zostanie przekazane bezpośrednio prezydentowi Ahmadineżadowi. W związku z tym można powiedzieć, że dzieli nas od prezydenta Iranu tylko jeden człowiek – Pan Ambasador. Spotkanie zresztą odbyło się w bardzo sympatycznej atmosferze, pozytywnej. Więc myślę, że na pewno tak, tym bardziej, że tych spotkań było już wiele. Niestety w ostatnim czasie Ambasador Turcji odmówił spotkania. A byłoby to zapewne jeszcze ciekawsze spotkanie, pod tym względem, że Turcja aspiruje do UE, a tym kraju prześladuje się chrześcijan.
Robert Szmigielski: PKWP jest organizacją katolicką, która w raporcie „Prześladowani i zapomniani” – raport o prześladowaniach chrześcijan w latach 2009 – 2010 wielokrotnie wymienia przykłady prześladowania protestantów i Kościołów protestanckich. Nie ograniczacie się jedynie do opisywania sytuacji Kościoła katolickiego. Jak rozumie Pan ekumenizm?
Tomasz M. Korczyński: Ekumenizm rozumiem, jako porozumienie, współpracę wszystkich Kościołów chrześcijańskich w jakimś bardzo istotnym celu. To znaczy tam gdzie mamy naprawdę wspólne korzenie i tam gdzie są wspólne doświadczenia często tragiczne. Dla mnie pomoc prześladowanym chrześcijanom jest naprawdę jednym z kluczowych dowodów i przykładów na to, że możemy porozumieć się i wspólnie, wspólnymi siłami obronić ludzi, którzy cierpią dzisiaj za to, że są wyznawcami Jezusa Chrystusa. Tak naprawdę nic nas nie dzieli w takiej kategorii, jeżeli zarówno katolik, jak i protestant, czy prawosławny poddawany jest torturom, więzieniom, sprzedaży, jako niewolnik, szykanom, blokowaniu możliwości awansu w pięćdziesięciu krajach świata. Niezależnie od denominacji, prześladowanie jest wyzwaniem właśnie i drogą ku temu, aby móc podjąć dialog ekumeniczny. To jest myślę wspaniały przykład, że jednak ekumenizm istnieje i zresztą my udowadniamy to, bo Pomoc Kościołowi w Potrzebie współpracuje z Głosem Prześladowanych Chrześcijan, czyli z The Voice of the Martyrs, to jest z międzynarodową organizacją protestancką. Współpracujemy z Open Doors, która jest ponaddenominacyjną organizacją. Spotykamy się, rozmawiamy, myślimy o wspólnych inicjatywach, także jest to forma ekumenizmu.
Robert Szmigielski: Czy katolicy i protestanci w Polsce są świadomi często tragicznego losu współwyznawców na Świecie?
Tomasz M. Korczyński: To też trudne pytanie. Nasza organizacja w Polsce zaczęła stosunkowo niedawno funkcjonować, chociaż jesteśmy organizacją, która istnieje od 1947 roku. Jesteśmy młodsi zaledwie o dwa lata od ONZ. Natomiast w Polsce biuro zostało utworzone w 2006 roku. Tak naprawdę ta wiedza i tutaj biję się w piersi, również moja była nikła na ten temat. Pamiętamy, co błogosławiony Jan Paweł II powiedział o prześladowaniach XX wieku, – że to był najkrwawszy wiek w historii Kościoła. XXI wiek nie zapowiada, żeby miało być lepiej. Nasze dane, nasze statystyki mówią o nasilającym się problemie, o tendencji zwyżkowej prześladowań. I tak naprawdę w Polsce jest niezwykle mała wiedza na ten temat. Myślę, że bardziej wśród nowych ruchów protestanckich jest ta świadomość, istnieje, ale w Kościołach nazwijmy to tradycyjnych, historycznych, ta świadomość jest nieznaczna. Ja wcale nie krytykuję tego zjawiska, ponieważ, w jakiś sposób bardzo trudno jest się zdystansować.
My widzimy dzisiaj wolność Kościoła w Polsce. Nie mamy problemów z wyznawaniem wiary takiej jak straszliwe restrykcje istnieją w Chinach czy w Iranie. My widzimy syty Kościół w Polsce. Niezależnie od denominacji, więc bardzo trudno się do tego zdystansować, ale jeżeli cofniemy się w lata czy do epoki nazizmu, krótkiej na szczęście, czy to epoki dłuższej – socjalizmu – sowieckiej okupacji Polski to Polacy są w stanie sobie bardziej sytuację prześladowanego Kościoła wyobrazić niż obywatele, społeczeństwa czy państw UE na Zachodzie, – czym jest komunizm, czym jest prześladowanie chrześcijaństwa, bo my mamy swoich męczenników, mamy swoje ofiary tych prześladowań, chociażby błogosławiony Jerzy Popiełuszko i także wielu innych kapłanów katolickich, protestanckich, prawosławnych w Rumunii, Albanii, w Niemczech podczas prześladowań nazistów Kościoła protestanckiego.
Tak naprawdę te kraje, które miały takie doświadczenia, a szczególnie społeczeństwa tych krajów są w stanie łatwiej to sobie wyobrazić, natomiast wciąż niestety jest to temat tabu, który – wielokrotnie się o tym przekonywaliśmy, jest blokowany przez media. On nie przedostaje się do opinii publicznej i tak naprawdę to nie jest wina wiedzy opinii publicznej, jako takiej, tylko po prostu mediów, które wolą informować Polaków na temat kolejnych transferów politycznych z jednej partii do drugiej, a nie informują o naprawdę poważnych tragediach, które dotykają wielu chrześcijan, bo chrześcijaństwo jest religią najbardziej prześladowaną, co nie ma niestety wśród socjalliberalnych mediów w Polsce i na Zachodzie uznania.
Robert Szmigielski: Na czym polega praktyczna działalność organizacji monitorujących i zajmujących się obroną prześladowanego Kościoła? Czym i w jakim zakresie zajmuje się PKWP?
Tomasz M. Korczyński: My zbieramy informacje na temat ofiar i tych ludzi, którzy są prześladowani. Jesteśmy można powiedzieć taką kroniką zapisującą wydarzenia. Tutaj wspomniał Pan o raporcie PKWP, to jest w polskiej edycji trzeci raport – „Prześladowani i zapomniani”, natomiast od lat osiemdziesiątych nasza organizacja wydaje ten raport i to jest zapis sytuacji Kościoła cierpiącego. To oblicze prawdziwe, nie tylko Kościoła w chwale, ale również Kościoła, który cierpi. My zapisujemy, jesteśmy głosem tych, którzy tego głosu nie posiadają, bo są kneblowani w państwach totalitarnych. Nasza działalność nie tylko skupia się na informacji. Nasz założyciel, Holender Ojciec Werenfried van Straaaten mówił o trzech podstawowych krokach, czyli o modlitwie, informacji i wsparciu materialnym. Jeżeli chodzi o modlitwę, tutaj mamy bardzo rozbudowany arsenał, który wyrobiliśmy w ciągu tych lat, przede wszystkim Kalendarz Modlitw. Każdego tygodnia modlimy się za inny kraj i informujemy przy okazji o tym kraju, w którym cierpią i prześladowani są chrześcijanie.
Warto zaznaczyć, iż to nie tylko są kraje prześladowań bezpośrednich, ale także takie kraje, gdzie zauważamy pewne tendencje, które mogą zmienić właśnie w tym kierunku negatywnym drogę rozwoju danego kraju, czy może lepiej wystąpienia regresu -. W tym tygodniu modlimy się za sukces naszej kampanii Pomoc dla Somalii. W następnym będziemy się modlić za Pakistan, w którym będziemy promować kampanię Głosu Prześladowanych Chrześcijan zbierającej podpisy pod petycję uwolnienia pakistańskiej chrześcijanki, Asii Bibi, skazanej na karę śmierci za rzekome obrażenie osoby Mahometa. Tak, w Pakistanie skazuje się ludzi za fałszywe zeznania. A więc modlimy się i zarazem informujemy przy okazji raportów i szeregu kampanii, które prowadzimy o sytuacji cierpiących chrześcijan w świecie. Co kilka miesięcy mamy kampanię. Ta najbardziej znana, kluczowa to „Dzień Solidarności z Kościołem Prześladowanym”. Kościół katolicki w Polsce – Biskupi, Episkopat uznał, iż każda druga niedziela listopada, będzie dniem modlitwy za prześladowanych chrześcijan i my, jako PKWP jesteśmy głównym organizatorem tego dnia. W tym roku będziemy modlić się za prześladowany Kościół w Sudanie.
Wcześniej modliliśmy się za Irak – gdzie obserwujemy bardzo tragiczną sytuację chrześcijan, a pierwszy dzień dotyczył Indii. W tej chwili to jest już trzeci Dzień Solidarności. Przy okazji zapraszamy Biskupów danego kraju i omawiamy szczegółowo jego sytuację. To jest pierwszy i drugi krok, informowanie i modlitwa jednocześnie. I wsparcie materialne. Wspieramy projekty w 130 krajach świata. Mamy restrykcyjne podejście do realizacji projektów, ponieważ są to projekty, które stworzyły osoby będące na miejscu w danych krajach. One muszą mieć zgodę Biskupa miejsca na ich realizację. Jeżeli nie ma tej zgody, to wtedy PKWP nie udziela tej pomocy. Mamy bardzo duże zaufanie do pasterzy Kościoła. Projekty najczęściej dotyczą ewangelizacji i duszpasterstwa Kościoła ubogiego, który nie potrafi się sam bronić i nie ma dochodu, bo mówimy o krajach, gdzie Kościół często jest zakazany, nie ma osobowości nawet prawnej, jak Kościół katolicki w Iranie czy w Turcji, jeżeli wymieniamy kraje islamu zarówno strony szyickiej, jak i sunnickiej. Więc tutaj pomoc zewnętrzna jest bezwzględnie potrzebna i wymagana, aby utrzymać seminarzystów, świeckich katechetów, kapłanów, siostry zakonne.
Dostarczamy środków materialnych na budowę kościołów, które zostały spalone, zniszczone, zdewastowane i należy je odbudować. Projekty realizujemy w postaci dostarczania środków na transport. Dla nas wyobrażenie księdza w samochodzie jest strasznym stereotypem, jeżeli wyobrazimy sobie sytuacje, gdzie np. w Indonezji, na tych wyspach trzeba docierać do parafian motorówką. Sam kapłan motorówki nie zbuduje. Są też łodzie, które finansujemy, motorowery, rowery, motocykle. To ma sens, jeżeli sobie wyobrazimy ogromne stepy Kazachstanu, gdzie jedna parafia ma obszar Polski. Kapłan musi przemieszczać się w jakiś sposób i musi mieć dogodne środki transportu, więc to są tego typu zadania. Ponadto publikujemy Biblie dla dzieci, dostarczamy Biblie w językach regionalnych, lokalnych, często w dialektach. To jest taki też sztandarowy program – „Biblia dla dzieci”. Z jednej strony taka książeczka przybliża dzieciom Boga. Pokazuje i mówi słowem o Bogu i jednocześnie jest ona kolorowa, z obrazkami. Często dzieci, dzięki nim uczą się języka ojczystego, własnego rodzimego języka np. suahili. Kto by wymyślił Biblię z suahili, czy w regionalnych dialektach?
W tej chwili to są już 164 języki świata. Myślę, że to jest wspaniały projekt. Innym jest wsparcie rodzin chrześcijańskich z Betlejem, gdzie utrzymujemy można powiedzieć chrześcijan – nie tylko katolików, ale też protestantów, którzy często nie mają – a jest to Autonomia Palestyńska, gdzie panuje Fatah – możliwości rozwoju zawodowego, bo też takie prześladowanie istnieje – blokowanie rozwoju na obszarze zawodowym. To są często ludzie młodzi, którzy skończyli studia np. Uniwersytet Katolicki w Betlejem czy innych miejscach tego bytu autonomicznego. I tak naprawdę nie mają możliwości otrzymania pracy. Więc oni zostają rzemieślnikami – wyrabiają różne dewocjonalia np. różańce, które my kupujemy od nich i sprzedajemy tutaj, aby oni mieli możliwość życia. Po prostu egzystencji, bo bezrobocie tam sięga blisko 50%. Jeżeli jest praca to tylko dla muzułmanów. To jest rodzaj wsparcia finansowego, ale jednocześnie symboliczna więź, bo otrzymujemy różaniec, krzyż, ozdoby choinkowe z drzewa oliwnego i mamy łączność z miejscem gdzie narodził się Jezus Chrystus. Idąc dalej, mamy projekt w Chartumie w Sudanie, który dotyczący dzieci – „Wychowywać, aby ocalić” i jest firmowany przez samego kardynała Wako. Sudan i Afryka w tej chwili to jest nasz priorytet.
Każdy papież, który był w historii naszego dzieła, czy raczej my, którzy jako dzieło byliśmy w historii papiestwa mieliśmy wytyczone określone priorytety. Ponieważ jesteśmy jedyną organizacją katolicką, która podlega bezpośrednio Stolicy Apostolskiej i funkcjonujemy na prawie papieskim. Zarówno Pius XII po wojnie, bezpośrednio zgodził się na to żeby pomagać uchodźcom niemieckim. Holendrzy i Belgowie pomagali swoim wczorajszym wrogom – to taki piękny akt miłosierdzia. Następny papież Jan XXIII wytyczył drogę w stronę Ameryki Łacińskiej, Paweł VI w kierunku Azji, a za czasów Jana Pawła II pomagaliśmy blokowi wschodniemu, czyli państwom za żelaznej kurtyny, w tym Polsce. Polska naprawdę najwięcej otrzymała pomocy w czasach komunizmu, czego sztandarowym przykładem jest „Arka Pana” w Nowej Hucie. To był ważny projekt i ludzie się wokół niego gromadzili i budowali go w Nowej Hucie, w miejscu bez Boga. To dowód na to jak ważny jest kościół, jak ważny jest budynek. Ktoś może powiedzieć, że pieniądze, które idą na budowę kościoła to absurd.
I jeżeli mamy bardzo prostą, jeżeli nawet nie prostacką wizję świata, czy dość płytką to możemy popatrzeć na to w ten sposób, że co pięć minut mamy w Polsce kościół, więc po co więcej. No, ale troszeczkę trzeba tę perspektywę rozciągnąć, bo w tych krajach, o których mówimy kościoły są po prostu rzadkością. Katolicy codziennie przemierzają pieszo na jedną Mszę 35 kilometrów w jedną tylko stronę. Tak jest np. w Wietnamie. Ludzie potrzebują tego kościoła. To są miejsca, gdzie spotyka się całe życie duchowe i często Kościół jest jedyną organizacją, która pomaga im funkcjonować w codzienności. Wspiera ich, daje rozwój edukacyjny, moralny, jest obrońcą, będąc obrońcą wartości demokratycznych, wolności religijnej i praw człowieka. W Egipcie od najmłodszych lat ludzie są związani z Kościołem, gdzie mają pracę, bo Kościół się organizuje, jako mniejszość prześladowana. Tak naprawdę Kościół daje wytyczne jak funkcjonować w świecie. Także Sudan nie miałby szans rozwoju bez Kościoła. 85% projektów w Sudanie Południowym – nowym państwie świata od 9 lipca – realizowanych jest przez Kościół katolicki. Jako organizacja jest on obdarzony zaufaniem, także przez inne organizacje świeckie. Nie będziemy organizować i przekazywać pieniędzy watażkom. Przekazać fundusze Omarowi Al Baszirowi – prezydentowi Sudanu, przestępcy i ludobójcy, który jest ścigany listem gończym Międzynarodowego Trybunału Karnego, to oznaczałoby podobnie jak u Mubaraka – przekazanie pieniędzy na jego konta prywatne.
A ONZ przekazuje. Tak naprawdę w takich krajach Kościół jest tą instytucją, która najlepiej wie, na co i w jaki sposób przekazywać efektywnie pieniądze Darczyńców. Później jest to sprawdzane przez delegacje, które na miejscu mają zapoznać się czy rzeczywiście projekt został zrealizowany.
Robert Szmigielski: Jak wygląda sytuacja Kościoła katolickiego w Chinach? Myślę o tzw. Kościele katakumbowym działającym w podziemiu i dochowującym wierności papieżowi Benedyktowi XVI. Skąd taka wrogość komunistycznego reżimu wobec Kościoła?
Tomasz M. Korczyński: Nie można powiedzieć, by to byli głupi ludzie. Myślę tu o oczywiście komunistach. Wiedzą dobrze, jaką siłą jest Kościół, chociażby wystarczy, aby poczytali historię nie odległą w Polsce, co Kościół dał ludziom, a dał im wolność tak naprawdę. Bo oni tam skupiają się wokół wolności i to jest taka sfera demokracji. Co ciekawe, komuniści atakują katolików i protestantów i tutaj także jest odpowiedź na Pana pytanie. Powiedział Pan „Kościół katakumbowy”. Nie ma jednego Kościoła katakumbowego w sensie denominacji. Ten Kościół katakumbowy jest przekrojowy na wszystkie denominacje – czy to są protestanci, czy to są prawosławni czy to są katolicy, bo istnieją odbicia zwierciadlane w sensie niestety negatywnym. Każdy z tych Kościołów ma odpowiedniki, które są Kościołami oficjalnymi.
Zarówno protestanci mają taki Kościół oficjalny, jak i katolicy. Reżim chce w ten sposób uśmierzyć siłę działania, aby mieć wszystko pod swoją kontrolą. Tak naprawdę, jeżeli jesteś katolikiem czy protestantem w danym Kościele oficjalnym to masz większą szansę na „spokojne” oddawanie czci Bogu. Jednak najczęściej ludźmi, którzy są pasterzami Kościoła, są ubecy, to ludzie ustawieni przez Komunistyczną Partię Chin – KPCH. Tak naprawdę nie mają oni nic wspólnego z wiarą chrześcijańską. Są to ludzie świeccy, którzy stają się biskupami i są kontrolerami życia duchowego, co jest jakąś patologią – powiedzmy to sobie wprost. Reżim komunistyczny boi się tak naprawdę, atakując w ostatnich tygodniach, a od maja rozpoczęto silne, brutalne prześladowanie Kościoła protestanckiego w różnych częściach Chin, głównie w Pekinie. Komuniści widzą, że w pewnym momencie nadejdzie kres.
Tak naprawdę każde zgromadzenie wolności i ku wolności czy jest to sfera stricte demokratyczna czy też duchowa niszczy ten moloch materialistycznej ideologii i ludzie przestają w nią wierzyć. Tylko czy tysiąc osób, które są obecnie prześladowane w Pekinie może coś zmienić? To też jest paradoks, że komuniści boją się właściwie niewielkiej garstki chrześcijan. Większość Chińczyków to ateiści lub buddyści, więc Kościół to jest promil w kontekście miliarda trzystu milionów ludzi. To jest ta obawa, że nie można kontrolować wszystkiego. Stąd ta agresja i taka mocna nienawiść.
Robert Szmigielski: Czy w najbliższym, przewidywanym okresie możliwa jest według Pana zmiana sytuacji chrześcijan w Korei Północnej, gdzie za wyznawanie Chrystusa trafia się do obozu koncentracyjnego?
Tomasz M. Korczyński: Tak naprawdę Korea Północna otwiera listy, wszystkich organizacji, gdzie jest mowa o największych prześladowcach Chrystusa. Korea jest numerem jeden. Tam są obozy koncentracyjne, ludzi się morduje, są egzekucje, właściwie niekontrolowane, nie wiemy właściwie, co się dzieje za granicą z Koreą Północną, po mimo tego, iż docierają do nas świadkowie, którzy wyszli z tych obozów kaźni. Cała Korea Północna jest jednym wielkim obozem koncentracyjnym. Jeżeli spojrzymy na mapę, za pomocą Google, czy na mapy świata z kosmosu to jest to wielka ciemność. Tam jest naprawdę ciemność, nie tylko fizyczna, ale również to jest duchowa ciemność. Kościół katolicki został tam wytrzebiony. 300 tysięcy osób, kapłanów, sióstr zakonnych, biskupów zostało wymordowanych już w latach pięćdziesiątych. To był Kościół, który się nie zwykle mocno rozwijał w Pjongjang (Phenian), natomiast został wybity, fizycznie eksterminowano chrześcijan i w tej chwili jest to jakaś garstka i to jest Kościół zupełnie katakumbowy, do którego nie mamy często nawet możliwości dotarcia.
Tutaj protestanci są bardziej aktywni. Po stronie południowo – koreańskiej wysyłają ulotki, Biblie, mają kontakt z tym Kościołem. Natomiast Kościół katolicki może trwać jak istnieją struktury, jeżeli ich nie ma no to nie może realnie Kościół działać, musi być on widzialny. Bardzo trudno jest, więc dotrzeć do katolików. Jeżeli chodzi o Pana pytanie – mieliśmy nadzieję, przynajmniej nadzieję, a także media ją miały – utrzymując, iż kiedy został namaszczony na nowego przywódcę KRLD oficjalnie, został generałem całej armii, Kim Un, syn dyktatora, a właściwie przestępcy i bandyty, a nawet bym powiedział psychopaty Kim Dzong Ila, – iż nastąpią zmiany. Ja natomiast nie miałem wątpliwości, że sytuacja się nie zmieni i Un pokazał natychmiast swoją władzę, kiedy doszło prawie do wojny jak pamiętamy z Koreą Południową, kiedy rozpoczęły się naloty na jedną ze spornych wysp. Ja nie widzę szans dla Korei Północnej. Straszne jest to, co mówię, ale tutaj cały świat musiałby bardzo mądrze przemyśleć strategię, bo zabijając dyktatora czy usuwając go ze stanowiska jak w przypadku Mubaraka, Kadafiego, czy wcześniej Saddama Husajna sytuacja była o tyle łatwiejsza, że ci ludzie byli powiedzmy „cywilizowani”, to znaczy mieli dostęp do mediów, wiedzieli, co to są prawdziwe wolności, swobody demokratyczne, co to jest Facebook.
Tu jest inaczej, bo mamy do czynienia z cywilizacyjną pustynią, gdzie Koreańczycy z Północy nie wiedzą, co to jest pralka czy telefon. Usunięcie dyktatora niczego nie zmieni. Co się stanie z tymi 24 milionami ludzi? Gdzie oni pójdą? Pójdą do Korei Południowej? Otworzą się nagle granice? To nie będzie taka sama sytuacja jak w przypadku Berlina Wschodniego i Berlina Zachodniego, w Berlinie Wschodnim – powtórzę ludzie byli cywilizowani, a tam nie ma niczego. Najmądrzejsze byłoby wprowadzenie dyktatury, czyli zmianę systemu z totalitarnego na dyktaturę, aby ten dyktator, który byłby ustalony odgórnie, powiedzmy przez ONZ czy państwa silne w jakiś sposób przygotowywał ludzi, ukazywał im perspektywę zmian na rzeczywistość, ale to są fikcje politologiczne czy pseudopolitologiczne. Niestety sytuacja w KRLD nie ulegnie zmianie, bo trzeba pamiętać, iż najbardziej na utrzymaniu sytuacji w Korei Północnej zależy Chinom, które są źródłem zła w Azji, Chiny wysyłają swoich specjalistów do Wietnamu, do Laosu, do Korei Północnej, transportują broń do Afryki, do Erytrei, do Zimbabwe. Naprawdę to od Chin zależy bardzo dużo, a im zależy na utrzymaniu reżimu, bo jest on kartą przetargową w rozmowach z Zachodem. Do póki będzie trwał komunizm w Chinach, tak długo trwać będzie totalitaryzm w Korei Północnej, będącej na utrzymaniu Chin. Ale przecież komunizm w Chinach nie będzie trwać wiecznie, upadały nie takie potęgi – Rzym, Grecja, ZSRR.
Robert Szmigielski: Jaka jest rola Polski w procesie upominania się o prawa chrześcijan w świecie? Jak układa się współpraca między PKWP oraz GPCH a Parlamentem i polskimi euro parlamentarzystami?
Tomasz M. Korczyński: Za bardzo zasadne widzę te działania. Ta współpraca jest bardzo ważna, bardzo potrzebna, bo Polska, może nie tyle dla nas, bo my mamy ciągle jakieś poczucie kompleksu narodowego, ale w świecie, ale w tych krajach gdzie są prześladowani chrześcijanie np. w Wietnamie, Polska jest symbolem „Solidarności”, papieża, Popiełuszki, ofiar, męczeństwa i jednocześnie walki o wolność w swojej historii. Tak naprawdę nasz głos jest nie zwykle mocno słyszany. Nam się wydaje, że jesteśmy mało istotni z punktu widzenia gospodarczego, natomiast z punktu widzenia symbolicznego czy jakiejś siły walki o demokrację czy o wolność jesteśmy bardzo ważni, dodatkowo doceniani, jeżeli podejmujemy takie działania. Gorzej, jeżeli politycy w Polsce często o tym zapominają. Jest natomiast jeden polityk bardzo zaangażowany w tę kwestię – obrony prześladowanego Kościoła. Jest nim Jan Filip Libicki (PO).
Poseł, dzięki, którego zaangażowaniu powstał Zespół Parlamentarny ds. Przeciwdziałania Prześladowaniom i Dyskryminacji Chrześcijan w Świecie. Zaprasza do Sejmu RP ambasadorów różnych krajów na spotkania, w których uczestniczymy także my, zarówno PKWP jak i GPCH. Rozmawiamy z ambasadorami na temat prześladowań. W ostatnim czasie zespół parlamentarny został umocniony obecnością wiceministra spraw zagranicznych. Pan Radosław Sikorski wydelegował swojego ministra do tego, abyśmy mu przedstawiali sytuację. Europarlament jest aktywny, szczególnie w postaci polskiej strony. Tu myślę o Pawle Kowalu (PJN) o Konradzie Szymańskim (PIS) o posłach z Polski, którzy bardzo mocno optowali za tym, aby pojawiła się rezolucja w Parlamencie Europejskim na rzecz prześladowanych chrześcijan. Tutaj także nasza organizacja lobbowała, jesteśmy nawet wymienieni z nazwy w tej rezolucji. Opierano się na naszych raportach i na naszych danych. Przez długi czas przewodnicząca, Pani minister spraw zagranicznych UE – Ashton nie chciała wymienić z nazwy chrześcijan, którzy są prześladowani, ale determinacja posłów polskich doprowadziła do powstania tej rezolucji.
Wymieniono w niej też kraje będące krajami problemu. Takie działania, ktoś może powiedzieć polityczne i kończące się na rozmowach, w dużej mierze ukazują krajom prześladowań, iż są one na celowniku krajów Zachodu. Dużo zależy także od Stanów Zjednoczonych. Jeżeli Zespół pojawi się w nowym Sejmie, po wyborach, jesteśmy gotowi nadal służyć wiedza ekspercką w ukazywaniu problemów w krajach prześladowań chrześcijan.
Robert Szmigielski: Czego możemy uczyć się od prześladowanych braci w krajach islamskich oraz rządzonych przez komunistyczne reżimy?
Tomasz M. Korczyński: Wielu rzeczy, przede wszystkim wytrwałości w wierze, siły, ufności w Boga, ufności do ludzi, bo często są oni pozostawieni wyłącznie naszym modlitwom. My, jako chrześcijanie jesteśmy zobowiązani do tego, żeby upominać się w modlitwach przed Bogiem, przed Stwórcą tego świata, przed Jego Trybunałem, domagać się sprawiedliwości i pomocy dla prześladowanych i dla nich osobiście łaski wytrwania. Jeżeli my tego nie będziemy robić to pewnego dnia, kiedy nadejdzie Sąd Ostateczny, a każdy z nas stanie przed Sądem Bożym – Jezus zapyta się czy powie wprost, że nas nie zna, ponieważ nie opiekowaliśmy się tymi najmniejszymi, którzy cierpieli w Jego imię. To jest wielkie wyzwanie dla nas. My możemy się od tych ludzi uczyć wiary, cierpliwości, pewności, że ich sprawa jest słuszna, a także umiejętności stawania w prawdzie, bycia jednoznacznym w swoich postawach.
Nie być dwuznacznym, nie być dwulicowym, tylko mówić tak, tak, nie, nie. Tak naprawdę to my otrzymujemy więcej od tego Kościoła prześladowanego, niż możemy im dać. Ich krew, ich cierpienie przekłada się na naszą sytość. Mamy duże zobowiązania wobec nich, o których nie możemy zapominać, bo to będzie nas dużo kosztować.
Doktor Tomasz M. Korczyński reprezentuje Pomoc Kościołowi w Potrzebie (Kirche in Not). Absolwent socjologii Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. W czerwcu 2009 roku obronił pracę doktorską pt. „Obraz Niemców w świadomości polskiej młodzieży akademickiej. Analiza socjologiczna zjawiska stereotypu narodowego”. Jako członek Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie zajmuje się serwisem informacyjnym oraz inicjatywą Kalendarz Modlitw przybliżającą sytuację prześladowanych chrześcijan w świecie. Współpracuje między innymi z Radiem WNET, Radiem Warszawa, Radiem EM, Radiem Emaus, 1 Programem Polskiego Radia, Radiem Niepokalanów, Radiem Rodzina. Jest niezależnym publicystą Salonu24.pl Autor książki „Młodzi w dialogu z Papieżem”.
Pomoc Kościołowi w Potrzebie: Międzynarodowa organizacjakatolicka organizacja niosąca pomoc prześladowanemu Kościołowi w świecie. Jej założycielemjestHolender Ojciec Werenfried van Straaten (1913-2003). 7 grudnia 1947 roku napisał on artykuł pod tytułem „Nie ma miejsca w gospodzie”, w którym wezwał do udzielenia egzystencjalnej i duchowej pomocy Niemcom i do pojednania z wczorajszymi wrogami. Był to moment narodzin „Kirche in Not-Ostpriesterhilfe”. W 1952 roku Ojciec Werenfried rozpoczął niesienie pomocy Kościołowi za żelazną kurtyną, a od 1957 roku, także Polsce. Od 1962 roku na prośbę papieża Jana XXIII rozpoczął działalność na rzecz Ameryki Łacińskiej. Obecnie PKWP prowadzi działalność uświadamiającą i informującą o sytuacji chrześcijan w krajach gdzie są oni prześladowani. Ponad to organizacja prowadzi szereg projektów niosących konkretną pomoc potrzebującym Kościołom.