
Wychowani na tej i dla tej ziemi. S.O.S. dla Ziemi Świętej
16 lip 2024Mówią o pokoju, choć w ich domu trwa rywalizacja o to, kto bardziej będzie w stanie zranić drugiego. Wielu z nich, przytłoczonych obrazem pustych ulic i zamkniętych sklepów, dalej żyje w Ziemi Świętej. Pozostanie w swoim domu to dla nich misja, by wśród podziałów szukać pomostów. Świadectwo pokoju, jakie niosą chrześcijanie, nagłaśnia Pomoc Kościołowi w Potrzebie.
Ziemia Święta, podzielona murem, a po obu stronach chrześcijanie. W Betlejem przytłoczeni obrazem pustych ulic, bo bez pielgrzymów nie mają po co otwierać swoich sklepów. W Jerozolimie spragnieni, by znowu usłyszeć polskie pieśni na Via Dolorosa. Pomoc Kościołowi w Potrzebie dotarła do nich przed Wielkanocą. Pracownicy papieskiej organizacji byli po jednej i drugiej stronie muru. Wysłali im komunikat, że Ziemia Święta potrzebuje ich świadectwa.

Do PKWP docierają informacje o co najmniej kilkudziesięciu rodzinach, które myślą o tym, by wyjechać. O. Jerzy Kraj OFM, dyrektor Centrum Informacji Chrześcijańskiej w Jerozolimie, przypomina, że chrześcijanie żyją w dwóch społecznościach: izraelskiej i arabskiej, których relacje nazwał rywalizacją o to, kto będzie w stanie bardziej zranić drugiego. „Dlatego można użyć określenia, że chrześcijanie znaleźli się między młotem a kowadłem. Starają się tak żyć, by tym, którzy oddalili się od siebie, pokazać drogę spotkania” – zauważa o. Kraj.
Ewa Rishmawi, która w Betlejem mieszka od 36 lat, w rozmowie z Pomocą Kościołowi w Potrzebie, prosi, by pamiętać o Ziemi Świętej w modlitwie. „Ludzie często pytają, co mogą zrobić. Módlmy się, bo tym, czego najbardziej chcemy, jest pokój” – wyjaśnia.
Roni Tabash pracuje w sklepie, jaki założył jego dziadek. Rodzinny biznes ciągnie się już od blisko 90 lat. Żyje z niego kilkadziesiąt rodzin, które w warsztatach przygotowują przeznaczone do sprzedaży pamiątki z drewna oliwnego. „Naszą misją jest pozostać w Ziemi Świętej, nawet jeśli nie ma pracy” – zaznacza Roni, który doskonale radzi sobie z językiem polskim, a swój sklep nazywa polską ambasadą.

Pomoc Kościołowi w Potrzebie miała okazję widzieć, jak pracują chrześcijanie w swoich warsztatach. Miral zajmuje się przygotowaniem różańców i bransoletek. „To moje główne źródło utrzymania. Mam nadzieję, że nasze wyroby dalej będą kupowane” – powiedziała. Inna z kobiet, również przygotowująca różańce, wyjaśniła, że pracuje w warsztacie od 15 lat, a rzemiosła nauczył ją tata.
„Każdy zakup pamiątek, jakie wykonują chrześcijanie, wspiera ich obecność w Ziemi Świętej. Potrzebujemy wspólnoty, żywych kamieni” – podkreśla o. Jerzy Kraj.
Nour z Betlejem, której świadectwo opublikował Łaciński Patriarchat Ziemi Świętej, wyjaśniła na nagraniu, że wobec tego wszystkiego, co dzieje się w regionie, wiara stała się dla niej siłą. „Nie wolno nam zapomnieć, że jako dzieci Boga wszyscy mamy nadzieję i ufamy, że On jest z nami i nie opuści nas w takich okolicznościach” – zaznaczyła. Z jej ust padł apel do światowych przywódców, by wspierali pokojowe sposoby zakończenia konfliktów na całym świecie.
35-letni Jeries, mąż i ojciec, podkreśla, że chrześcijanie chcą zostać w swoim domu. „By uratować nasze kościoły. Jeśli odejdziemy, one zamienią się w muzea, a wtedy nie będzie tutaj ludzi, którzy wypełnią je swoją modlitwą” – tłumaczy.

„Chrześcijanie chcą byś pomostem łączącym dwie społeczności, które są w trakcie wojny” – mówi o. Jerzy Kraj. Praca, jaką wykonują, rozpoczyna się już w szkołach, gdzie do najmłodszych dociera przesłanie o szacunku, tolerancji i współistnieniu.
Biuro Prasowe PKWP Polska