Dołącz do nas
na facebooku

Odwiedź nasz profil

Dołącz do nas
na YouTube

Odwiedź nasz kanał

Śledź nas
na Twitterze

Welcome!

W Wenezueli nastał czas głodu

Zgodnie z danymi zebranymi przez ENCOVI, 96% gospodarstw domowych żyje w ubóstwie, a 79% w skrajnym ubóstwie. Biskup San Carlos: „Plagi Egiptu są niczym w porównaniu z tym, przez co przechodzi teraz Wenezuela”.

W Wenezueli nastał czas głoduKilogram miłości - akcja w Barquisimeto

Według ostatniego badania opublikowanego przez niezależną platformę badań statystycznych ENCOVI, poziom ubóstwa i nierówności postawiłby Wenezuelę na pozycji wcześniej niewyobrażalnej w kontekście Ameryki Łacińskiej. Kraj ten podobno znacznie oddala się od swoich południowoamerykańskich odpowiedników, zbliżając się do sytuacji niektórych państw kontynentu afrykańskiego, wyprzedzając nawet Czad i Demokratyczną Republikę Konga. Zgodnie z danymi zebranymi przez ENCOVI 96% gospodarstw domowych żyje w ubóstwie, a 79% w skrajnym ubóstwie, co oznacza, że otrzymywane dochody są niewystarczające, aby pokryć wydatki związane z wyżywieniem. Nawet uwzględniając inne zmienne związane z zatrudnieniem, edukacją, warunkami mieszkaniowymi i usługami publicznymi, szacuje się, że 65% gospodarstw domowych znajduje się w ubóstwie. Do tego wszystkiego dodać należy kryzys związany z COVID-19, będący jeszcze na wczesnym etapie. Według oficjalnych źródeł jest 10 428 przypadków zachorowań i 100 zgonów. Jednak wpływ na wątłą gospodarkę kraju jest brutalny: 70% gospodarstw domowych uznało wzrost cen żywności za główny problem.

O obecnej sytuacji w Wenezueli opowiada papieskiemu stowarzyszeniu Pomoc Kościołowi w Potrzebie (ACN International) ks. Polito Rodríguez Méndez, biskup diecezji San Carlos w stanie Cojedes na Nizinie Środkowej Wenezueli.

„W Wenezueli nastał czas głodu. Z każdym dniem jest coraz gorzej. Gospodarka jest sparaliżowana, nie ma przemysłu ani pracy w rolnictwie. Produkt krajowy brutto jest poniżej zera. Najbardziej dotknięci są najbiedniejsi, którzy nie mają nic do jedzenia i nie mają szans na godne życie. Potrzebujemy pomocy z zagranicy, aby dać im trochę żywności przynajmniej raz w tygodniu” – powiedział nam biskup Méndez, który właśnie zakończył czwarty rok przewodzenia swojej diecezji, która znajduje się około 250 kilometrów na południowy zachód od stolicy Caracas.

Duchowny kontynuuje: „Wszystko jest przeliczane na dolary. Rodzina zarabia około trzech czy czterech dolarów miesięcznie. Karton na jajka kosztuje dwa dolary, a kilogram sera trzy dolary... Kiedyś ludzie byli biedni, teraz po prostu nie mogą przeżyć. Stan Cojedes jest znany ze swoich mango, więc tak wielu ludzi je mango na śniadanie, obiad i kolację. Poza tym, nie wiem, co oni mogą zrobić. Jesteśmy w kwarantannie od ponad dwóch miesięcy i wszystko stało się bardzo drogie. Nie możemy tak dalej żyć”.

Według biskupa, pandemia koronawirusa dopiero zaczyna zbierać żniwo w kraju; najgorsze dopiero nadchodzi i to go ogromnie martwi: „W zeszłym tygodniu zmarł ksiądz w Maracaibo. Nie wiadomo [dlaczego], nie wiemy [z jakiej przyczyny], ale objawy wskazują na COVID-19. Kościoły są zamknięte od czterech miesięcy, a księża nie mają nic do jedzenia. Biskup dokonuje cudów”.

W Wenezueli nastał czas głoduKs. Polito Rodríguez Méndez, biskup diecezji San Carlos

Kolejnym poważnym problemem, o którym wspomniał w rozmowie z PKWP, jest fakt, że wiele osób żyło dzięki przekazom pieniężnym od około pięciu milionów Wenezuelczyków, którzy pracują poza granicami kraju. Z powodu pandemii wielu z nich straciło pracę, a liczba przekazów pieniężnych spadła o 25%. Biskup Rodriguez wspomina: „Pewnego dnia spotkałem seminarzystę, który płakał. Jego rodzice zostali zwolnieni. Nie mają z czego żyć i nie mogą nic wysłać swojemu synowi. Żyjemy z Bożej Opatrzności”.

Hierarcha wyraża swoją głęboką troskę dotyczącą obecnej sytuacji: „Obawiam się, że tysiące wenezuelskich migrantów, którzy stracili pracę w Kolumbii, Peru, Chile i Argentynie, może spróbować wrócić do domu, a wśród nich mogą znaleźć się osoby chorujące na COVID-19. Z tego powodu przygraniczne regiony Zulia, Apure i Táchira zostały zamknięte i odizolowane. Wielu migrantów próbuje jednak wrócić nielegalnymi drogami, niektórzy idą 22 dni pieszo ścieżkami górskimi. Dla tych, którzy wrócili, stworzono tak zwane <ośrodki strażnicze>, ale wielu z powracających uważa, że nie są one bezpieczne z powodu przepełnienia, braku toalet i złej higieny. Ich zdaniem placówki te nie są odpowiednie i nie chcą tam jechać, więc się ukrywają. Wszystko to zaczyna mieć poważne konsekwencje”.

Ponadto, w ostatnich tygodniach między innymi w dużych częściach stanów Cojedes, Portuguesa i Barinas, odnotowano plagę robaków, które zniszczyły drzewa bananowe i pastwiska dla zwierząt gospodarskich. „Plagi Egiptu są niczym w porównaniu z tym, co my tu cierpimy, niczym” – podkreśla biskup San Carlos. W obliczu tych wszystkich trudności, ostatnią rzeczą, jaką chce zrobić, jest wycofanie się. „Ta cała sytuacja jest bardzo przygnębiająca, wzrasta liczba samobójstw. Musimy przezwyciężyć trudności, aby zapewnić sobie pomoc duchową; to jest fundamentalne. Lokalna rozgłośnia transmituje msze św. w niedziele, a my kontynuujemy naszą pracę duszpasterską w mediach społecznościowych. Nie możemy tracić ducha”.

Hierarcha przyznał, że kiedy się modli, <kłóci się z Bogiem>. „Przede wszystkim proszę Go o miłosierdzie, bo my sami nie możemy nic zrobić. Nasza siła pochodzi od Niego. Bóg kocha swój lud, nie zostawi nas samych i Kościół również nie zostawi ludzi samym sobie” – podkreśla. „Pozostała część świata znajduje się teraz w kryzysie, podczas gdy my cierpimy z tego powodu od dziesięcioleci. Jako Kościół, w ciągu ostatnich kilku lat mogliśmy pomóc wielu ludziom. Pomimo indywidualnych ograniczeń, nie zamierzamy zostawiać ludzi samych w tak dramatycznej sytuacji, w której się znajdujemy. I mówię to w odniesieniu nie tylko do kwestii pomocy humanitarnej, ale również do tego, co możemy zrobić, aby w pełni wesprzeć ludzi i walczyć z korupcją, apatią, brakiem poczucia odpowiedzialności... Wszystko to także przyczynia się do ubóstwa”.

Biskup Rodriguez Méndez ma niewielką nadzieję, że jakaś część sił politycznych w kraju udzieli odpowiedzi. Według niego pomoc, która może teraz złagodzić kryzys, może pochodzić tylko z zewnątrz. „Musimy szukać międzynarodowego wsparcia; sami tego nie dokonamy. Nie ma zaopatrzenia, nie ma zmotywowanego personelu, nie ma żywności. Kraj się rozpada. Nie chcemy żadnych interwencji, tym bardziej zbrojnych, ale musimy zwrócić się do społeczności międzynarodowej o pomoc humanitarną i medyczną, ponieważ jeśli tego nie zrobimy, nie mamy innej alternatywy: zabije nas albo COVID-19, albo głód”.

Twój
koszyk

BRAK PRODUKTÓW