Ukraina: Relacja uprowadzonych kapłanów
19 wrz 2014„Myślę, że porywacze szpiegowali mnie od dłuższego czasu, ponieważ posiadali wiele informacji zarówno na mój temat, jak i moich parafian.” Ojciec Siergiej, jeden z trzech uprowadzonych między lipcem i sierpniem na Ukrainie kapłanów, opowiada Pomocy Kościołowi w Potrzebie o dwunastu dniach spędzonych w niewoli. Grekokatolicki ksiądz z egzarchatu arcybiskupiego w Doniecku został porwany pod koniec lipca, kiedy prowadził swój samochód.
„Z pojazdu znajdującego się tuż obok mojego wysiedli trzej mężczyźni, członkowie grupy prorosyjskich separatystów. Natychmiast zdałem sobie sprawę, że przyszli po mnie. Zmusili mnie, abym wsiadł do ich samochodu a następnie uśpili mnie za pomocą gąbki nasączonej chloroformem.” Kiedy ojciec Siergiej obudził się, porywacze wyjaśnili mu na czym polegała jego „wina”, a mianowicie, że był jednym z inicjatorów codziennej modlitwy o pokój i jedność Ukrainy, według nich, modlitwy sprzecznej z poglądami prorosyjskich separatystów. „Jeżeli w 1942 roku ktoś modliłby się za Związek Radziecki w Berlinie, to co zrobiliby Niemcy?”
Porywacze wielokrotnie grozili kapłanowi, że zastrzelą go. „Mówili mi, abym modlił się, bo będzie to moje ostatnie tchnienie,” relacjonuje, „a następnie oddawali strzał w powietrze.” Ojciec Siergiej nie był torturowany, ale został pozbawiony insuliny, której potrzebuje do utrzymania cukrzycy pod stałą kontrolą. „Wraz z każdym upływającym dniem mój stan zdrowia pogarszał się, dlatego błagałem ich o dostarczenie niezbędnych dla mnie leków.” Po tygodniu w niewoli, do porywaczy dołączył pewien mężczyzna z silnym akcentem moskiewskim, który w przeciwieństwie do reszty porywaczy pochodzących z całą pewnością z Doniecka, przez cztery kolejne dni przesłuchiwał kapłana. „Ten człowiek posiadał wiele informacji na mój temat i znał nawet imiona moich parafian.” W dwunastym dniu uprowadzenia założono księdzu opaskę na oczy i wsadzono go do samochodu. Wtedy był już pewien, że wykonają na nim egzekucję, ale po przejechaniu krótkiego odcinka trasy został on porzucony przez porywaczy. Odczekał kilka godzin, a następnie wyruszył w dalszą drogę, aby dotrzeć do bezpiecznego miejsca.
„Przeżyłem dramatyczne chwile, ale zawsze znajdowałem siłę w modlitwie,” wspomina. „Kiedy wzrastało mi ciśnienie ze względu na brak leków, zaczynałem odmawiać Różaniec, i właśnie wtedy, w cudowny sposób, moje serce zaczynało bić wolniej.”
Ojciec Wiktor, katolicki ksiądz z diecezji charkowsko-zaporoskiej został porwany w podobnych okolicznościach. „Zostałem zatrzymany przez prorosyjskich separatystów na punkcie kontrolnym,” opowiada Pomocy Kościołowi w Potrzebie, „a po sprawdzeniu moich dokumentów, poprosili mnie, abym poszedł za nimi na krótką kontrolę. Prawda jest taka, że wolność odzyskałem jedenaście dni później.” Musiał on również znosić liczne przesłuchania i niejednokrotnie był poddawany torturze „pozorowanego rozstrzelania.” Początkowo separatyści myśleli, że ksiądz Wiktor jest szpiegiem, ponieważ pochodzi z centralnej Ukrainy.
Przez niewielki pokój o wielkości nieprzekraczającej 2 metrów kwadratowych, gdzie był więziony przeszło również 50 innych zakładników, którym ksiądz Wiktor udzielał pomocy duchowej. Trzeci uprowadzony duchowny to ojciec Paweł, Polak mieszkający na co dzień w Kazachstanie. W momencie porwania znajdował się na Ukrainie, aby uczestniczyć w modlitwie w intencji pokoju.
PKWP/Marta Petrosillo
Tł. Magdalena Zybała