Dołącz do nas
na facebooku

Odwiedź nasz profil

Dołącz do nas
na YouTube

Odwiedź nasz kanał

Śledź nas
na Twitterze

Welcome!

Ukraina: „Jakże inne jest dziś to miejsce”

Relacja s. Karoliny Mordaki OP – część 1.

UkrainaZdj. ACN International /Brzuchowice. Cały Dom Pielgrzyma jest zamieszkany przez uchodźców.

Tuż przed Wielkanocą delegacja PKWP odwiedziła kilka miejsc w zachodniej Ukrainie. S. Karolina Mordaka OP, pracownik biura regionalnego PKWP w Poznaniu, opowiada o swoich wrażeniach z tej podróży. W latach 2005-2012 siostra pracowała w Ukrainie jako misjonarka.

„Madonno cicha, zapatrzona w ziemię, przygwożdżona bólem do człowieczej drogi. Stoisz od wieków na krzyżowym szlaku, gdzie ludzie łzy niosą cięższe niż kamienie”. /nieznany poeta/

W piątek, w dniu upamiętniającym Mękę Pańską, przekroczyliśmy granicę polsko-ukraińską. Jakże inaczej wygląda to miejsce, przez które w ciągu 7 lat przejeżdżałam co tydzień .

Dziś przez granicę przelewa się fala uchodźców, głównie kobiet z niemowlętami i małymi dziećmi, osób starszych i na wózkach inwalidzkich. Straż Graniczna, Służba Celna, wszyscy pomagają na wszelkie możliwe sposoby. Są obecni wszędzie tam, gdzie potrzebna jest pomoc. Dbają o porządek i bezpieczeństwo, sprawdzają dokumenty, a także pomagają nosić walizki czy wózki dziecięce. Co więcej, często zabierają dzieci od wyczerpanych matek i niosą je na rękach do miejsca, gdzie wszyscy mogą się ogrzać i otrzymać posiłek. Nie brakuje gestów i łez wdzięczności, a czasem nawet uśmiechu. Wyczerpani, utrudzeni uchodźcy, na swojej „drodze krzyżowej” spotkali „Szymona”.

Pierwszy dzień spędziliśmy we Lwowie. Pogodny i słoneczny poranek zachęcił mnie do spaceru. Ulice były puste. Jak zawsze we Lwowie o tak wczesnej porze słychać było tylko śpiew ptaków i odgłosy modlitw płynące z licznych lwowskich kościołów.

Zdziwiłam się, że tak wcześnie przed ratuszem stały dwie panie. Przywitałyśmy się i zaczęłyśmy rozmawiać. Starsza z nich - Elena - poprosiła o modlitwę. Młodsza, zapytana o przyszłość, powiedziała: „My nie chcemy wyjeżdżać z Ukrainy. Przyjechałyśmy do Lwowa na jakiś czas, bo w Dniepropietrowsku trwa wojna. Musimy chronić nasze dzieci, nie chcemy, żeby cierpiały. Jak tylko to się uspokoi, wracamy. Zostawiłyśmy tam nasze domy i tam walczą nasi mężowie. Kochamy Ukrainę, kochamy naszego prezydenta, kochamy nasz naród”.

Idąc dalej, spotkałam grupę Żołnierzy Obrony Terytorialnej. Ich twarze były pełne odwagi, a także zadumy i smutku. Prosili o modlitwę, ponieważ jechali na wschód Ukrainy, gdzie toczą się działania wojenne. Nie mogłam im pomóc, ale mogłam ich ogarnąć moim „welonem modlitwy”. (Weronika nie mogła pomóc Jezusowi nieść krzyża, ale otarła Jego Święte Oblicze). Spojrzałam w kierunku katedry, gdzie znajduje się cudowny obraz Matki Bożej Łaskawej - Pięknej Gwiazdy Lwowa, modląc się w duchu: „Madonno cicha, zapatrzona w ziemię, przygwożdżona bólem do człowieczej drogi. Stoisz od wieków na krzyżowym szlaku, gdzie ludzie łzy niosą cięższe niż kamienie”.

Po Mszy św. odwiedziliśmy kościół św. Michała. Całe przedszkole parafialne prowadzone przez Zgromadzenie Sióstr Służebniczek Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny zostało zaadoptowane na potrzeby uchodźców.

„Dzięki Bogu na zachodniej Ukrainie, we Lwowie, nie cierpimy z powodu ostrzału czy bombardowań. Ale stale przybywają do nas uchodźcy. Staramy się ich przyjmować jak najserdeczniej, jak najbardziej gościnnie. Są wyczerpani po traumatycznych przeżyciach, jakich doznali w swoich miastach z powodu bombardowań i ciągłych alarmów. Zwykle zostają u nas dwa lub trzy dni, a potem wyruszają w nieznane, do Polski lub dalej do Europy. Niektórzy chcą zostać tutaj, zostać z nami. Mają nadzieję, że wkrótce wrócą do swoich domów” - mówi s. Karolina ze Zgromadzenia Sióstr Służebniczek.

UkrainaZdj. ACN International / Klauzurowy klasztor sióstr benedyktynek w Sołonce także gości uchodźców.

Następnie pojechaliśmy do Domu Pielgrzyma Św. Jakuba Strzemię w Brzuchowicach. Zostaliśmy zaproszeni na obiad z uchodźcami, którzy tu zamieszkali. „W naszym ośrodku przez cały czas przebywa od 400 do 450 uciekinierów. Cały Dom Pielgrzyma jest zamieszkany przez uchodźców. Mamy tu wielu wolontariuszy, a przesiedleńcy wspierają się nawzajem. Są tu lekarze, nauczyciele, pielęgniarki, a także ksiądz z Kościoła prawosławnego z rodziną” - mówi Natalia, lekarka. Podczas, gdy jedliśmy obiad, mogliśmy posłuchać występu 15-letniej Oleny, która uciekła z Zaporoża. Musiała opuścić swoje miasto, ale nie zrezygnowała z marzeń. Chciałaby zostać piosenkarką.

Po obiedzie Natalia podeszła do mnie ponownie i powiedziała: „Jesteśmy wdzięczni za pomoc w tym najtrudniejszym czasie. Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Jesteśmy wdzięczni za zakwaterowanie, jedzenie i lekarstwa, a także za wsparcie. Potrzebujemy jednak jeszcze jednej ważnej rzeczy, potrzebujemy waszej modlitwy”.

Niezwykle wyjątkowym miejscem, w którym zostali przyjęci uchodźcy jest położony niedaleko Lwowa klasztor sióstr benedyktynek klauzurowych w Sołonce. Mniszki otworzyły swój klasztor, mimo że są zakonem klauzurowym. Przyjęły uchodźców z dalekich stron - głównie z Zaporoża i Charkowa. U sióstr przebywa około 140 osób.

„Mieszkamy w tym budynku zaledwie od roku” - mówi siostra Bernadetta, przełożona wspólnoty benedyktynek w Sołonce. „Choć jesteśmy klasztorem klauzurowym, wspólnotą monastyczną, postanowiłyśmy pomagać uchodźcom. Ludzie, którzy przeżyli horror wojny, u nas doświadczają głębokiego, Bożego pokoju. Zapraszamy ich do naszej modlitwy, do uczestnictwa w Eucharystii, nawet jeśli są niewierzący. Nasza posługa bezinteresownej gościnności już zaowocowała doprowadzeniem wielu ludzi do Boga”.

Twój
koszyk

BRAK PRODUKTÓW