Syria: „W Damaszku można zginąć na wiele sposobów”
27 paź 2014Maronicki arcybiskup Damaszku Samir Nassar rozmawiał z PKWP na temat życia w Syrii oraz problemów, które trapią Syryjczyków.
Ekscelencjo, wojna w Syrii trwa już od trzech lat. Jak ludzie mogą żyć w takich warunkach?
Problemy stają się coraz większe. Gospodarka padła. Ludzie nie mają pracy. Inflacja rośnie. Nasza waluta bardzo szybko traci na wartości w stosunku do dolara. Stopniowo każdy popada w biedę. Ludzie zużyli bowiem swoje oszczędności. Wszyscy potrzebują pomocy. My jako Kościół staramy się wspomóc tyle rodzin, ile to możliwe. W chwili obecnej naszą pomocą objętych jest ok. 300-400 rodzin. Podstawowy problem stanowi dostarczanie tejże pomocy. Wiąże się ono z niebezpieczeństwem rabunku lub porwania. Ale musimy podjąć te ryzyko. W przeciwnym razie ludzie stąd wyjadą. Musieliśmy zamknąć już parafie ze względu na odpływ wiernych. Tak więc jeśli nie pomożemy tym nielicznym, którzy pozostali, to w końcu nie będzie Kościoła w Damaszku. Dziękuję Bogu, że w ciągu tych trudnych lat mamy wsparcie ze strony PKWP.
Czy państwo syryjskie jest w stanie udzielić jakiejkolwiek pomocy?
Otóż nie. Ludzie muszą polegać tylko i wyłącznie na sobie. Jednak, jak już wspomniałem, nawet ci, którzy mają pracę, ubożeją z powodu wysokiej inflacji. Pracy i tak jest bardzo mało. W sposób szczególnie negatywny wpływa to na ludzi starszych. Do tej pory mogli liczyć na wsparcie swoich rodzi. Te jednak pozostały z niczym, więc to my staramy się przejąć ich rolę. Realizujemy program, dzięki któremu starsi ludzie mogą otrzymywać potrzebne lekarstwa.
Jak wygląda życie codzienne tam, gdzie toczy się wojna?
Teraz trwa już czwarty rok wojny. Na początku każdy bał się scen walki, bomb i rakiet. Już się jednak do tego wszystkiego przyzwyczailiśmy. Życie musi iść naprzód. Oczywiście wciąż musimy zachowywać szczególną ostrożność. Lepiej pozostać w domu niż wychodzić na ulicę. W Damaszku można zginąć na wiele sposobów – na skutek postrzelenia przez snajpera lub wybuchu samochodu-pułapki. Wielkim zagrożeniem są też pociski artyleryjskie. Wielu rannych ginie też z braku lekarstw. Szpitale nie są wystarczająco zaopatrzone w medykamenty. Jeden pocisk ma taką siłę, że może zabić 30-40 osób, a kolejne dziesięć ginie na skutek braku opieki medycznej. Niedożywienie jest jeszcze jednym powodem śmierci. Tak na przykład cukrzycy potrzebują specjalnej diety. Będąc jej pozbawionymi, w końcu umierają. Warunki życia są tragiczne także pod innymi względami. Mamy tutaj dwa miliony dzieci, które już nie chodzą do szkoły. Wiele z tych szkół po prostu zniszczono, a te, które pozostały, są przepełnione. W każdej sali musi się zmieścić 60 uczniów. Nie trzeba dodawać, jak stan ten wpływa na poziom nauki.
A jak wygląda sytuacja, jeśli chodzi o żywność? Czy mając pieniądze, można cokolwiek sobie kupić?
Można, przede wszystkim jedzenie z puszki. Ale brakuje świeżych produktów, np. warzyw, sera czy mięsa. Problemem jest także wymuszona przez upał konieczność przechowywania świeżego jedzenia w chłodniach. Niestety pojawiają się problemy z prądem. Musimy więc polegać na jedzeniu z puszki i takich niepsujących się potrawach jak ryż czy soczewica.
Czy Jego Ekscelencja ma wrażenie, że wojna i związane z nią cierpienie przyczyniły się do pogłębienia wiary wspólnoty Jego Ekscelencji?
Owszem. Widać zwrot ku wierze. Ludzie dużo się modlą. Kościoły są dłużej otwarte. Niejeden wierny modli się w nich w ciszy całymi godzinami. Nic im nie pozostało właśnie oprócz wiary. Ludzie ci są w sytuacji bez wyjścia i właściwie czekają na śmierć. Pod koniec każdej Mszy żegnają się ze sobą, bo nie mają pewności, że się jeszcze kiedykolwiek zobaczą. Panuje nastrój przygnębienia. Ludzie poddają się dyktatowi losu. Jako Kościół koncentrujemy się w chwili obecnej głównie na pomocy społecznej, a trochę mniej na służbie duszpasterskiej. Jesteśmy jedynym źródłem pomocy dla cierpiących. Tylko my możemy przynieść im ulgę. Rodzina jest jedynym fundamentem. To właśnie ona pomaga i dzieli się tym, co ma. Tożsamość rodzinna bardzo silnie się teraz uwydatnia. Gdyby nie rodzina, bylibyśmy już świadkami katastrofy totalnej.
Czy Jego Ekscelencja dysponuje danymi liczbowymi, które pokazują ilu wiernych opuściło Syrię?
Nie. Nie mamy żadnych danych statycznych. Ale widzimy wyraźnie, jak z każdym rokiem bardzo gwałtownie spada liczba osób przystępujących do sakramentów. W roku 2012 było więcej chrztów i ślubów niż w 2013. Natomiast rośnie liczna pogrzebów. Musimy powiększyć nasz cmentarz. Uprzednio planowaliśmy założenie przedszkola lub szkoły. Zamiast tego trzeba zainwestować w powiększenie cmentarza chrześcijańskiego.
Od wybuchu wojny w marcu 2011 roku PKWP przekazała ok. 4 150 000 Euro na pomoc dla narodu syryjskiego i syryjskich uchodźców w sąsiednich państwach. Z kolei w samym 2014 r. PKWP dostarczyła 1 234 700 Euro na pomoc dla ofiar wojennych i uchodźców z Syrii.
PKWP
Tł. Dominik Jemielita