Syria: „To nie są liczby, to są ludzie”
20 mar 2013Liban ugina się pod ciężarem syryjskich uchodźców – Kościół katolicki pomaga chrześcijanom i muzułmanom.
Według danych, opublikowanych przez ONZ ds. uchodźców (UNHCR), pod koniec lutego było oficjalnie 305 000 syryjskich uchodźców, którzy zarejestrowali się w Libanie lub pragną się tam zarejestrować. W rzeczywistości ta liczba jest prawdopodobnie znacznie wyższa. Maronicki ksiądz Simon Faddoul jest o tym przekonany. Ks. Faddoul jest dyrektorem Caritas Liban i koordynuje pomoc kościelną dla uchodźców. W rozmowie z przedstawicielem Pomoc Kościołowi w Potrzebie powiedział: „Każdego dnia około 1 000 uchodźców przekracza niekontrolowaną granicę Libanu. Dlatego też liczba syryjskich uchodźców w Libanie prawdopodobnie wynosi więcej niż 500 000″. Jednocześnie ks. Faddoul dodaje, że „to nie są liczby, ale ludzie, którzy często okrutnie cierpią. Około 55.000 osób uzyskało od nas opiekę i pomoc, i są to zarówno chrześcijanie jak i muzułmanie. Rozpoczęliśmy udzielanie tej pomocy i opieki od razu po rozpoczęciu kryzysu w marcu 2011 roku. Największa grupa uchodźców to robotnicy syryjscy, których przed wybuchem działań wojennych było już w Libanie około 300 000. Dlatego nie zostali oni zakwalifikowani przez ONZ jako uchodźcy. W wielu przypadkach sprowadzili oni tutaj również swoje rodziny z Syrii”. Ks. Faddoul nie widzi kresu konfliktu i tym samym końca napływu uchodźców w najbliższej przyszłości. Jest on szczególnie zaniepokojony tym, co przyniesie przyszłość. „Obecnie w samej Syrii jest już ponad cztery miliony uchodźców, którzy musieli uciekać do bezpiecznych obszarów kraju, zanim rozpoczęły się walki. Gdy wojna ogarnie Damaszek, wówczas 2,5 mln mieszkańców tego miasta przyjedzie do nas. Liban jest odległy tylko o pół godziny jazdy samochodem od stolicy Syrii. Należy zwrócić również uwagę na fakt, że samych Libańczyków jest cztery miliony. Z powodu dużej liczby potrzebujących Caritasowi w Libanie brakuje już środków finansowych. Nie możemy pomniejszać projektów pomocy, jakie przygotowaliśmy dla ubogich Libańczyków. To byłoby niesprawiedliwe. Jednak poza tym nie mamy prawie żadnych zasobów. Nasi partnerzy z Zachodu również nie odpowiadają pozytywnie na wszystkie nasze prośby. Poza tym Europa również spotyka się z kryzysem”. Dyrektor Caritasu bardzo podziękował darczyńcom PKWP za ich wsparcie. „Najbardziej istotną pomoc otrzymują chrześcijańscy mieszkańcy miejscowości Rableh niedaleko granicy libańskiej. W lipcu 2012 r. mieszkało tam około 12.000 osób.
„Darczyńcy PKWP pomagają nam zapewnić żywność i leki dla ludzi tam mieszkających, szczególnie dla dzieci. Każdego tygodnia przyjeżdża do Rableh ciężarówka pełna zaopatrzenia. Miejscowość ta jest przedmiotem nieustannej walki między wojskami rządowymi i rebeliantami”. Na prośbę patriarchy maronickiego Pomoc Kościołowi w Potrzebie przekazała doraźne wsparcie w wysokości 50 000 euro. (Materialne wsparcie potrzebne dla udzielania pomocy chrześcijanom w wiosce Rableh cały czas realizuje polskie biuro PKWP w ramach projektu Apel o pomoc dla Syrii .)
Dyrektor libańskiego Caritas, ks. Faddoul zachęca uchodźców do rejestrowania się w placówkach ONZ z powodu trudnej sytuacji finansowej Caritasu. „To dałoby im prawo do otrzymania bezpłatnej opieki zdrowotnej i byłoby dla nas ulgą. Do tej pory jednak tylko 25 % uchodźców tak zrobiło”. Przyczyną tego jest powszechny strach, głównie wśród chrześcijan, że zarejestrowanie się w Komisji Praw Człowieka ONZ, która utożsamia się z Zachodem, może stać się powszechnie znane i mogłoby im zaszkodzić po powrocie do Syrii.
Melchicki arcybiskup Zahleh, Issam John Darwish, widzi inne trudności. W rozmowie z przedstawicielem PKWP podkreślił: „Podzielam pogląd uchodźców w stosunku do ONZ. Oni wielokrotnie zwracali uwagę na problemy. Do tej pory nie było biura UNHCR w Zahleh. Uchodźcy musieli odbyć długą i kosztowną podróż, aby się zarejestrować. A po rejestracji muszą czekać co najmniej pięć miesięcy na otrzymanie wsparcia”. Według arcybiskupa Darwish, Caritas w Zahleh opiekuje się obecnie 600 chrześcijańskimi i 400 muzułmańskimi rodzinami. Koszt utrzymania pięcioosobowej rodziny wynosi około 940 dolarów miesięcznie. Wsparcie udzielane jest w formie voucherów. PKWP przekazała arcybiskupowi kwotę w wysokości 50 000 euro.
Ponieważ dolina Bekaa z miejscowością Zahleh położona jest w pobliżu granicy z Syrią, szczególnie duża liczba uchodźców przybyła w pierwszej kolejności na te tereny; większość z nich znalazła schronienie u krewnych lub wynajęła mieszkanie. Dlatego gwałtownie wzrosły czynsze za wynajem. Niemała liczba uchodźców mieszka w namiotach, które są ustawione w pobliżu osiedli. W przeciwieństwie do Jordanii i Turcji, Liban nie posiada żadnych dużych obozów dla uchodźców. Libański rząd zakazał ich budowy. Ze względu na złe doświadczenia historyczne z palestyńskimi uchodźcami w latach 1948 i 1967, postrzeganymi jako ci, którzy wywołali wojnę domową w Libanie, intencją rządu jest, aby zapobiec rozwojowi potencjalnych źródeł przemocy. Simon Attalah, maronicki arcybiskup Baalbek na równinie Bekaa, obawia się jednak destabilizującego potencjału tkwiącego w niekontrolowanych masach uchodźców.
Powiedział on w rozmowie z PKWP w swojej oficjalnej rezydencji w Deir al-Ahmar: „Większość uchodźców to sunnici. W chwili obecnej nie ma żadnych napięć w północnej części równiny Bekaa, która jest zdominowana przez szyicki Hezbollah. Ale ludzie myślą o przyszłości”. Arcybiskup widzi obecne trudności głównie na poziomie lokalnym: „Nasza infrastruktura nie jest dostosowana do przyjęcia tak wielu ludzi. W Deir al-Ahmar mamy około 20 agregatów prądotwórczych, ale ponieważ uchodźcy chcą być od razu podłączeni do sieci elektroenergetycznej, dlatego nie wystarcza prądu, a generatory ulegają awarii. Ich naprawa zajmuje dużo czasu. To wywołuje zdenerwowanie u wielu ludzi. To samo ma miejsce w odniesieniu do zaopatrzenia w wodę. Wielu uchodźców zabiera wodę miejscowej ludności. To również powoduje napięcia. I nie należy zapominać, że Syria zajęła i okupowała Liban przez trzydzieści lat. Wielu Libańczyków nie zapomniało o tym”.
Arcybiskup Attalah obawia się również, że uchodźcy będą przenosić swoje wewnętrzne problemy polityczne do Libanu. Oprócz tego, jak mówi arcybiskup, miejscowa ludność po prostu czuje się zagrożona, ponieważ uchodźcy przynieśli ze sobą również wiele broni. Nie wiadomo, co oni z nią zrobią”.
PKWP / Oliver Maksan
(tł. W. Knapik)