Syria: Syryjscy chrześcijanie obawiają się prześladowań przez ISIS.
21 lip 2016Przedstawiamy historiE osób, które bezpośrednio doświadczyły działań tzw. Państwa Islamskiego.
Nazwijmy ich Samir i Sabine. Są to chrześcijanie, mający około 50 lat, którzy uciekli z Al-Raqqah, twierdzy milicji terrorystycznej tzw. Państwa Islamskiego.
„Żadnych zdjęć, żadnych nazwisk ” – gest Samira jest jasny: w przeciwnym razie jego głowa zostanie ścięta. W jego dłoni widać kawałek papieru: pokwitowanie podatku od chrześcijan w tzw. Państwie Islamskim. Kwota, którą dżihadyści pobierają rocznie od rodziny to 3700 euro – haracz, ale mimo tego nikt nie jest zabezpieczony przed terrorem.
Samirowi i jego rodzinie powodziło się dobrze w Al-Raqqah. A potem nadeszli dżihadyści. Samir musiał zapłacić haracz. Gdy zagrożenie stało się większe, rodzina przeszła na islam. „Nienawidziłam życia, zasłony na twarz i że nie wolno było mi wyjść na ulicę bez męskiej eskorty. Takie życie to nie dla nas, chrześcijan”, wspomina Sabine. Samir modlił się w meczecie dla pozoru – aby chronić swoją rodzinę. Pewnego dnia nadjechał samochód z bojownikami islamskimi. Ktoś doniósł na jego rodzinę, mówiąc, że tak naprawdę nie przeszli na islam, i że wciąż modlą się w domu do swojego Boga. Samirowi i jego rodzinie udało się uciec. Znaleźli schronienie u muzułmańskiego przyjaciela. W nocy wyruszyli do Aleppo, idąc przez kraj. Wszędzie panował terror. „Po dwóch miesiącach w Aleppo zadzwonił telefon. Nieznajomy powiedział mi, że bojownicy islamscy przyjdą po moją rodzinę i nas zabiją”, wspomina Samir.
Rodzina uciekła ponownie do Bejrutu. I znowu pewnego dnia zadzwonił telefon: „Wiemy, gdzie jesteś!” Dlatego też rodzina znowu przeniosła się do Doliny Bekaa. Samir i Sabine są zadowoleni, że nie muszą już wyrzekać się swojej wiary. „Przez cały czas naszej tułaczki towarzyszył nam obraz św. Charbela, i on nas chronił”, powiedziała Sabine. Oboje twierdzą, że teraz ich wiara jest silniejsza niż kiedykolwiek wcześniej. Ich wiara jest powodem, dla którego chcą wyjechać z Bliskiego Wschodu. „Nie jesteśmy bezpieczni nigdzie tutaj. Już dzwonił telefon i nieznajomy głos powiedział, że bez względu na to gdzie jesteśmy, oni nas znajdą!”
Możemy nazwać ich Jakub i Claire. Ich historia jest długą historią lotu w śmiertelnym strachu. Zaczęło się od protestów. Ich muzułmańscy sąsiedzi chcieli, aby chrześcijanie pomogli w walce z rządem. „Ale my chrześcijanie lubimy prezydenta Assada”, powiedziała Claire. „Pod jego rządami powodziło nam się dobrze i byliśmy bezpieczni”. Okoliczności ich ucieczki z Qussair są następujące. Pewnego piątku islamiści ogłosili, że zabiją wszystkich chrześcijan. Wszyscy mężczyźni w wieku powyżej 5 lat uciekli do Libanu. Siedemdziesięciu pięciu z nich nie udało się to. Zostali oni zabici przez islamistów z ISIS. Kobiety i dzieci pozostały w domach. Bojownicy zaatakowali ich domy, zniszczyli je, splądrowali i grozili im gwałtem. Wtedy również kobiety uciekły wraz z dziećmi. Żadne słowa nie mogą wyrazić bólu i traumy jakiej doświadczyły.
„Są tu rodziny, które musiały przechodzić po trupach swoich sąsiadów, aby mogli uciec”, powiedziała Sana, jedyna osoba, która podała swe prawdziwe imię. Sana jest Libanką, i dzięki wsparciu Pomoc Kościołowi w Potrzebie (PKWP), od początku kryzysu syryjskiego pomaga uchodźcom w swoim mieście. „Ich dzieci wciąż rysują obrazki przedstawiające sceny grozy”. Upłynie trochę czasu zanim uporają się z tym urazem, ale ta chrześcijanka jest szczęśliwa, że uciekinierzy zaczęli mówić o tym, czego doświadczyli.
Nazywa się Maria. Ta chrześcijanka z Sadat nie chce opowiadać swojej własnej historii i woli mówić o swoich sąsiadach. „Pewnej nocy w październiku 2013 roku, przyszli bojownicy z ISIS. Krzyknęli trzykrotnie „Allahu Akbar”, a potem zabili wszystkich: babcię, dziadka, rodziców, córkę i syna. Trzy pokolenia. Następnie wrzucili zwłoki do fontanny”. Po tych słowach Maria zamilkła. Potem zakończyła: „Zbyt wiele okropnych zdarzeń doświadczyli Syryjczycy”.
Autor: Andrea Krogmann
Tłumaczenie: Wiesław Knapik