Stambuł: Czy dawna katedra Hagia Sophia mogłaby stać się meczetem?
04 maj 2020Wielka bazylika Hagia Sophia w Stambule w Turcji zanim została przekształcona w meczet, a następnie w muzeum, stanowiła przez wieki centrum Kościoła Wschodniego.
Hagia Sophia, Stambuł, Turcja; fot. Christophe Lafontaine
Umiejscowiona w centrum stolicy Cesarstwa Bizantyjskiego – Konstantynopola, była jego najważniejszą świątynią, katedrą patriarchy i miejscem koronacji cesarzy. Budynek od 1934 r. ma oficjalnie charakter świecki, lecz 23 marca br. po raz kolejny rozległo się w nim muzułmańskie wezwanie do modlitwy oraz odśpiewano dwie sury. Pierwsze takie zdarzenie w najnowszej historii, po 85 latach przerwy, miało miejsce 3 lipca 2016 roku. Dwa lata temu modlił się tam prezydent Recep Tayyip Erdogan.
Etienne Copeaux, historyk współczesnej Turcji, w rozmowie z Christophe Lafontaine z PKWP (ACN International) wyjaśnia przyczyny marcowego wydarzenia. Jest on byłym stypendystą Francuskiego Instytutu Studiów Anatolijskich (Institut Français d’Études Anatoliennes) w Stambule i byłym pracownikiem naukowym CNRS (Centre national de la recherche scientifique). Prowadzi blog Susam-Sosak, który całkowicie poświęcony jest Turcji.
Jak tłumaczy Pan postulat muzułmanów, aby pozwolić im na modlitwę w Hagia Sophia w Stambule?
Żądanie przywrócenia tej pochodzącej z VI w. bazyliki jako miejsca kultu islamskiego jest silne od pięćsetnej rocznicy upadku Konstantynopola. Po zdobyciu miasta przez siły muzułmańskie w 1453 r., aby uczcić swoje zwycięstwo, sułtan udał się do chrześcijańskiej wówczas świątyni, przekształcając ją tym samym w meczet. Gest ten był uważany za nadanie bazylice świętego i islamskiego charakteru. Od tego czasu stała się ona symbolem islamu tureckiego – choć paradoksalnie wciąż nosi dawną grecką i chrześcijańską nazwę Hagia Sophia (Mądrość Boża). Założyciel i pierwszy prezydent Republiki Tureckiej (w latach 1923 – 1938) Kamal Atatürk postanowił w 1934 r. „zsekularyzować” świątynię – wywołując tym samym skandal wśród religijnych muzułmanów – i przekształcić ją w muzeum, czym pozostaje do dziś.
Hagia Sophia – wnętrze muzeum, Stambuł, Turcja; fot. Maria LozanoCzy zatem kwestia islamskiej modlitwy w Hagia Sophia jest odrzuceniem świeckości, której chciał Atatürk?
Uroczystości rocznicowe w 1953 r. miały miejsce w okresie antysekularyzmu, czyli powrotu do wymiaru religijnego pod rządami demokratycznej partii Adnana Menderesa (1950 – 1960), który w 1956 r. w Konyi zadeklarował: „Naród turecki jest muzułmański”. Deklaracja ta w rzeczywistości odzwierciedlała charakter Turcji, która po ludobójstwie Ormian, wypędzeniu prawosławnych obrządku greckiego i pogromach Żydów, stała się w tym czasie de facto w 99% muzułmańska. Od tamtego momentu stwierdzenie to stanowi hasło wyborcze tureckiej skrajnej prawicy.
Kiedy przywrócono do życia islam polityczny, ówczesny premier Necmettin Erbakan (1996 – 1997) obiecał swoim wyborcom, że Hagia Sophia zostanie przywrócona islamowi. Nie pozostał on jednak przy władzy na tyle długo, aby zrealizować ten projekt. Mniej więcej w tym samym okresie (1994 – 1998) burmistrzem Stambułu był Recep Tayyip Erdogan, który złożył te same obietnice. W 1998 r. został jednak usunięty przez armię i trafił nawet do więzienia za „podważanie świeckości” Turcji.
Erdogan, obecnie prezydent Turcji, w 2018 r. wyrecytował wewnątrz Hagii Sophii pierwszy werset Koranu, a w marcu 2019 r. zadeklarował chęć zmiany statusu budynku z muzeum na meczet. Czy wezwanie do modlitwy z 23 marca tego roku należy wiązać z wypowiedziami prezydenta?
Uważam, że wiele działań podjętych przez Erdogana, począwszy od 2002 r., a zwłaszcza w 2012 r., służyło zarówno realizacji celu politycznego sięgającego ponad 50 lat wstecz, jak i zemście za szkodę poniesioną w wyniku pozbawienia wolności w 1998 roku. Tak więc kwestia modlitwy w marcu tego roku jest moim zdaniem jedynie kontynuacją (na razie skromną) długiego procesu. Przede wszystkim nie powinniśmy postrzegać reżimu erdogańskiego jako przełomu, ponieważ jest on wynikiem długiego nacjonalistycznego i islamskiego trendu, który nie zawsze był nurtem podziemnym.
Jaka mogłaby być reakcja tureckich chrześcijan?
Chrześcijanie w Turcji – a przede wszystkim reszta ludności prawosławnej, której zdecydowana większość została wypędzona falami: w 1914, 1955 i 1964 roku (nie mówiąc już o wypędzeniu prawosławnych z północnego Cypru w 1974 r.) – są niezwykle ostrożni, biorąc pod uwagę to, co przeszli. Ciągłe nawoływania do ostrożności są nawet powtarzane przez władze religijne: nie róbcie zamieszania, nigdy nie narzekajcie… Jakiekolwiek reakcje prawosławia w Turcji mogą nastąpić tylko oficjalnymi kanałami Patriarchatu Ekumenicznego Konstantynopola. Ale jak pokazało doświadczenie, spotkania między patriarchą a władzami tureckimi są często bardzo formalne i dyplomatyczne.
Czy środowisko chrześcijan obrządku greckiego w Rosji pozostałoby równie bierne, gdyby bazylika została oddana w ręce muzułmanów, jak to miało miejsce w 1453 roku? Biorąc pod uwagę obecny kontekst skomplikowanych stosunków z Rosją w odniesieniu do Syrii, jest to mało prawdopodobne.