
Polski mosjonarz ks. Mateusz Dziedzic został uprowadzony w Republice Środkowoafrykańskiej
14 paź 2014W nocy z 12 na 13 października o 24:30 ośmiu uzbrojonych mężczyzn w mundurach wojskowych wtargnęło na misje w Baboua, po sforsowaniu bramy wjazdowej próbowali otworzyć siłą drzwi do jednego z pokojów gościnnych.
Słysząc ten huk księża Mateusz Dziedzic z Leszkiem Zielińskim wyszli ze swoich pokojów i wtedy zostali otoczeni przez uzbrojonych ludzi, którzy przedstawili się jako „ludzie Miskina”. Chcieli zabrać ze sobą jako zakładników obydwu księży, ale po dłuższych pertraktacjach zgodzili się, by jeden z nich został na misji. Ks. Mateusz podjął decyzje, by Leszek został na miejscu, a on sam pójdzie z nimi. Na pytanie dokąd mają iść odpowiedzieli agresorzy: „w stronę Zoukombo”.
Po ich odejściu, po trzeciej nad ranem, Leszek ruszył do Bouar (100km). Po 5 tej dotarł do nas i wtedy dowiedzieliśmy się o tym co zaszło w Baboua. Już nie będzie spokoju w sercu dopóki Mateusz nie wróci.
W Bouar gościmy szefową MINSUCA, zaś dowódca wojsk ONZ-tu mieszka w sąsiedztwie naszej misji. Wszyscy wiec zostali poinformowani o tym wydarzeniu i przesłali raporty gdzie trzeba. My zaś z Leszkiem po Mszy św. wysłaliśmy wiadomość do Polski i do Nuncjusza w Bangui, który szybko zainterweniował u komendanta wojsk francuskich Sangaris. Zostali też poinformowani szczegółowo o całym zajściu Żołnierze Polscy stacjonujący w Bangui (Eufor), z którymi zresztą jesteśmy w ciągłym kontakcie i zawsze możemy liczyć na ich wsparcie.
Parę minut temu dowiedziałem się od szefowej Mnusca, że wszyscy ambasadorowie przy ONZ cie w Nowym Yorku wiedza, co się wydarzyło w Baboua i będą wywierać nacisk dyplomatyczny na odpowiednie władze w RCA i Kamerunie.
„Ludzie Miskina” stanowią ugrupowanie zbrojne RDPC – Zgromadzenie Demokratyczne Ludu Centralnej Afryki – Rassemblement Démocratique du Peuple Centrafricain. Od ponad roku utworzyli swoja baze w pobliżu wioski Zoukombo. Wcześniej byli w okolicach Paoua, ciągle w opozycji zbrojnej do rządu byłego prezydenta Bozize, rebeliantów Seleka, kiedy
byli w Bouar, i obecnej pani prezydent Cathérine Samba Panza.
Od kiedy pojawili się w Zoukombo nękają podróżników, zwłaszcza drobnych handlarzy, którym zabierali pieniądze i wartościowe przedmioty. Od sierpnia tego roku zaczęli palić zatrzymane samochody domagając się już wtedy uwolnienia ich szefa, generała dywizji Martin Kountamandji alias Abdoulaye Miskine.
Parę tygodni temu wzięli pierwszych zakładników: około dziesięciu Środkowoafrykanczykow i ośmiu Kameruńczyków. Ciągle to samo zadanie: uwolnienie ich szefa. Tydzień temu rozmawiałem z żoną jednego z zakładników. Miała z nim kontakt telefoniczny. Dowiedziała się wtedy od męża, że są dobrze traktowani i nie grozi im większe niebezpieczeństwo. Ciągle czekają na ruch ze strony Bangui i Yaoundé.
Również w tamtym przypadku odpowiednie władze zostały o wszystkim poinformowane.
Mateusz i Leszek w rozmowie z tymi ludźmi usłyszeli identyczne zadanie, „uwolnienie szefa”, który przebywa w więzieniu w Kamerunie.
Nie chcieli żadnych pieniędzy, nie chcieli nic ukraść z domu. Chodzi o zadanie mające charakter polityczny.
Wszyscy poinformowani maja jakiś plan działania, my również, na najbliższe dni. Nie mogę jednak dzisiaj o tym pisać ani mówić.
Na pewno nie będziemy używać siły. Nasza siła jest przede wszystkim modlitwa. W tej chwili najbardziej tej modlitwy potrzebuje oczywiście ksiądz Mateusz i Jego Rodzina w Polsce. Łączmy się wiec w tej modlitwie, która sprawi, że będziemy mieli Mateusza wśród nas.
Szczęść Boże
ks. Mirosław Gucwa