Pakistan: Dzielenie smutku z innymi
02 mar 20162 marca mija 5 rocznica śmierci Shahbaza Bhatti, pakistańskiego ministra ds. mniejszości, katolika, który został zabity za to, że bronił praw mniejszości.
Choć do dzisiaj nie jest jasne, kto stał za zamachem, to w rzeczywistości o wiele bardziej interesujące są pytania: kim był ten człowiek i dlaczego zginął? Wiosną 2011 r. Stowarzyszenie Papieskie Pomoc Kościołowi w Potrzebie poprosiło mnie, abym odbyła podróż do Pakistanu, by przygotować filmy dokumentalne o Kościele cierpiącym. Pomyślałam, że to przedsięwzięcie przerasta mnie. Do tej pory nigdy nie wysłano nas „na wojnę”. Jedyne wiadomości docierające z Pakistanu w tamtym czasie dotyczyły zamachów bombowych, wybuchów, morderstw i działalności talibów. Wielkanoc szybko się zbliżała. Przygotowując się we wspólnocie Sant’Egidio przeczytaliśmy fragmenty testamentu Shahbaza Bhatti. Jego słowa były niezwykłe: „Pamiętam, że był Wielki Piątek. Miałem wówczas zaledwie trzynaście lat i usłyszałem kazanie, w jaki sposób Jezus się poświęcił, że przyniósł na ten świat odkupienie i zbawienie. To był moment, kiedy pomyślałem o miłości Jezusa do nas, co doprowadziło mnie do wniosku, że muszę poświęcić swoje życie, służąc chrześcijanom, zwłaszcza ubogim, potrzebującym, prześladowanym i represjonowanym w tym islamskim kraju. Byłem przekonany i wierzę, że są oni częścią naszego ciała w Chrystusie. Nie chcę popularności; nie chcę żadnego stanowiska. Chcę tylko miejsca u stóp Jezusa. Chcę, aby moje życie, mój charakter, moje działania mówiły za mnie i ukazywały, że naśladuję Jezusa Chrystusa. Z tego powodu będę uważał siebie za bardzo szczęśliwego, jeśli – poprzez mój wysiłek i walkę, aby pomóc chrześcijanom prześladowanym -Jezus przyjmuje ofiarę mojego życia. Chcę żyć dla Chrystusa i chcę umrzeć dla Niego”. Poczułam się zażenowana. Wiedziałam już, że chcę jechać do Pakistanu, aby spróbować opowiedzieć historię tego człowieka. Kilka miesięcy później wylądowałam w Karaczi wraz z ks. Andrzejem Halembą oraz pracownikami Pomoc Kościołowi w Potrzebie. Rok później udało nam się wrócić z Pakistanu z ekipą filmową.
Shahbaz Bhatti urodził się w 1968 roku w pendżabskiej, chrześcijańskiej wsi Khuspur – jednym z niewielu takich miejsc na mapie islamskiego Pakistanu. „Uczyliśmy się w szkole chrześcijańskiej, żyliśmy w chrześcijańskiej wiosce i nie mieliśmy żadnych problemów, ale w szkole rządowej, gdzie większość uczniów była innej wiary, Shahbaz był zaskoczony tym, jak wiele z nich wykazywało rezerwę wobec niego. Mówili, że nie wolno jeść razem z chrześcijanami z jednego talerza i tymi samymi sztućcami. Dla niego to było bardzo, bardzo dziwne. Był bardzo zły i uważał to za nieludzkie „, wspomina jego brat Paul. Wraz z upływem czasu Shahbaz coraz lepiej zaczął rozumieć naprawdę trudną rzeczywistość, w jakiej żyje dwa procent mniejszości chrześcijańskiej Pakistanu. Większość chrześcijan była bardzo biedna, bez środków na kształcenie się, dyskryminowana w pracy, zmuszana do przejścia na islam, nierówno traktowana wobec prawa, ale przede wszystkim zagrożona drakońską ustawą o bluźnierstwie.
Ojciec Pervez Emmanuel, który znał Shahbaza od dzieciństwa, pamięta, jak uderzyło go u tego młodego chłopaka wielkie poczucie sprawiedliwości, a także głębia wiary. Wiara karmi się codzienną modlitwą, słowami Boga, a także współczuciem i szczerymi relacjami z ubogimi. Choć pochodził z dość zamożnej i dobrze wykształconej rodziny, spędzał całe dnie wśród pasterzy osłów, robotników cegielni lub czyszczących ulice, starając się ich zrozumieć i pomóc im w trudnej sytuacji materialnej. W liceum zaczął przyciągać innych do swojej inicjatywy, a wkrótce założył Chrześcijański Front Wyzwolenia, który z czasem stał się Aliansem Wszystkich Mniejszości Pakistanu (APMA). Organizacja ta obejmowała nie tylko dyskryminowanych chrześcijan, ale także hinduistów, buddystów, a także przedstawicieli innych mniejszości religijnych. Wszędzie tam, gdzie coś się działo – przemoc, gwałt, powódź, trzęsienie ziemi … – jej przedstawiciele tam byli.” Był zawsze gotowy, aby iść do ofiar, gdziekolwiek oni byli. Można zobaczyć, jak im współczuł. W niektórych miejscach niemal płakał widząc los tych ludzi. Czuł to, co ludzie czuli „, wspomina ojciec Bonnie Mendes.
Wśród jego przyjaciół było wielu muzułmanów, których bardzo szanował. Był bardzo dumny z bycia Pakistańczykiem. Wierzył w Pakistan, o którym mówił Muhammad Ali Jinnah, założyciel kraju, czyli kraju opartym na islamie, ale jednocześnie pluralistycznym, w którym ludzie wszystkich religii mogą znaleźć swój dom. „Był on zdecydowanie człowiekiem-marzycielem, mającym wizję, że ludzie różnych wyznań mogą żyć tu razem bez przemocy”, uważa abp Joseph Coutts z Karaczi. Odważne dążenie do realizacji tego marzenia doprowadziło go pod koniec 2008 roku do objęcia funkcji Ministra ds. Mniejszości w rządzie federalnym. W krótkim czasie udało mu się wprowadzić ustawę gwarantującą mniejszościom pięć procent udziału w stanowiskach publicznych, w tym w parlamencie. Stał się ministrem osobiście zaangażowanym w rozwiązywanie trudnych problemów, w których znaleźli się zwykli ludzi, między innymi Asia Bibi. Otwarcie krytykował nadużycia przepisów o bluźnierstwie, co było przyczyną coraz większego zagrożenia dla jego życia. Miał świadomość rosnącego zagrożenia i oczywiście nie chciał umierać i nie szukał śmierci, ale mimo pogróżek nie wycofał się ze swojego zaangażowania w pomoc dyskryminowanym mniejszościom religijnym. W dniu 2 marca 2011 roku jego auto zostało ostrzelane z broni palnej przed jego domem w Islamabadzie. Minister został trafiony dwudziestoma siedmioma kulami.
Dwa lata przed śmiercią, w swojej książce „Chrześcijanie w Pakistanie”, która stała się jego duchowym testamentem, Bhatti napisał: „Moje ciało jest okaleczone , ale te rany to nie są rany fizyczne, ale są to rany niepokoju, smutku i bólu prześladowanych chrześcijan w Pakistanie, potrzebujących i uciskanych chrześcijan. Jesteśmy solidarni z osobami potrzebującymi. Dlatego powinniśmy dzielić z nimi ich smutek, zmartwienia i cierpienia”. Jestem głęboko przekonana, że te słowa są równie istotne dziś dla mnie i dla nas wszystkich.
Autor: Magdalena Wolnik
Tłumaczenie: Wiesław Knapik