Dołącz do nas
na facebooku

Odwiedź nasz profil

Dołącz do nas
na YouTube

Odwiedź nasz kanał

Śledź nas
na Twitterze

Welcome!

Nigeria: Zbrojny atak zamienił mszę w Zielone Świątki w krwawą masakrę.

„Osłaniałem ich, jak kura osłania swoje pisklęta”

Nigeria

Zdj. ACN International / Ks. Andrew Adeniyi Abayomi - zastępca proboszcza w kościele parafialnym św. Franciszka Ksawerego w Owo w stanie Ondo w Nigerii.

Ksiądz Andrew Adeniyi Abayomi jest zastępcą proboszcza w kościele parafialnym św. Franciszka Ksawerego w Owo w stanie Ondo w Nigerii, zaatakowanym podczas mszy św. w niedzielę Zesłania Ducha Świętego, 5 czerwca br. W wyniku masakry zginęło co najmniej 41 wiernych, a dziesiątki zostało poważnie rannych. Ks. Abayomi opowiedział w rozmowie z organizacją Pomoc Kościołowi w Potrzebie (ACN International) o swoich przeżyciach tego dnia, a także o następstwach ataku, po którym miejscowy Kościół podjął działania, by otoczyć opieką rannych i tych, którzy opłakują stratę bliskich.

Ilu było napastników?

Ja ich nie widziałem, ale niektórzy naoczni świadkowie mówią, że było ich czterech, a inni, że oprócz tych czterech było jeszcze kilku wśród nas w kościele. Niektórzy mówią, że w sumie sześciu, ale rzeczywista liczba nie jest znana.

Gdzie Ksiądz był, gdy doszło do ataku?

Byłem jeszcze w świątyni. Skończyłem mszę św. i wkładałem kadzidło do kadzielnicy, aby przygotować się do procesji na zewnątrz kościoła. Wtedy usłyszałem hałas. Pomyślałem, że to trzaskające drzwi, że ktoś upadł albo zobaczył węża, bo to już się zdarzało.

Ale potem usłyszałem drugi głośny hałas i zobaczyłem parafian biegających w różnych kierunkach w kościele. Stałem tam w szoku, zastanawiając się, co się dzieje, kiedy ktoś podbiegł do mnie, krzycząc: „Księże, nieznani napastnicy z bronią!”.

Czy bał się Ksiądz o swoje życie?

W tym momencie nie bałem się o swoje życie, myślałem raczej o tym, jak uratować moich parafian. Niektórzy z nich zdobyli się na odwagę i zamknęli drzwi wejściowe. Zachęcałem ludzi, aby przeszli przez sanktuarium do zakrystii. Niektórzy z parafian uciekli stamtąd. Ja pozostałem w wewnętrznej części zakrystii. Nie mogłem uciekać, bo byłem otoczony przez dzieci, część dorosłych trzymała się mnie, niektórzy nawet weszli pod mój ornat. Osłaniałem ich, tak jak kura osłania swoje pisklęta.

Słyszałem głosy moich parafian: „Księże, proszę, ratuj nas; Księże, módl się!”. Dodawałem im otuchy, uspokajałem, mówiłem, żeby się nie martwili, że się modlę i że Bóg coś zrobi. Usłyszałem trzy lub cztery eksplozje, jedna po drugiej. Cały atak był dobrze zaplanowany i trwał około 20-25 minut.

Co się działo później?

W końcu dostaliśmy wiadomość, że napastnicy odeszli. Wyszliśmy z zakrystii i zobaczyłem, że niektórzy z parafian nie żyją, a wielu jest rannych. Byłem dogłębnie poruszony. Błagałem ludzi, aby zawieźli naszych rannych braci i siostry do szpitala. Z pomocą parafian, którzy byli w stanie prowadzić samochód, zacząłem przewozić niektórych rannych do szpitala San Louis i Federal Medical Center. Martwe ciała zostawiliśmy w kościele, próbując najpierw ratować rannych.

Stan Ondo był dotąd spokojny, zwłaszcza w porównaniu z północną Nigerią i Środkowym Pasem, choć zdarzały się tam napięcia między pasterzami Fulani a chrześcijańskimi rolnikami. Jak wyjaśnić ten nagły wybuch przemocy?

Dochodzą nas słuchy, że grupy bojowników mobilizują ludzi na południowym zachodzie i w innych częściach kraju. Nie jesteśmy w stanie ustalić, do jakiego plemienia, rasy czy grupy należą napastnicy. Nawet w czasie ataku niektórzy widzieli ich, ale nie mogli ich zidentyfikować, ponieważ tamci nic nie mówili. Niektórzy z napastników przebrali się za zwykłych parafian i uczestniczyli z nami w mszy św. aż do momentu rozpoczęcia ataku.

Nigeria

Zdj. ACN International / Biskupi diec. Ondo odwiedzają rannych po ataku z 5.06.2022 w szpitalu.

W jaki sposób zatroszczycie się o rannych i pogrążonych w żałobie parafian?

Zaczęliśmy już to robić, zapewniając im opiekę duszpasterską, odwiedzając ich, modląc się z nimi, udzielając sakramentu chorych i zachęcając ich do podtrzymywania nadziei. Posunęliśmy się dalej, troszcząc się o ich rodziny i osoby pogrążone w żałobie. Diecezja zwróciła się do innych parafii o wsparcie. Materialnie i finansowo pomagają nam również organizacje rządowe i pozarządowe, takie jak Czerwony Krzyż, a także inne grupy, nawet muzułmańskie i imamowie. Najbardziej aktywny jest Czerwony Krzyż, który prosi o dawców krwi i wsparcie materialne.

Jakie są obecnie Wasze największe potrzeby?

Potrzebujemy wsparcia materialnego i finansowego, aby móc opiekować się poszkodowanymi i tymi, którzy przeżyli atak. Potrzebujemy też własnej strategii bezpieczeństwa. Pobliscy pracownicy ochrony i policja nie zdołali przyjść nam z pomocą, mimo że atak trwał 20 minut i eksplodowały cztery obiekty. Potrzebujemy własnego systemu bezpieczeństwa.

Czy po takim doświadczeniu ludzie będą czuli się bezpiecznie, przychodząc ponownie do kościoła?

W umysłach niektórych parafian pojawił się strach. Pamiętając o tym, chcemy pomóc im stanąć na nogi, umocnić ich w wierze i pocieszyć, zbliżając się do każdego z nich, nie tylko do tych, którzy ucierpieli bezpośrednio. Celem jest nawiązanie z nimi osobistego kontaktu, umocnienie ich i przypomnienie im, że kiedy wyznajemy wiarę w Boga, oznacza to, że oddajemy całe nasze życie. Życie doczesne jest tylko etapem prowadzącym do wieczności - a naszym celem powinna być wieczność.

Czy atak wzmocnił czy osłabił ich wiarę?

Spotykając się z parafianami, nie zauważyłem utraty ich wiary, wręcz przeciwnie - jej umocnienie. Są gotowi i chcą pozostać niezłomni. Codziennie modlę się za nich, a w intencji tych, którzy nadal przebywają w szpitalu, odprawiana jest msza św. w intencji ich szybkiego powrotu do zdrowia. Odprawiana jest także msza św. za dusze zmarłych, niech spoczywają w pokoju. Odprawiane są również msze św. w intencji wszystkich parafian, aby trwali w wierze i nadziei.

Twój
koszyk

BRAK PRODUKTÓW