Nigeria: Rozmowa z porwanym księdzem
30 lis 2021„Byliśmy torturowani i grożono nam śmiercią, jeśli nie zostanie zapłacony okup w wysokości 50 mln naira (ok. 120 tys. dolarów)”.
Zdj. ACN International / ks. Bako Francis Awesuh, Nigeria.
Znakiem rozpoznawczym organizacji terrorystycznych działających w Nigerii, głównie Boko Haram i Prowincji Państwa Islamskiego w Afryce Zachodniej, są porwania. Coraz częściej ich celem stają się duchowni. 37-letni kapłan z parafii św. Jana Pawła II w Gadanaji w rejonie Kachia (stan Kaduna), ks. Bako Francis Awesuh, wiosną 2021 roku przez ponad miesiąc był przetrzymywany przez muzułmańskich pasterzy Fulani, którzy są oskarżeni o śmiertelne ataki na chrześcijańskich rolników wzdłuż Środkowego Pasa Nigerii. Ks. Awesuh w rozmowie z Papieskim Stowarzyszaniem Pomoc Kościołowi w Potrzebie (ACN International) opisał cierpienie, które było jego udziałem.
„Wydarzyło się to 16 maja, dokładnie o 23:00. Usłyszałem strzały i szybko wyłączyłem telewizor. Gdy zgasiłem światło, zobaczyłem cienie i usłyszałem kroki. Ostrożnie uchyliłem zasłonę, aby zobaczyć co się dzieje. Zobaczyłem pięciu tęgich, dobrze uzbrojonych pasterzy Fulani; rozpoznałem ich po ubiorze i sposobie mówienia. Stałem zdezorientowany, nie wiedząc, co robić, bo czułem się zupełnie bezradny. Rozległo się pukanie do drzwi. Zaczęły mi drzeć nogi, ciało zesztywniało. Pociłem się obficie.
Pukali dalej, ale przerażony nie chciałem otworzyć drzwi. Wyłamali je i wtargnęli do środka. Jeden z mężczyzn powalił mnie na podłogę, związał i bił mnie niemiłosiernie, mówiąc <ka ki ka bude mana kofa da tsori> (tzn. <jesteś torturowany, bo tak długo trzymałeś nas na zewnątrz i nie chciałeś otworzyć drzwi, kiedy pukaliśmy>). Rozebrali mnie do naga, aż do spodenek.
Zostałem zabrany razem z dziesięcioma moimi parafianami. Wędrowaliśmy przez trzy dni w buszu bez jedzenia i wody, żywiąc się jedynie mango. Byliśmy głodni, zmęczeni i słabi, bardzo bolały nas nogi i mieliśmy spuchnięte stopy, ponieważ wędrowaliśmy boso. W drugim i trzecim dniu padał deszcz, ale musieliśmy iść dalej.
Trzeciego dnia dotarliśmy do obozu w głębi lasu. Podano nam wtedy ryż z olejem i solą, jak więźniom. To była nasza rutyna żywieniowa podczas całego pobytu w buszu. Kobiety, które zostały porwane razem ze mną, zajmowały się gotowaniem. Spędziliśmy w buszu jeden miesiąc i pięć dni.
Była tam mała chatka, w której nas trzymali. Przez cały okres naszej niewoli nie wolno nam było się kąpać. Musieliśmy oddawać mocz i kał w baraku. Śmierdzieliśmy jak martwe ciała, a w chacie unosił się fetor jak w kostnicy.
Byliśmy torturowani i grożono nam śmiercią, jeśli nie zostanie zapłacony okup w wysokości 50 milionów naira (ok. 120 tys. dolarów). Do naszych rodzin został wystosowany apel o zapłacenie okupu w zamian za nasze życie. Nasze rodziny błagały i negocjowały z porywaczami, aż w końcu zaakceptowali sumę 7 milionów naira (17 tys. dolarów).
W międzyczasie niektórzy z moich parafian próbowali nas uratować z rąk porywaczy, w wyniku czego trzy osoby straciły życie: Jeremiah Madaki, Everest Yero – nasza sekretarka parafialna i starszy mężczyzna. To oni nas odnaleźli.
Och, co to było za cierpienie patrzeć na śmierć trzech moich parafian… Zostali zastrzeleni z zimną krwią na moich oczach, a ja nie mogłem nic zrobić. To było bardzo bolesne! W tym momencie poczułem się bezradny, pozbawiony nadziei, bezużyteczny i nieszczęśliwy! Bardzo pragnęłam, by zabrała mnie śmierć, gdyż scena zabójstwa wciąż odtwarzała się w mojej głowie. Nie mogłem się modlić z powodu szoku, w jakim się znajdowałem. Ilekroć otwierałem usta do modlitwy, słowa mnie zawodziły. Wszystko, co mogłem powiedzieć, to <Panie, miej litość>.
W końcu nasze rodziny zebrały kwotę okupu i ku większej chwale imienia Bożego zostaliśmy uwolnieni i wyszliśmy z tego żywi. Ledwo uniknąłem śmierci. Wiem o wielu kapłanach porwanych przede mną i po mnie, którzy zostali zabici nawet po zapłaceniu okupu.
Doświadczyłem traumy. Poddałem się terapii, spędziłem też trochę czasu w szpitalu. Dziś nadal się ukrywam, ze względów bezpieczeństwa i aby w pełni dojść do siebie. Miłość, którą otrzymałem i doświadczyłem od rodziny, przyjaciół, a zwłaszcza Kościoła, była ogromna.
Ataki Fulani stały się bardzo powszechne w stanie Kaduna. Dlatego wzywam społeczność międzynarodową, aby przyszła nam na ratunek”.