Mozambik: „Zaatakowali i spalili domy”
10 sty 2023Atak na chrześcijańskie wioski powoduje kolejne niepokoje na północy kraju
Zdj. ACN International / Pożar budynku misji Chipene, wrzesień 2022.
W wyniku ostatniego ataku na dwie chrześcijańskie wioski w północnym Mozambiku zginęły dwie osoby, a cztery zostały ranne. Wydarzenie wywołało niepokoje wśród lokalnej ludności, a wielu ludzi opuściło swoje domy w poszukiwaniu bezpieczeństwa.
Do ataku doszło 30 grudnia. Przyznał się do niego mozambicki oddział Państwa Islamskiego, który od ponad pięciu lat prowadzi w regionie zbrojna rebelię.
W wiadomościach zamieszczonych na swoich kontach w mediach społecznościowych grupa terrorystyczna twierdzi, że zaatakowała „chrześcijańską wspólnotę”, zwalczając lokalne „chrześcijańskie bojówki” i zmuszając je do ucieczki, ujmując i rozstrzeliwując przy okazji jednego z ich dowódców. Terroryści zamieścili zdjęcia spalonych domów w wiosce Namade w prowincji Cabo Delgado.
Ze względu na niezdolność mozambickich sił zbrojnych do patrolowania obszaru zagrożonego przez rebeliantów, wiele lokalnych społeczności utworzyło własne grupy obronne, często złożone z weteranów trwającej od dziesięcioleci wojny domowej w Mozambiku.
Fakty te potwierdza miejscowy misjonarz, brat Boaventura, z Instytutu Bractwa Ubogich Jezusa, który pracuje w tym regionie. „Zaatakowali i spalili domy, doszło do walki z miejscowymi, którzy są uzbrojeni” – relacjonuje misjonarz. Nie zgadza się jednak, że miejscowe bojówki można oznaczyć jako specyficznie chrześcijańskie. „Muidumbe i okolice są silnie chrześcijańskie, więc możemy przypuszczać, że większość mieszkańców była chrześcijanami, ale nie można powiedzieć, że zaangażowane były chrześcijańskie bojówki. Są to lokalne siły składające się z różnych ludzi, mogą być katolikami lub nie, chrześcijanami lub nie, praktykującymi lub nie” – mówi brat Boaventura.
Ataki doprowadziły do fali uchodźców w regionie, potęgując i tak już niepokojącą sytuację humanitarną, którą pogorszyło nadejście pory deszczowej. W wielu przypadkach uciekają całe rodziny, „w deszczową pogodę, z trudnymi drogami i dostępem, w wioskach, w których życie prawie wróciło do normy. To wydarzenie przywróciło strach wśród ludności” – wyjaśnia zakonnik.
Rebelia w północnym Mozambiku rozpoczęła się w październiku 2017 roku od ataków w prowincji Cabo Delgado przez, jak się okazało, islamską milicję, obecnie powiązaną z Państwem Islamskim.
Przez lata mozambickie wojsko nie było w stanie powstrzymać przemocy, a rebelia rozprzestrzeniła się nawet dalej na południe, do prowincji Nampula, gdzie w zeszłym roku dżihadyści zamordowali włoską zakonnicę (zobacz: https://pkwp.org/newsy/mozambik_atak_terrorystyczny_na_misje_w_chipene_6_wrzesnia_br).
Według Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców (UNHCR) przemoc spowodowała śmierć blisko 4 tys. osób, a około milion zostało przesiedlonych. Kościół utrzymuje, że kryzys wymaga czegoś więcej niż tylko rozwiązania militarnego, wskazując, że dużą część problemu stanowi endemiczne ubóstwo i brak edukacji (zobacz: https://pkwp.org/newsy/terroryzm_w_mozambiku_kosciol_moze_przyczynic_sie_do_promowania_pokoju_i_stabilnosci_dla_kraju).