Mozambik: Perfumy z nardu
14 gru 2021Dlaczego budować kościół wśród najbiedniejszych w Pembie?
Zdj. ACN International / Dotychczasowa kaplica w garażu starego domu misyjnego w par. św. Karola Lwangi, Pemba, Mozambik.
Ksiądz Eduardo Roca jest hiszpańskim misjonarzem pracującym w Mahate, slumsach na południowym krańcu miasta Pemba, w północnym Mozambiku. O skrajnym ubóstwie mieszkańców wspominać nie trzeba. W ostatnich miesiącach do Mahate przybyły setki uchodźców uciekających przed atakami terrorystycznymi na północy regionu. W dzielnicy mieszkają głównie muzułmanie, ale parafia stale się rozrasta i ma już ponad 2 tys. członków. Nie ma jednak kościoła, w którym wierni mogliby się spotykać.
Papieskie Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie (ACN International) postanowiło pomóc parafii w budowie kościoła pod wezwaniem św. Karola Lwangi. Ks. Eduardo podzielił się swoimi odczuciami, jakie mu towarzyszyły, kiedy otrzymał od PKWP list, zapewniający go o wsparciu:
„Pośród tragedii, kiedy oczy były zwrócone tylko na odniesione rany, kiedy wydawało się, że nic się nie wydarzy, że rozpacz ogarnie wszystko, nadszedł list z darowizną na budowę kościoła.
Ktoś dostrzegł to, co musiał zobaczyć niewidomy przy drodze, ten, który nie mógł widzieć. Ktoś skierował swoje oczy poza ogień i burzę i dostrzegł nadzieję.
Pieniądze pochodzą z organizacji Pomoc Kościołowi w Potrzebie, która właśnie to robi: pomaga cierpiącym chrześcijanom na całym świecie… jest oczami, które widzą dalej niż ciemności zła.
Jeśli w ekstremalnej i krytycznej sytuacji, pośród wciąż rozgrywającej się tragedii humanitarnej, nagle otrzymujesz taką wiadomość, to uświadamiasz sobie, że jest to zaskakujące działanie Boga Dobrej Nowiny.
Jeszcze kilka lat temu, kiedy tak wiele teorii z niepodważalnymi argumentami wypełniało mój umysł, osobiście zakwestionowałbym konieczność, a nawet pastoralną zasadność budowy kościoła. Tym bardziej w takim kontekście jak ten, gdzie skrajne ubóstwo, brak minimalnych warunków mieszkaniowych dla wielu osób, niepodważalny brak podstawowych usług pozwalających na godne życie, stanowią wyraźne wyzwanie, które może pozostawić na boku inne wątpliwe potrzeby, takie jak kościół.
Nie mogę nie myśleć o słowach apostoła Judasza o drogich perfumach z nardu, które kobieta wylała na stopy Jezusa. Jeśli cokolwiek może być usprawiedliwione, całkowicie usprawiedliwione, to jest to oddanie ubogim tego, co ten pozbawiony skrupułów system kradnie im każdego dnia. Odpowiedź Jezusa sprawia mi ból. Jak On może tak mówić? Że zawsze będziemy mieli ubogich u siebie… Ilu ludzi takimi słowami usprawiedliwia swój sposób życia!… Enigmatyczne słowa, jak wiele innych, które wypowiedział.
To właśnie ta druga część zdania: że „nie zawsze Mnie macie”, zdaje się wyjaśniać, dlaczego budujemy kościół i wydajemy tak wiele na drogie perfumy nardowe.
Zdj. ACN International / Mury nowego budynku kościoła już stoją; par. św. Karola Lwangi, Pemba, Mozambik.
Mury budynku kościoła już stoją i można już sobie trochę wyobrazić, co z tego będzie… Spędzam w nim pełne nadziei chwile, bo czuję, że jest przesiąknięty przyszłością… To tak, jakby ta góra cementu krzyczała w swoim bezruchu, jak prorok zraniony całą tą straszną rzeczywistością, że przyszły świat należy do Boga!
Kiedy przybyłem do Mahate, pierwszej misji w mieście Pemba, moja wspólnota była małą garstką biedaków, bardzo słabo rozumiejących Boże drogi… Kiedy przybyli pierwsi misjonarze, osiedlili się w wiosce, która miała już tysiącletnią tradycję islamską. Misja była quasi-parafią, ponieważ brakowało jej tego, co było potrzebne, aby być nią w pełni.
Mieszkańcy chcieli mieć kościół, ponieważ jako kaplicę wykorzystaliśmy garaż starego domu misyjnego. Ale przynajmniej przez pierwsze dwa czy trzy lata nie potrzebowaliśmy więcej miejsca… W miarę jak przybywało rodzin, coraz więcej chrześcijan zaczęło przychodzić na niedzielne msze święte. Zawsze powtarzałem to samo: potrzebujemy żywych kamieni, a nie martwych… I to były właśnie te, które niewątpliwie Duch powoływał…
Musiałem zbudować dużą wiatę, aby chronić ich od słońca i deszczu. Dziś przychodzi tak wielu ludzi, że z powodu braku miejsca w środku, zawsze kilku pozostaje na zewnątrz… W ciągu ostatnich trzech lat nasze wspólnoty rozrosły się, zwłaszcza z powodu przybycia chrześcijan z północy, którzy uciekają przed atakami terrorystycznymi; obecnie jest ich już pięć.
Zdj. ACN International / Ksiądz Eduardo Roca – hiszpański misjonarz pracujący w Mahate, slumsach na południowym krańcu miasta Pemba, w północnym Mozambiku.
Nawet jeśli jest to wystarczający powód do budowy kościoła, to dla mnie nie jest on najważniejszy. Najbardziej przekonali mnie inni bracia, muzułmanie. Obecnie wielu z nich podchodzi do naszej kaplicy, wchodzi do środka i nie boi się. Strach i uprzedzenia są najgorszymi zagrożeniami dla pokoju. W ciągu prawie dziesięciu lat, odkąd tu jestem, jedną z moich największych trosk było poszukiwanie miejsca, w którym moglibyśmy się spotkać, poznać siebie nawzajem i podjąć dialog. Ostatnio przychodzą tu imamowie i widzę z wdzięcznością, że w czasach, gdy tak łatwo jest stygmatyzować, oni czują się tu dziś pewnie i bezpiecznie.
Budynek kościoła, który powstaje, daje świadectwo spotkania, bezwarunkowej akceptacji i dialogu.
Tylko takie spojrzenie może nam pomóc zrozumieć, że można wydać pieniądze na butelkę czystego nardu, a ubodzy nadal będą z nami.
PKWP podarowało nam tę butelkę, aby cała okolica mogła poczuć dobry zapach Ewangelii… Wielu z tych, którzy modlą się w siedmiu meczetach wokół nas, również czuje ten zapach. Wiedzą, że ten dom jest otwarty, że leczy rany, towarzyszy i opiekuje się… i ładnie pachnie…”.