Dołącz do nas
na facebooku

Odwiedź nasz profil

Dołącz do nas
na YouTube

Odwiedź nasz kanał

Śledź nas
na Twitterze

Welcome!

Miłością pokonał nienawiść: 70 lat „Cudu z Vinkt”

W pierwszych powojennych latach młody zakonnik, o. Werenfried van Straaten (założyciel PKWP) zrozumiał, że jeśli nienawiść nie zostanie wykorzeniona z ludzkich serc, nigdy nie będzie pokoju i pojednania w Europie.

Ojciec Werenfried van Straaten - Ojciec Słonina„Ojca Słonina”, o. Werenfried van Straaten, 1951

Wieś Vinkt, położona w pobliżu belgijskiego miasta Gandawa, była miejscem jednej z większych zbrodni popełnionych na froncie zachodnim podczas II wojny światowej. 27 maja 1940 r. wojska niemieckie rozstrzelały tu osiemdziesięciu sześciu cywilów. Dziesięć lat po tragicznych wydarzeniach w Vinkt stało się coś, co zasługuje na przypomnienie. Holenderski norbertanin, ojciec Werenfried van Straaten, założyciel stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie, dostrzegł zagrożenie dla pokoju w Europie podzielonej przez nienawiść i poświęcił swoje życie odbudowywaniu miłości.

II wojna światowa dobiegła końca. Zgodnie z ustaleniami zwycięskich mocarstw na konferencji w Jałcie i w porozumieniu poczdamskim, od 1945 roku z prowincji wschodnich Niemiec wypędzono 14 milionów mieszkańców. Większość wysiedlonych osób, w tym sześć milionów katolików, żyło w nieludzkich warunkach w bunkrach lub obozach w zachodnich Niemczech. Cierpienie milionów przesiedlonych przypominało o. Werenfriedowi historię Narodzenia Pańskiego, kiedy w gospodzie nie było miejsca dla Świętej Rodziny, ponieważ ich rodacy nie okazali im miłości.

Brak miejsca w gospodzie

Młody zakonnik zaapelował do chrześcijańskiego sumienia Belgów i Holendrów, wzywając ich do miłowania swych wrogów i sąsiadów. W artykule „Brak miejsca w gospodzie”, napisanym dla bożonarodzeniowego wydania magazynu Tongerlo Abbey w Belgii w 1947 r., wezwał swoich rodaków, którzy nadal opłakiwali krewnych zabitych przez Niemców, do wykonania gestu pojednania.

I stało się coś niesamowitego. Odpowiedź na artykuł była oszałamiająca - wyzwoliła falę hojności wśród Flamandów. Ponieważ w gronie wysiedlonych znalazło się trzy tysiące księży katolickich, którzy podjęli się zadania rozdzielania pomocy potrzebującym, nowa organizacja charytatywna otrzymała początkowo nazwę „Pomoc dla Kapłanów ze Wschodu”.

„Boże, chroń nas przed nienawiścią”

Imię zakonne „Werenfried” oznacza „wojownik o pokój” i wkrótce właśnie to stało się misją o. van Straatena. W 1948 roku zakonnik zebrał od flamandzkich rolników darowizny w postaci słoniny. Inicjatywa ta odniosła ogromny sukces i nadała mu przydomek „Ojca Słoniny”. Następnie, w 1950 roku, dokładnie dziesięć lat po wspomnianej wcześniej masakrze, udał się do Vinkt, aby głosić tam kazania. W swoich wspomnieniach napisał, że miał pewne obawy z tym związane: „Nigdy nie byłem skory do odczuwania strachu, ale wtedy się bałem”. Z pewnością było to uzasadnione, biorąc pod uwagę, że uraza i nienawiść w sercach ludzi nie została jeszcze przezwyciężona. Zbrodnia dotknęła prawie wszystkie rodziny ze wsi. Najstarsza z ofiar miała 89 lat, najmłodsza 13. Nawet miejscowy ksiądz doradzał o. Werenfriedowi, aby nie podejmował tego ryzyka.

O. Werenfried van Straaten wspomina:

„Pojechałem do Vinkt dzień wcześniej, aby ocenić sytuację. Dotarłem do domu parafialnego w sobotę wieczorem. Zdenerwowany ksiądz proboszcz podniósł ręce i zawołał: <To nie zadziała, Ojcze, ludzie tego nie chcą. Mówią: Co? Ten ksiądz przychodzi, żeby prosić o pomoc dla Niemców? Dla tych nikczemnych ludzi, którzy rozstrzeliwali naszych mężczyzn i chłopców? Nigdy! Ani jedna żywa dusza nie przyjdzie, by słuchać jego przemowy. Może głosić do pustych krzeseł, jeśli ma na to ochotę. I powinien uważać się za szczęściarza, że jest księdzem. Inaczej zostałby pobity!>

Co miałem zrobić? W porozumieniu z proboszczem postanowiłem przygotować przemówienie na następny wieczór i głosić homilie na każdej Mszy św. odprawianej w tę niedzielę. Następnego ranka, ku zaskoczeniu wszystkich wiernych, wszedłem na ambonę i przez piętnaście minut głosiłem kazanie na temat miłości. Ze wszystkich moich kazań, które wygłosiłem w życiu, to było najtrudniejsze, ale udało się.

„Ludzie są lepsi niż nam się wydaje!”

Po Mszy świętej, gdy wszyscy ludzie wyszli już z kościoła i gdy skończyłem odmawiać modlitwę dziękczynną, nieśmiało - bo ludzie wstydzą się pokazać, jak dobrzy są naprawdę! - podeszła jakaś kobieta. Nic nie powiedziała, ale dała mi tysiąc franków i zaraz się oddaliła, zanim zdążyłem ją o cokolwiek zapytać. Na szczęście ksiądz proboszcz właśnie wyszedł z zakrystii i zobaczył, jak odchodziła. Powiedział mi, że jest żoną rolnika i że jej mąż, syn i brat zostali zamordowani przez Niemców w 1940 roku. Ona była pierwszą ofiarodawczynią.

Ojciec Werenfried van StraatenTo był początek. „Ojca Słonina” kwestuje w całej Europie na rzecz prześladowanego Kościoła. Tutaj po homilii w St. Gallen.

Tamtego wieczoru sala konferencyjna była pełna. Przez dwie godziny opowiadałem o rozpaczliwej sytuacji ‘kapłanów z plecakiem’ i poczuciu opuszczenia ich wiernych. Nie błagałem słuchaczy o słoninę, pieniądze czy ubrania. Błagałem tylko o miłość i na samym końcu zapytałem, czy pomodlą się wraz ze mną za swoich cierpiących braci w Niemczech. Modlili się ze łzami w oczach. Późnym wieczorem, o jedenastej, kiedy było już ciemno i nikt nie mógł ich rozpoznać, przychodzili jeden po drugim do domu parafialnego, przynosząc koperty z setką franków, z pięciuset frankami, z dołączonym listem. Wczesnym rankiem następnego dnia, zanim wyjechałem, przyszli znowu do domu parafialnego (...) i dostałem siedemnaście kopert z pieniędzmi. Przekazali mi też pieniądze na moje konto pocztowe. Zbierali słoninę. Adoptowali księdza niemieckiego. To był Vinkt! Ludzie są lepsi niż nam się wydaje!”.

„Statek Europa” - Tylko chrześcijańskie życie może nas ocalić

Ojciec Werenfried van Straaten zrozumiał, że jeśli nienawiść nie zostanie wykorzeniona z ludzkich serc, nigdy nie będzie pokoju i pojednania na naszym kontynencie: „Wszyscy płyniemy na statku, który nazywa się Europa! [...] Kiedy zaczyna on przeciekać, wszystko inne staje się nieistotne. <Statek Europa> nabiera wody, więc teraz każdy musi podciągnąć rękawy i zacząć pompować, bo w przeciwnym wypadku wszyscy pójdziemy pod wodę, bez względu na to, po której stronie jesteśmy. […] Nie uratuje nas ani bomba atomowa, ani plan Marshalla, tylko prawdziwe chrześcijańskie życie. Tylko przez miłość, która jest znakiem chrześcijan, ład może zostać przywrócony”.

Twój
koszyk

BRAK PRODUKTÓW