Mariupol: Tam jest piekło – świadectwo katolickiego księdz
08 mar 2022Ludzie opuszczali swoje domy w poszukiwaniu wody, w wyniku czego wielu z nich zginęło brutalną śmiercią. Chodzenie po ulicy w Mariupolu było równoznaczne z samobójstwem.
Zdj. ACN International / Ojcowie Paulini w Mariupolu
Według własnych raportów, armia rosyjska wprowadziła dziś (wtorek) nowe zawieszenie broni na Ukrainie i otworzyła „korytarze humanitarne” dla pięciu miast. Jednym z nich z nich jest Mariupol, port nad Morzem Azowskim, który jest oblężony przez wojska rosyjskie. Odbyły się tam już cztery próby ewakuacji miasta, wielu osobom udało się opuścić miasto w weekend.
Papieskie Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie (ACN International) ma w Mariupolu wieloletnich partnerów, w tym ojców Paulinów. Od 3 marca PKWP nie miała od nich żadnych wieści. Dopiero w niedzielę skontaktował się z nimi jeden z księży o. Pavlo. W sobotę wieczorem wyjechali z Mariupola w konwoju złożonym ze 100 samochodów. Nadal są w drodze i nie dotarli jeszcze do bezpieczniejszego miejsca. Księża przeżyli jednak piekło. Fundacja pragnie podzielić się tym świadectwem o. Pavlo, aby zachęcić ludzi do modlitwy za ludzi na terenach objętych wojną i do niesienia im pomocy.
„Mariupol jest jak Armagedon. To jest piekło. Proszę, powiedzcie światu: to jest tragedia. Tam jest po prostu strzelanina na chybił trafił. Całe miasto jest jak jedno wielkie pole bitwy. Wszędzie spadają bomby. Wszędzie słychać strzały. Mariupol to miasto otoczone przez rosyjską armią. Ludzie siedzą tylko w piwnicach”.
„Nikt nie mógł spać. Całe ciało bolało nas od tych wszystkich ataków bombowych. W kącie urządziłem sobie schron – tam, że tak powiem, mieszkałem. Wszyscy byliśmy przerażeni. Nasz klasztor był budowany dzięki pomocy organizacji Pomoc Kościołowi w Potrzebie, a budynek nie był jeszcze ukończony. Niestety, nie mieliśmy piwnicy. Niedawno nie mieliśmy też prądu, wody i nic do jedzenia… tylko zapasy, które przywieźliśmy ze sobą. Przez dwa dni miałem tylko puszkę: kiedy przechodzisz przez coś takiego, nie czujesz głodu. Można przeżyć bez jedzenia, ale nie bez wody. Ludzie opuszczali swoje domy w poszukiwaniu wody, w wyniku czego wielu z nich zginęło brutalną śmiercią. Chodzenie po ulicy w Mariupolu było równoznaczne z samobójstwem. Powiedzieliśmy wiernym, że powinni pozostać w domach i że nie będziemy odprawiać żadnych Mszy Świętych, ponieważ jest to zbyt niebezpieczne”.
W sobotę uformowaliśmy konwój złożony ze 100 samochodów i chcieliśmy opuścić miasto. Żołnierze na wszystkich punktach kontrolnych przepuszczali nas, dopóki nie zatrzymali nas separatyści z tzw. Donieckiej. Nie wolno nam było jechać dalej, ale pozwolili nam się schronić w małej wiosce. Potem było więcej objazdów. Były z nami kobiety w ciąży i dzieci. Nie mogę zapomnieć ciężarnej kobiety, która na kolanach błagała separatystów, aby nas przepuścili, ale oni odmówili”.
„Nie możecie sobie wyobrazić tego wszystkiego, co tam widzieliśmy. To są obrazy, których nie da się zapomnieć: wszędzie wszystko zniszczone przez bomby, a czasem trzeba było przejeżdżać po ciałach, które leżały na drodze. Ta tragedia woła o pomstę do nieba!”.
„Jesteśmy już poza miastem. Każdy próbował ratować swoje życie i dostać się w bezpieczne miejsce, ale co się dzieje z ludźmi, którzy nie mogą, a są jeszcze w Mariupolu? Z wieloma osobami nie mamy kontaktu: nie mamy pojęcia, gdzie są i kto jeszcze żyje. Mariupol jest miastem otoczonym przez wojska rosyjskie. Dobry Boże, kiedy to wszystko się skończy? Módl się za nami”.