Dołącz do nas
na facebooku

Odwiedź nasz profil

Dołącz do nas
na YouTube

Odwiedź nasz kanał

Śledź nas
na Twitterze

Welcome!

Mali: Wywiad z ks. Germain

MaliKs. Germain, który pracuje w diecezji Mopti, w Mali, opowiada Stowarzyszeniu papieskiemu Pomoc Kościołowi w Potrzebie o sytuacji chrześcijan w tym kraju.

Jak diecezja Mopti funkcjonuje w kraju zdominowanym przez islam, rozdartym przez powstania Tuaregów i zagrożonym przez ruchy dżihadystyczne?

W ostatnich latach znacząco wzrosła liczba katolików oraz osób przystępujących do sakramentów. W samym roku 2015 odnotowano 1400 chrztów, sakramentu bierzmowania udzielono 674 razy, prawie tyle samo osób przystąpiło do pierwszej komunii świętej, zaś sakramentalnym więzłem małżeńskim połączyło się 140 narzeczonych. Dla porównania w roku 2012 sakrament chrztu został udzielony jedynie 600-700 razy!

Czym można wytłumaczyć tę tendencję wzrostową?

Widząc, jak żyją chrześcijanie oraz to, jak wiele dobrego robią dla innych, ludzie zaczynają wierzyć, że wyznawcy Chrystusa idą właściwą ścieżką. Myślą sobie: „Wprawdzie nie ma ich wielu, ale to, co robią, jest naprawdę godne pochwały”. Wskutek tego dochodzi do licznych konwersji w tym właśnie kierunku: od tradycyjnej religii naszych przodków ku katolicyzmowi. Któregoś razu parafia pomagała miejscowym w kopaniu studni. Gdy ci zorientowali się, że to chrześcijanie wykonują tę pracę, wyznający animizm herszt wioski wraz z całą swoją rodziną (łącznie 10 osób) zdecydował się przejść na katolicyzm.

Czy wzrost liczby katolików nie jest częściowo podyktowany eksodusem chrześcijan z północy w kierunku południa?

Nie wydaje mi się. Chrześcijanie z północy, którzy uciekli do nas, nie byli zbyt liczni.

Czy liczba kapłanów wzrasta w stosunku do liczby ochrzczonych?

Proporcjonalnie nie, ale w mojej diecezji mamy dzisiaj około 30 księży, w tym pięciu, którzy zostali wyświęceni w zeszłym roku. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, w ciągu następnych dwóch lat będziemy mieli czterech nowych kapłanów. Poza tym, w seminarium studiuje teraz ośmiu alumnów. Jednak w niektórych regionach trzeba jeszcze wykonać naprawdę dużo pracy. Wciąż istnieją obszary, na których tylko 4 księży przypada na 250 parafii.

Jakie są szczególne potrzeby diecezji, w której Ksiądz pracuje?
Łącznie obsługujemy 7 parafii. Na każdej z nich mówi się innym językiem. Niedawno powołaliśmy do życia parafię, która nie ma jeszcze swojej kancelarii. Powinniśmy uczestniczyć w programach szkoleniowych. W kilku wioskach znajduje się 4-5 imponujących meczetów, podczas gdy my, katolicy, sprawujemy kult w czymś na kształt szopy. Do działań duszpasterskich potrzebujemy także pomocy ze strony sióstr zakonnych, którym trzeba by zapewnić mieszkanie.

W jakich obszarach duszpasterskich ich praca jest najbardziej potrzebna?

Siostry stanowią cenną pomoc szczególnie w pracy z kobietami. W Mali jest przysłowie, które mówi: „dom należy do kobiety”. To właśnie one mają wyjątkowo ważną rolę do odegrania w relacjach z dziećmi i mężem. Kobieta wstaje przed wszystkimi, a kładzie się spać po wszyskich. Aby nie popaść w zniechęcenie, potrzebuje wsparcia. Poza tym bardzo ważna jest praca z dziewczętami. I tak na przykład w Sévaré, gdzie siostry mają założyć klasztor, po zakończeniu żniw na wsi niewiele się dzieje, więc młode kobiety wyjeżdżają za pracą do miast. Są wyzyskiwane i zarażają się przeróżnymi chorobami… Naprawdę potrzebują kogoś, kto ich wesprze i poprowadzi.

Od roku 2012 Kościół nie odzyskał silnej pozycji na północy kraju – ani w Gao, ani w Timbuktu, co miało związek z trudną sytuacją pod względem bezpieczeństwa. W miastach tych nie mieszkają na stale żadni księża, a obecność Kościoła nie jest zagwarantowana. Czy potwierdza ksiądz te informacje?

To wszystko prawda. Sytuacja jest ciężka. Niebezpieczeństwo grozi ze strony zamachowców samobójców. Bomby leżą w wielu miejscach i tylko czekają, by eksplodować. Wszelką pracę duszpasterską trzeba na razie zawiesić. Jedyny ksiądz, który od czasu do czasu chodzi tam odprawiać Mszę świętą, udaje się tam samolotem w obstawie uzbrojonych mężczyzn. Gdy zaś wsiada do samochodu, dotarcie na liturgię zajmuje mu cały dzień, musi bowiem pokonać 600-700 kilometrów. Kapłan nie może bowiem permanentnie tam przebywać. A na północy? Gdy ktoś pracuje w tym rejonie, naturalnie o poranku żegna się z rodziną, ale czy ma pewność, że powróci wieczorem? Nikt nie ma pełnej kontroli nad tą sytuacją. Nie tylko chrześcijanie mogą stać się ofiarami przemocy. Ale musimy mieć nadzieję i wzywać ludzi do pokoju i pojednania.

Ale kilka lat temu na północy żyło kilka wspólnot chrześcijańskich. Zgadza się?

Byli to Biali Ojcowie (misjonarze Afryki) w Gai oraz wspólnota sióstr. Jednak wszyscy opuścili to miasto. Niektórzy zaś wyjechali z Mali. Inni zaś są teraz Bamako.

Czy między chrześcijanami a muzułmanami w dalszym ciągu dochodzi do napięć?

Chrześcijanie i muzułmanie współegzystują na tych terenach. Jednak to nie stąd biorą się problemy. Na początku okresu rebelii niektórzy myśleli, że ich podłoże ma naturę religijną. Jednak nie odpowiada to prawdzie. Region północny, zwany Azawad, pragnął niezależności i wykorzystał kryzys w Libii, aby pozyskać sojuszników w walce. Tu przede wszystkim leży sedno problemu.

Jak więc wytłumaczyć ataki ze strony dżihadystów?

Istnieją dwa rodzaje dżihadystów, dwie różne wersje. Z jednej strony mamy tych, którzy przyłączyli się do rebeliantów w celu wybicia się na niepodległość od Azawadu. Z drugiej zaś są tacy, którzy chcą, by całe Mali stało się islamskie. Tak czy inaczej, grupy te nie żyją ze sobą w zgodzie.

Co się stało z tymi, którzy próbowali narzucić w Mali prawo szariatu? Czy ktokokolwiek z nich pozostał w kraju?

Zostali pokonani. Niektórych zabito. Nie wiadomo, gdzie przebywają pozostali. Najprawdopodobniej ukrywają się albo uciekli do Maurytanii bądź Algierii. Ale niektórzy z nich wciąż są wśród nas. Niektórzy pochodzą nawet z naszych wiosek. Z tego właśnie względu cały czas grożą nam bombardowania oraz ataki samobójcze.

Jakiemu głównemu wyzwaniu Kościół katolicki musi dziś stawić czoła?

Podstawowym wyzwaniem jest doprowadzenie do pojednania. Wielu chrześcijan straciło rodziny. Podobnie muzułmanie – słyszy się, że ten stracił wujka, tamtem brata. Wszyscy bardzo dużo knuli i spiskowali! Jednak teraz jest czas na pojednaie. Jeśli my, chrześcijanie, pragniemy trwałego pokoju, musimy wejść na drogę pojednania. To nieuniknione.

Czyli pojednanie jest możliwe?

Tak, ale media, które donoszą o bombardowaniach i napięciach, tylko dają znać, że jeszcze do nich nie doszło. Kościół katolicki musi uświadamiać ludzi w tym zakresie. Mimo że popełniono wiele błędów i uczyniono wiele zła, życie musi toczyć dalej.

Autor: Emmanuelle Kasper

Tłumaczenie: Dominik Jemielita

Twój
koszyk

BRAK PRODUKTÓW