Liban. Rozmowa z o. dr. Markiem Cieślikiem SJ
12 lis 2021„Wśród Libańczyków jest dużo solidarności”
Zdj. arch Marek Cieślik / o. Marek Cieślik SJ, Liban
Liban przeżywa dramatyczny i złożony kryzys – gospodarczy, społeczny i polityczny. Kraj jest bardzo zadłużony, system finansowy i bankowy załamał się, powodując zamknięcie ogromnej ilości firm i wzrost bezrobocia w całym kraju; ponad 50% populacji żyje poniżej granicy ubóstwa. Dodatkowo kryzys związany z pandemią Covid-19 oraz wybuch w porcie w Bejrucie (4.08.2020) – m.in. z tych powodów Libańczycy masowo opuszczają kraj. Codziennymi problemami są przerwy w dostawie prądu, brak wody pitnej, paliwa czy ograniczony dostęp do publicznej opieki zdrowotnej.
Rozmowę z o. dr. Markiem Cieślikiem SJ – wykładowcą i dziekanem Wydziału Nauk Religijnych Uniwersytetu Świętego Józefa w Bejrucie, dyrektorem Instytutu Nauk Muzułmańsko-Chrześcijańskich na tymże Wydziale oraz rektorem szkół jezuickich w Dolinie Bekaa – podejmujemy w przededniu XIII Dnia Solidarności z Kościołem Prześladowanym, jakie Papieskie Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie wraz z Konferencją Episkopatu Polski organizuje co roku w druga niedzielę listopada. 14 listopada 2021 r. nasze wsparcie kierować będziemy właśnie do Libanu.
Na początku chciałabym zapytać o przyczyny kryzysu, który Liban przeżywa od bardzo długiego już czasu i w zasadzie sytuacja ta niewiele się zmienia. Mieszka Ojciec i pracuje na Bliskim Wschodzie prawie 30 lat, zatem patrząc z takiej perspektywy, co by Ojciec powiedział o przyczynach kryzysu w Libanie?
Z tych 30 lat, które spędziłem poza Polską i które są związane z Bliskim Wschodem, 13 lat spędziłem w Libanie, teraz rozpocznę 14. rok. Moja obecna praca związana jest z Uniwersytetem Świętego Józefa oraz z jezuickimi szkołami, zwłaszcza tymi w Dolinie Bekaa. Z perspektywy tych 13 lat mogę powiedzieć, że ów kryzys, który w tej chwili przybrał po ludzku patrząc dramatyczną formę, właściwie kiedy przyjechałem miał już miejsce. Oczywiście tak jak każdy kryzys związany jest on z pewnymi sprawami, które wydają się dość banalne, które są raczej smutne, jak i ze sprawami, które są bardzo skomplikowane i nawet trudne do opisania. Z tych najbardziej prostych, banalnych rzeczy, które są u podłoża tego, z czym borykają się aktualnie Libańczycy, należy wymienić tak najzwyczajniej w świecie korupcję, ogromną korupcję. Do tego dochodzi czasami rażące wręcz niedbalstwo i brak odpowiedzialności, zwłaszcza w sektorze publicznym. Jeśli chodzi o przyczyny bardziej złożone i skomplikowane, należałoby na pewno poruszyć kwestię sytuacji geopolitycznej, czyli wspomnieć o interesach Stanów Zjednoczonych, Francji, Iranu, Syrii i Izraela. Z jednej strony, swego czasu Liban był nawet perłą Bliskiego Wschodu, a wiązało się to z otwarciem zarówno na świat bliskowschodni, jak i zachodni; funkcjonuje w nim 18 wyznań, mających wolność działania. Liban jest krajem, który ma na pewno ogromny potencjał i bogactwo kulturowe. Z drugiej strony, ze względu na wspomnianą ogromną korupcję, owe bogactwo, owe wyznania są również przyczyną problemów, z jakimi dzisiaj przyszło nam się spotykać i które są rzeczywiście bardzo często nie do zaakceptowania, nawet nie do zrozumienia: jak to może być, żeby nie było prądu, żeby był problem z wodą? By nie móc sobie zapewnić podstawowych artykułów, żywności czy opieki zdrowotnej itd.? Przyczyny tego są jak już powiedziałem, z jednej strony takie prozaiczne, których podłożem jest zwłaszcza korupcja. A z drugiej strony są interesy geopolityczne, które również rozdzierają Liban nie tylko z zewnątrz, ale również wewnątrz. Część Libańczyków często wspomina także o tym, że mimo iż od kilkunastu lat w Libanie jest względny spokój, wojna domowa, która rozpoczęła się w 1975 r. do tej pory, choć może w sposób hybrydowy, ale nadal trwa. Te ugrupowania, które kiedyś ze sobą walczyły przy pomocy broni, dziś również walczą, ale właśnie w sposób taki bardziej zakamuflowany i trudniejszy może do zrozumienia, przy czym bardzo realny.
W kontekście wielowarstwowego kryzysu, o którym Ojciec mówi, różne instytucje kościelne, m.in. Papieskie Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie czy organizacje pozarządowe niosą pomoc, która jest obecnie absolutnie potrzebna Libańczykom. Jak dziś wygląda ich codzienność? Jak radzą sobie z kryzysem i wynikającymi z niego ogromnymi trudnościami, jakie przynosi każdy dzień? Jak oni to przeżywają?
Zanim odpowiem na to pytanie, podkreśliłbym również fakt, może się mylę, ale tak mi się wydaje, że jedną z przyczyn owego kryzysu i trudności z jakimi przyszło nam się borykać, jest brak nadziei. Ludzie, mimo tego iż starają się oczywiście wziąć sprawy w swoje ręce, ze względu na ogólny paraliż całego kraju, wielu warstw życia społecznego, rodzinnego, nie widzą światła w tunelu, które pozwoliłoby im stanąć na nogi i działać. 50% społeczeństwa żyje poniżej progu ubóstwa i około 40%, a niektórzy mówią że nawet 45% aktywnej części społeczeństwa libańskiego nie ma pracy, wobec czego bardzo łatwo jest znaleźć się w sytuacji beznadziei, która wyraża się również poprzez paraliż. Jeśli dochodzi do jakiś dyskusji, które są ważne, pozwalają ludziom wyrazić to co przeżywają, to owe dyskusje są takim płaczem, krzykiem, którego słuchając, wydaje mi się, trudno jest przyjąć i potraktować go w sposób konstruktywny. Przy czym, i to jest ta druga część związana z postawionym pytaniem, mimo tego braku nadziei i wszystkich innych trudności, jedną z ważnych rzeczy, które Kościół próbuje podjąć, to m.in. funkcjonowanie instytucji. To poprzez pracę, wyjście z domu, zaangażowanie na rzecz nie tylko siebie samego, własnej rodziny, ale również tych osób, z którymi pracujemy, owa beznadzieja o której wspominałem, może być pokonana, można z nią żyć w sposób bardziej pozytywny. Kościół w Libanie prowadzi bardzo dużo instytucji, np. szkoły. Mówi się, że jest ok. 32% szkół, które są szkołami publicznymi, należącymi do rządu, a 68% to są szkoły prywatne, z czego większość z nich to szkoły katolickie. Kwestia instytucji jest zatem kwestią ważną, nawet w takim zwykłym przeżywaniu własnej codzienności, starając się zapewnić naukę czy to zdalną, czy stacjonarną. Widać, że ma to ogromny wpływ dla tych osób, które pracują, dla rodzin, dla dzieci. I to jest rzecz bardzo konkretna. Liban nie jest dużym krajem o populacji ok. 6 mln, z czego może 4,5 mln to Libańczycy, a 1,5 mln to przede wszystkim Syryjczycy i Palestyńczycy.
Od dwóch lat forma kryzysu, która stała się formą dramatyczną, żeby nie powiedzieć tragiczną, związana jest również z aktywnością socjalną. Jednym z kościołów, który otrzymuje wsparcie od PKWP, jest należący do jezuitów kościół św. Józefa w Bejrucie i rzeczywiście widzę jak wiele rodzin tygodniowo otrzymuje tu żywność. Oczywiście, paczki są ważne, od półtora roku powiedziałbym, że są niezbędne jeśli chodzi o tych, którzy korzystają z tej pomocy, przy czym jest to taka pomoc, która powinna też w pewnym momencie się zakończyć na rzecz zwykłej pracy, komunikacji, relacji z innymi. Jednocześnie ta pomoc jest bardzo ważna i dociera ona nawet do naszych szkół w Dolinie Bekaa, do tych osób, które są najbardziej dotknięte kryzysem.
Innym zaangażowaniem Kościoła katolickiego wszystkich odłamów jest oczywiście aktywność duszpasterska: oprawianie Mszy św., spowiedź i sprawowanie innych sakramentów, prowadzenie rekolekcji, w które osobiście byłem zaangażowany, zanim zacząłem pracę na uniwersytecie. Podsumowując, pomoc którą staramy się udzielać innym, a jednocześnie samym sobie, ponieważ osoby, które z nami pracują, a które również są w potrzebie, pozwalają nam pomagać innym, to jest pomoc związana z życiem kościelnym, liturgicznym, związana z modlitwą, ale również tak jak wspominałem, zwłaszcza od dwóch lat, jest to pomoc o charakterze socjalnym.
Zdj. ACN International / Program żywieniowy „Stół św. Jana Jałmużnika” dla uchodźców syryjskich i wszystkich potrzebujących osób w rejonie Zahle i Doliny Bekaa, 2020 r.
W jaki sposób ludzie radzą sobie z problemami dnia codziennego, np. nie ma wody, nie ma prądu, nie ma paliwa. Jak jest możliwe funkcjonowanie przy takich brakach?
Ja jeszcze pamiętam czasy stanu wojennego w Polsce, jak stało się w kolejkach przez całą noc, żeby kupić butelkę octu czy oliwy. Oczywiście, to jest inny czas, inny kraj, inny kontekst historyczny, ale widząc to, do czego są zmuszeni Libańczycy, by przeżyć, raz czy drugi przypomniałem sobie te sceny sprzed kilkudziesięciu lat, zapamiętane z dzieciństwa, które gdzieś mi utkwiły w pamięci. I tak rzeczywiście jest w Libanie. Często po benzynę ustawiają się o 4 rano, by o godzinie dziewiątej dostać 20 litrów. Bardzo często tak jest. Jeśli chodzi o żywność, to może łatwiej jest kupić chleb czy inne produkty, przy czym w tej chwili, nie chcę tutaj wchodzić w cennik tych rzeczy, ale jest tak, że zarobki, które jeszcze przed dwoma laty były na poziomie ok. 1000-2000 dolarów, obecnie to jest ok. 100-150 dolarów, a ceny produktów, ponieważ prawie wszystko jest importowane, są w dolarach. Także ludzi nie stać na te produkty pochodzące z zewnątrz. Żyją więc w sposób bardzo prosty, żeby nie powiedzieć ubogi, zaciskając stale pasa. Dlatego też, tu się powtórzę, bardzo ważną dla nas sprawą jest to, by zapewnić ludziom pracę, by mimo tego, że te zarobki utraciły swoją wartość, pozwolić ludziom wyjść z domu, zarobić, zaangażować się, nie by zapomnieć o problemach, ale by dać sobie z nimi radę na tyle, na ile to jest możliwe. Poznałem takich ludzi, którzy pracują w instytucjach, które od pewnego czasu są zamknięte albo płacą tylko połowę pensji, także sytuacja wygląda dramatycznie. Myślę również, że wśród Libańczyków jest dużo solidarności. Widzę, jak bardzo są zaangażowane osoby w kościele św. Józefa, o którym wspominałem. Robią to żeby pomóc ludziom, a nie dla innych racji, dla jakiegoś zarobku lub by załatwić sobie coś, czego sami potrzebują.
Jest Ojciec odpowiedzialny za szkoły jezuickie oraz pracuje na uniwersytecie. Warto dodać, że Uniwersytet św. Józefa w Bejrucie jest największym uniwersytetem prywatnym w Libanie i jednym z najlepszych na Bliskim Wschodzie. Został utworzony 180 lat temu, a jednym z jego założycieli był o. Maksymilian Ryłło, polski jezuita. Jak szkoły i uczelnie funkcjonują obecnie w czasie pandemii czy w kontekście kryzysu w kraju? Czy w ogóle funkcjonują? Wiemy, że wielu katolickim szkołom groziło zamknięcie, o czym mówiło się dużo rok temu…
Nasze szkoły, zacznę od nich, które znajdują się w Dolinie Bekaa i za które jestem odpowiedzialny, są to szkoły dla osób ubogich (tzw. semi-gratuite), które część czesnego powinny utrzymywać od państwa, ale od sześciu lat nie otrzymują. Są to szkoły dla osób, które nie są w stanie wysłać swoich dzieci do dość drogich szkół prywatnych, a jednocześnie nie chcą ich wysłać do szkół publicznych, które często są na bardzo niskim poziomie. Szkoły te są wspierane m.in. przez Pomoc Kościołowi w Potrzebie i mimo problemów, z jakimi się spotykają od kilku lat i dzięki tej dość istotnej pomocy, udało nam się je zachować i powiedziałbym nawet, rozwijać. Także mimo wszystkich tych problemów, o których można byłoby wspominać, one funkcjonują, może nawet lepiej niż wiele innych szkół, które nie mają możliwości otrzymywania pomocy z zewnątrz. Na państwo niestety nie można liczyć. Tak sobie myślę, że nawet jeśli Liban będzie otrzymywał pomoc z zewnątrz, która jest niezbędna, dopóki jako państwo nie weźmie się w garść, nie da sobie rady. Ja o te szkoły jestem dość spokojny, jestem raczej optymistą, mimo że one są cały czas zagrożone, ale działają dzięki pomocy osób z zewnątrz, jak również osób, które są w nie zaangażowane, które w nich pracują.
Jeśli chodzi o Uniwersytet Świętego Józefa, to tak jak pozostałe uczelnie i instytucje o charakterze edukacyjnym, akademickim, również on boryka się z wieloma problemami. W porównaniu z innymi instytucjami wydaje mi się, że dobra organizacja tej uczelni, jej otwarcie na świat, współpraca z prawie 400 uczelniami w różnych krajach, jest tym spoiwem czy tym co pomaga tej uczelni funkcjonować. Patrząc na inne instytucje, na inne szkoły, m.in. na szkoły katolickie, to co się stwierdza i obserwuje od kilku lat (mimo iż nie jest to tak dramatyczne, jak się mówiło, że będzie jeszcze rok temu) – ilość szkół katolickich w Libanie maleje. Myślę, że z jednej strony jest to związane z faktem, iż np. przed wojną domową, która wybuchła w 1975 r. liczba chrześcijan w Libanie przekraczała 60%, a obecnie jest to ok. 28%. Mniejsza liczba chrześcijan powoduje, że szkół katolickich stale ubywa. Chociaż większość z tych szkół przyjmuje oczywiście dzieci bez względu na ich religię. Np. w naszych szkołach w Dolinie Bekaa w dwóch szkołach podstawowych mamy 85% uczniów z rodzin muzułmańskich, a tylko 15% z rodzin chrześcijańskich. W dwóch kolejnych szkołach większość stanowią uczniowie chrześcijańscy, przy czym nie wynika to z polityki szkoły, a raczej wiąże się to z jej charakterem, tzn. ze specjalizacjami jakie się w niej znajdują. Podsumowując, do tej pory, mimo obecnego kryzysu, ale dzięki pomocy z zewnątrz i samoorganizacji, dzięki zaciskaniu pasa, szkoły katolickie dają sobie w miarę radę. Nie w tym sensie, że wszystko idzie, tak jak chciałoby się to zaplanować, lecz raczej jest to owocem ciężkiego trudu, który jest do codziennego podjęcia, codziennej walki podejmowanej przez te osoby, które pracują w tych instytucjach.
Zdj. ACN International / Edukacja uczniów-uchodźców syryjskich w szkołach Matki Bożej Pocieszenia w Tanaïl, w Jdita i w szkole St-Elies w Taalabaya (szkoły jezuickie w Dolinie Békaa), 2021 r.
Kościół św. Józefa w dzielnicy Achrafieh, której patronuje św. Józef, został zbudowany w 1875 r. i jest częścią Uniwersytetu Św. Józefa. Zniszczenia w świątyni spowodowane wybuchem 4 sierpnia ub.r. były ogromne: musiały być wymienione prawie wszystkie okna i drzwi; również dach został mocno uszkodzony i wymagał poważniejszych napraw. Zawaliła się też większość sufitów podwieszanych. Pomimo siły wybuchu, konstrukcja budynku wydaje się być stabilna, choć pojawiło się kilka pęknięć i ubytków tynku. Uszkodzone zostały obwody elektryczne i system klimatyzacji, które wymagały naprawy. PKWP wsparło finansowo remont kwotą 400 tys. dolarów.
Trwa Rok Świętego Józefa. Jak patron kościoła i uniwersytetu jest w tym miejscu czczony? Czy jest ważny dla mieszkańców, dla studentów?
Duchowość św. Józefa związana jest z pracą, o której się może dużo nie mówi, a która jest czymś, co pozwala przeżyć, iść do przodu, tak jak to miało miejsce w przypadku Świętej Rodziny. Jest patronem, który przewiduje, który mimo swych lęków, czasami braku jasności, jest jednak otwarty na wolę Boga. Jest otwarty w sposób pokorny i odważny. Myślę, że nie wszyscy studenci sobie z tego zdają sprawę, ale dla tych osób, które pracują na Uniwersytecie Świętego Józefa, postać świętego jest właśnie takim wezwaniem, zaproszeniem ku temu, by wykonać to, do czego jesteśmy wezwani, tam gdzie jesteśmy, biorąc pod uwagę naszą historię, naszą teraźniejszość, jak i również przyszłość. Kościół św. Józefa, jest kościołem, który zajmuje się nie tylko posługą pastoralną (mszami, spowiedzią), ale również kulturalną i społeczną. Wokół kościoła jest bardzo wiele różnych przedsięwzięć. Wspominałem już wcześniej, że każdego tygodnia m.in. osoby, które są związane z naszymi szkołami w Dolinie Bekaa, korzystają z pomocy materialnej, która jest tu udzielana. Jeśli się nie mylę, jest ok. 250 rodzin, które zależą od pomocy tego kościoła w sposób bardzo regularny, otrzymując ją każdego tygodnia. Przy tym kościele są również pomieszczenia, w których lekarze przyjmują osoby, które nie są w stanie iść gdzie indziej, by uzyskać pomoc medyczną, która w Libanie zwykle jest odpłatna. Tu uzyskują ją za darmo. W kościele św. Józefa organizuje się również koncerty. Jest to chyba jedyny kościół, w którym regularnie koncertuje filharmonia libańska. Część budynków kościelnych jest bezpośrednio związana z Uniwersytetem Świętego Józefa. Jest to część dla osób, które są już w podeszłym wieku, na emeryturze, a którzy są zainteresowani pogłębianiem swojej kultury i wiary. Każdego roku mieliśmy ok. tysiąca osób uczestniczących w różnego rodzaju sesjach czy seminariach. Św. Józef gdzieś tam jest i stara się pomagać ludziom. Myślę że postać św. Józefa jest znana w Libanie tak jak może gdzie indziej. Jest on postacią bardzo ważną, ponieważ m.in. jednym z problemów Libanu jest, nie chciałbym tutaj przesadzać, ale myślę że jest uleganie wpływom zewnętrznym, temu co może być powierzchowne. Św. Józef pomaga nam więc spojrzeć na rzeczywistość w sposób pogłębiony, bardziej pokorny i prosty. Myślę że inspiruje on bardzo wielu ludzi związanych z kościołem i Uniwersytetem św. Józefa.
Zdj. ACN International / Śmierć św. Józefa – obraz z kościoła św. Józefa (oo.jezuici) w Bejrucie.
Kościół na Bliskim Wschodzie bardzo różni się od Kościoła w Europie, w Polsce. Można powiedzieć o mozaice Kościołów. W Libanie wyróżniamy 5 głównych grup chrześcijan: katolicy, Ortodoksyjne Kościoły orientalne, wschodni prawosławni, Asyryjczycy i różnego rodzaju Kościoły ewangelickie i protestanckie. Nam Europejczykom trudno się w tych podziałach zorientować. Czy obecny jest ekumenizm, wspólne działanie, współpraca i jak ona wygląda w praktyce?
Pojawiłem się w Libanie 13 lat temu i jedna z rzeczy, która mnie jakoś tak pozytywnie uderzyła, to właśnie współpraca pomiędzy Kościołami, które są obecne w tym kraju. Będąc wcześniej w Egipcie, widziałem mnóstwo napięć między katolikami i Koptyjskim Kościołem ortodoksyjnym. W Libanie zaś byłem zaskoczony tym, że bardzo często wspólnie organizuje się różne przedsięwzięcia, w których uczestniczą zarówno osoby ze wschodnich Kościołów ortodoksyjnych, jak i z Kościołów katolickich (również w większości wschodnich). Kościół protestancki jest obecny, ale nie jest zbyt liczebny. Jest bardzo obecny także w sferze zwłaszcza akademickiej i dochodzi tu do dobrej i owocnej współpracy. W szkołach katolickich, które tak jak wspominałem wcześniej są bardzo liczne względem innych szkół chrześcijańskich, nie ma żadnych problemów jeśli chodzi o relacje między osobami wywodzącymi się z różnych Kościołów. Dzieci uczestniczą w tych samych zajęciach, czy to katechetycznych, czy liturgicznych. Ci którzy wykładają katechezę, to nie zawsze są katolicy, są to czasem osoby świeckie, czasem z Kościołów ortodoksyjnych. Osobiście nie spotkałem się z jakimiś problemami, o których wcześniej mogłem mieć pojęcie będąc zwłaszcza w Egipcie. Myślę, że jest to również związane z tym, że chrześcijanie w tej chwili są w Libanie mniejszością i rzeczywiście czują się zagrożeni. To tak jak za czasów Solidarności, czują się zjednoczeni. Przy czym, też tak sobie myślę, że gdyby było trochę inaczej, gdyby było więcej wolności i bezpieczeństwa, to prawdopodobnie ten dialog ekumeniczny byłby trudniejszy niż jest, tak po prostu.
Rozmawiała Kinga Waliszewska, ACN Polska