Liban: Rok później
04 sie 2021„Nie możemy po prostu zapomnieć o naszych braciach i siostrach w Libanie” – papież Franciszek
Zdj. o. Samer Nassif / Eksplozja w porcie w Bejrucie, 4.08.2020 r.
4 sierpnia 2020 r. o godz. 18:07 w porcie w Bejrucie eksplodowało 2750 ton azotanu amonu. „Było to jak bomba atomowa, wszędzie czerwony dym i ogromne zniszczenia” – relacjonował ojciec Raymond Abdo, prowincjał Zakonu Karmelitów w Libanie i partner projektów PKWP.
Wybuch ten został uznany za jedną z najpotężniejszych eksplozji nieatomowych, jakie kiedykolwiek zarejestrowano. W jej wyniku zginęło ponad 200 osób, a 6500 zostało rannych. Zniszczonych lub poważnie uszkodzonych zostało prawie 300 tys. domów i mieszkań, a ponad 100 kościołów, klasztorów, szkół kościelnych i innych instytucji wymagało napraw. Chrześcijańskie dzielnice znajdowały się najbliżej miejsca eksplozji, więc domy, kościoły i szpitale zostały zniszczone. Intensywność eksplozji była odczuwalna nawet na odległym o ponad 150 mil Cyprze. Ks. Samer Nassif stwierdził: „W ciągu jednej sekundy w chrześcijańskiej dzielnicy Bejrutu doszło do większej liczby zniszczeń niż przez wszystkie lata wojny domowej [1975-1990]”.
„Chrześcijanie przeżywają ciężkie chwile, zwątpienie i zagubienie po pandemii, kryzysie ekonomicznym, a na domiar złego – po wybuchu. Niestety, nasz kraj doświadcza teraz drenażu mózgów. Podczas gdy wszyscy Libańczycy cierpią, chrześcijanie są szczególnie skłonni do emigracji na Zachód, gdzie wielu z nich ma już rodziny wśród wielkiej libańskiej diaspory” – wyjaśnia ks. Jad Chlouk, proboszcz maronickiej katedry pw. św. Jerzego w Bejrucie.
Po wybuchu w porcie do ambasad krajów Unii Europejskiej i Ameryki Północnej wpłynęło ponad 380 tys. wniosków o wizy emigracyjne. Większość z nich pochodziła od chrześcijan, którzy niestety nie czują się bezpiecznie we własnej ojczyźnie. Odbija się to negatywnie na całej wspólnocie chrześcijańskiej, ponieważ traci ona większość swoich najzdolniejszych i najlepszych, a zwłaszcza młodych ludzi, którzy są przyszłością. Z tego powodu liczba chrześcijan w kraju maleje z dnia na dzień.
Pomoc PKWP po wybuchu z 4 sierpnia 2020 r.
Pomoc Kościołowi w Potrzebie (ACN International) wsparła 19 projektów związanych ze skutkami wybuchu w porcie Bejrutu. Z wyjątkiem kościoła św. Józefa oo. jezuitów, wszystkie projekty są nadal w toku – ten pierwszy jest już ukończony. Priorytetem były pilne prace, mające na celu zabezpieczenie konstrukcji budynków i ochronę przed porą deszczową. Celem jest przywrócenie ich do stanu sprzed eksplozji. Kilku partnerów projektów poinformowało, że szkody były jednak większe niż początkowo oszacowano.
Zdj. ACN International / Dystrybucja paczek żywnościowych dla potrzebujących rodzin libańskich w Nabaa; wrzesień 2020 r.
Ashrafieh, jedna z najstarszych dzielnic Bejrutu.
Zaledwie 2 km od portu w Bejrucie znajduje się jeden z obszarów dotkniętych eksplozją. Centrum Karagheusian było jednym z tych, które natychmiast otrzymały pomoc.
Siostra Marie Justine el Osta ze Zgromadzenia Sióstr Maronitek Świętej Rodziny jest dyrektorką tej między-wspólnotowej placówki społeczno-medycznej: „W ciągu 15 lat wojny domowej nigdy nie byliśmy świadkami takich zniszczeń. Żaden dom, żaden sklep, żadna instytucja nie została oszczędzona”. Wiele pobliskich domów zostało uszkodzonych, ale na szczęście jest dobra pogoda, a naprawy potrwają miesiące. Siostra wspomniała też, że będą potrzebowali pomocy, zwłaszcza dla tych, którzy „są bez pracy, pieniędzy i jedzenia”.
Liban jest krajem, w którym nie ma planów emerytalnych, ubezpieczeń społecznych czy innych programów socjalnych, więc osoby starsze lub słabsze są utrzymywane przez swoje dzieci i krewnych. Jednak w obliczu kryzysu gospodarczego, na który nałożyła się pandemia i uboczne skutki wybuchu, stało się to obecnie niemożliwe.
Przykładem może być Mona, 52-letnia Libanka, która mieszka ze swoją 91-letnią matką Juliette i była już świadkiem 5 wojen. Mówi nam, że od wybuchu z 4 sierpnia ub.r. jej matka ma traumę i boi się każdego hałasu. Mona jest bez pracy od pięciu lat. Dotąd opiekowała się nią i jej matką reszta rodziny, ale teraz sami mają wystarczająco dużo innych problemów, którymi muszą się zająć. „Bez wiary nie bylibyśmy w stanie iść dalej, to jedyna rzecz, która pomaga nam przetrwać obecną sytuację; to jedyne, co nam pozostało” – twierdzi Mona i dodaje: „S. Rita przychodzi, kiedy jej potrzebujemy (…) zawsze udaje jej się znaleźć dla nas czas. Dla mnie jest to żywe świadectwo Chrystusa na ziemi”.
Właśnie w czasie, gdy tak wiele osób mówi o wyjeździe i emigracji, „jest to odpowiedni moment, aby tu zostać. To jest czas, aby wspierać i trwać przy naszych ludziach, ponieważ tutaj każdy z nich ma swoje problemy” – powiedziała siostra Josephine, zakonnica współpracująca z siostrą Ritą i dodała: „Liban jest przesłaniem. My, tutejsi chrześcijanie, mamy ważną rolę do odegrania w tym kraju, a w dniu, w którym zapomnimy o tym przesłaniu, Liban nie będzie już Libanem”.
Zdj. ACN International / Odbudowa jednego z kościołów w Bejrucie.
„Nasza Hiroszima”
„Nasza Hiroszima”, tak jedna z ocalałych osób opisuje tragiczną eksplozję z 4 sierpnia, w której straciła dom i mieszkanie. „To było gorsze niż wojna, ponieważ stało się tak nagle. Cała ciężka, wieloletnia praca została zniszczona w ciągu zaledwie siedmiu sekund” – mówi mieszkanka zrujnowanej dzielnicy Bejrutu. Już wcześniej kraj był ekonomicznie na kolanach, ale eksplozja pozostawiła u wielu ludzi głęboki uraz.
Ucierpiały nie tylko najbiedniejsze obszary miasta, położone w pobliżu portu, gdzie wcześniej osiedlali się imigranci i migrujący chrześcijańscy robotnicy, przemieszczający się w poszukiwaniu lepszego życia z regionów górskich na tereny, które teraz zostały całkowicie zniszczone przez katastrofę. Nawet w niektórych dzielnicach centrum Bejrutu, które również ucierpiały w wyniku eksplozji, obserwujemy obecnie exodus ludności.
„Wyjechało około 10% mieszkańców tego przedmieścia, ponieważ nie mogą już mieszkać w swoich domach. Nie mogę nic zrobić, aby ich zatrzymać, bo nie mogę im zaoferować bezpieczeństwa, którego szukają. Są jeszcze ludzie, którzy zachowują nadzieję, ale z każdym dniem jest coraz trudniej” – powiedział ks. Nicolas Riachy, były proboszcz kościoła Świętego Zbawiciela, który stracił dach w wyniku eksplozji.
Sytuacja ekonomiczna w Bejrucie była bardzo trudna, ale kryzys spowodowany wybuchem pogorszył warunki tych, których dotknął. Georgette wyjaśniła zespołowi PKWP swoją osobistą sytuację: „Mieszkam w biednej dzielnicy i nasza sytuacja jest bardzo zła, zwłaszcza po eksplozji. Mieszkam tam z moimi trzema wnukami. Jestem za nie odpowiedzialna i nie mam nikogo, kto mógłby mi pomóc, z wyjątkiem Boga i dobroczyńców z PKWP”. Georgette jest jedną z osób korzystających z paczek żywnościowych rozdawanych dzięki PKWP i naszym dobroczyńcom. Bez względu na to, jak trudne są próby, wiara jest zawsze dla Georgette bezpieczną przystanią: „Sytuacja chrześcijan w Libanie jest niepewna, ale Jezus jest zawsze z nami i nikt nie może nas stąd wypędzić”.
„Pan Bóg ma plany pokoju. Razem dla Libanu” – papież Franciszek, bazylika św. Piotra, 1 lipca 2021 r.:
„W tych nieszczęśliwych czasach chcemy z całą mocą potwierdzić, że Liban jest i musi pozostać projektem pokoju. Jego powołaniem jest być krainą tolerancji i pluralizmu, oazą braterstwa, gdzie spotykają się różne religie i wyznania, gdzie różne wspólnoty żyją razem, przedkładając dobro wspólne nad korzyści partykularne […] Dość wyzyskiwania Libanu i Bliskiego Wschodu dla korzyści obcych! Należy dać samym Libańczykom szansę tworzenia lepszej przyszłości na ich ziemi i bez niewłaściwych ingerencji”.