Dołącz do nas
na facebooku

Odwiedź nasz profil

Dołącz do nas
na YouTube

Odwiedź nasz kanał

Śledź nas
na Twitterze

Welcome!

Liban: Między buntem a fatalizmem

W przeddzień pierwszej rocznicy wybuchu w porcie w Bejrucie.

Wybuch w BejrucieZdj. ACN International / Przed ruinami tego, co pozostało z ogromnych silosów zbożowych, stoi ogromna rzeźba ze skręconego metalu, postać ludzka z metalowym gołębiem na końcu wyciągniętej ręki; Bejrut, Liban.

4 sierpnia 2020 roku o godzinie 18:07 potężna eksplozja zdewastowała port i chrześcijańskie dzielnice libańskiej stolicy - zwłaszcza Gemmayzé, Mar Mikhaël, la Quarantaine, Achrafieh, Bourj Hammoud - zabijając ponad 200 osób i raniąc 6500. W przededniu obchodów pierwszej rocznicy tego tragicznego wydarzenia, Libańczycy miotają się między buntem a fatalizmem.

Na najbliższą środę, 4 sierpnia, libańska Rada Ministrów ogłosiła żałobę narodową. Zawieszone zostaną wszystkie prace w administracji rządowej i instytucjach publicznych, a w porcie w Bejrucie zgromadzą się tłumy. Uroczystościom przewodniczyć będzie maronicki patriarcha Béchara Raï.

Ale dla zwykłych ludzi, i tak już przytłoczonych głębokim kryzysem trapiącym kraj od października 2019 roku - powszechną korupcją, rozpadającą się infrastrukturą publiczną, szpitalami na skraju załamania w obliczu utrzymującej się pandemii Covid-19 - nadal nie ma światełka w tunelu. W szpitalach ubywa personelu: wiele pielęgniarek już wyjechało do pracy za granicę, to samo dotyczy wielu lekarzy, którzy albo wyjechali, albo chcą wyjechać. Nauczyciele szkół katolickich, którym pensja nie wystarcza już nawet na wyżywienie rodziny, również rezygnują z pracy, wiążąc nadzieje z emigracją. Do końca ubiegłego roku w ambasadach krajów Unii Europejskiej, Kanady i Stanów Zjednoczonych złożono ponad 380 tys. wniosków o wydanie dokumentów emigracyjnych... Przyszłość kraju naprawdę rysuje się w złych barwach!

Większość uwięziona gdzieś pomiędzy ubóstwem a nędzą

Ponad 50% ludności żyje obecnie poniżej progu ubóstwa, a dziś można to nawet nazwać nędzą. Siostra Eva Abou Nassar, dyrektor administracyjny szkoły Świętej Rodziny w Jounieh, oddalonej o 20 km od Bejrutu, zwierzyła się nam, że w czerwcu i lipcu straciła już około 20 nauczycieli: „Większość z nich chce wyemigrować, ponieważ po prostu nie mogą już wiązać końca z końcem. Ich możliwości materialne drastycznie spadły. Podczas gdy przed kryzysem pensja stażysty w wysokości 1,525 mln funtów libańskich (LL) stanowiła mniej więcej równowartość 1000 dolarów amerykańskich, po załamaniu się kursu funta libańskiego jest ona teraz warta nie więcej niż 75 lub 80 dolarów amerykańskich. Doświadczony nauczyciel zarabia dwa razy tyle, ale to wciąż o wiele za mało. Podczas gdy przed kryzysem jeden dolar był wart 1500 funtów libańskich, teraz na rynku równoległym wymienia się go na 18 500 LL”.

A ponieważ Liban prawie wszystko musi importować, za wszystko trzeba płacić w dolarach. Zakonnica wymienia: „Puszka mleka dla dziecka - a potrzeba dwóch na tydzień - kosztuje 250 tys. funtów libańskich. Wynajęcie generatora (ponieważ publiczna sieć elektryczna działa tylko od dwóch do czterech godzin dziennie) kosztuje 600 tys. funtów libańskich miesięcznie - podczas gdy płaca minimalna wynosi zaledwie 675 tys. Zdobycie części zamiennej do samochodu może kosztować od dwóch do czterech miesięcy średniej pensji... Niektóre rodziny w Jounieh, mieście, które nie jest powszechnie uważane za biedne, wychodzą wczesnym rankiem, aby nie rzucać się w oczy i szukają jedzenia na śmietnikach!”.

Wybuch w BejrucieZdj. ACN International / Niektóre rodziny szukają jedzenia na śmietnikach, bieda jest tak wielka; Liban.

Nazwiska „męczenników” wyryte na ścianach

Na ścianie graniczącej z drogą biegnącą wzdłuż brzegu portu wypisane są nazwiska „męczenników”, którzy zginęli w wyniku eksplozji oraz zdjęcia dzieci, dziś już wyblakłe od upływu czasu. A przed ruinami tego, co pozostało z ogromnych silosów zbożowych, rozsadzonych przez eksplozję około 2750 ton saletry amonowej, stoi teraz ogromna rzeźba ze skręconego metalu, postać ludzka z metalowym gołębiem na końcu wyciągniętej ręki. „Została wzniesiona przez demonstrantów 'thawra' (rewolucji), którzy protestują przeciwko rządowi od października 2019 roku. Ludzie po prostu nie mogą już dłużej znieść politycznego establishmentu, który dzielił łupy między siebie, nie myśląc o potrzebach ludzi...” - wyjaśnia Wajih Raad, prawnik i brat ks. Samiha Raada, który oprowadzał przedstawicieli PKWP po ulicach dzielnicy Gemmayzé. Wciąż widać tam wiele blizn tego fatalnego dnia - 4 sierpnia 2020 r. Przypomnijmy - materiał, który spowodował wybuch silosów, był przechowywany w hangarze bez odpowiedniego nadzoru od 2014 roku, co stanowi dla mieszkańców dowód rażącej nieodpowiedzialności władz, które nadal zaprzeczają odpowiedzialności i obwiniają się nawzajem.

Wiele sklepów jest pozamykanych, tak samo prawie wszystkie restauracje, których kiedyś było tu mnóstwo. Dzielnica wydaje się martwa - w niczym nie przypomina tego, co było w latach przed kryzysem. „Atmosfera jest głęboko pesymistyczna; ludzie chcieliby móc wyjechać, ale jak?” – komentuje Wajih, który wbrew wszelkim przewidywaniom mimo wszystko stara się pozostać optymistą, uparcie dążąc do zachowania nadziei: „To zajmie kilka lat, ale damy sobie radę!”. Tuż obok, w dzielnicy Mar Mikhaël, stoi imponująca siedziba Libańskiej Energii Elektrycznej, zrujnowany budynek z szeroko otwartymi pustymi oknami. Niedaleko znajduje się duży, odrapany już mural z napisem: „Co przyniesie nam przyszłość?”.

„Papież Franciszek poprzez swój apel do Kościoła powszechnego, aby nie pozwolił nam zginąć, wlał w nas nadzieję, że możemy stawić czoła temu kryzysowi. Papież nie zamierza opuścić Kościoła w Libanie! Odzyskujemy jakąś pewność siebie, pomimo wszystkich trudności. Dlaczego mielibyśmy się bać innych, skoro mamy wiarę w Jezusa Chrystusa? Drożdży nie musi być wiele, aby mogły stanowić zaczyn dla całego bochenka!” - konkluduje ojciec Père Raymonda Abdo, prowincjał Zakonu Karmelitów Bosych w Libanie, który witał PKWP w klasztorze Matki Bożej z Góry Karmel w Hazmieh, jednym z przedmieść Bejrutu.

Międzynarodowe katolickie Papieskie Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie (ACN International) jest mocno zaangażowane we wspieranie Libańczyków dotkniętych kryzysem, który trwa od jesieni 2019 r. oraz skutkami eksplozji, do której doszło 4 sierpnia 2020 r. w porcie w Bejrucie. Do tej pory, w ramach projektów na rok 2020, PKWP zainwestowała około 2.738.000 euro w odbudowę infrastruktury duszpasterskiej zniszczonej przez wybuch, a także dodatkowe 2.250.999 euro w pomoc doraźną wraz z inną pomocą na wsparcie duszpasterskie, transport, podstawowe utrzymanie, itp. - w sumie prawie 5.439.000 euro.

Twój
koszyk

BRAK PRODUKTÓW