Kuba: Rok po protestach z 11 lipca
19 lip 2022„Najgorszą biedą jest brak wolności”.
Zdj. ACN International / Pomnik w mieście Cienfuegos, Kuba.
Minął rok od historycznych pokojowych protestów na Kubie, które miały miejsce 11 lipca 2021 r. i zmobilizowały miliony ludzi w całym narodzie. O sytuacji w tym karaibskim kraju oraz o nowym kryzysie społecznym i ekonomicznym, który po raz kolejny wywołuje masową emigrację, Pomoc Kościołowi w Potrzebie (ACN International) rozmawia z ks. Bladimirem Navarro, kubańskim duchownym mieszkającym w Hiszpanii.
Jak wygląda w tej chwili sytuacja na Kubie?
Mieszkańcy Kuby cierpią z powodu głodu i wielu innych potrzeb. Bardzo smutno jest widzieć osoby starsze, które sprzedają swoje rzeczy na ulicy tylko po to, aby zarobić na coś do jedzenia albo widzieć ogromne kolejki w sklepach. Kubańczycy cierpią z powodu najgorszej formy ubóstwa, jaką jest brak wolności. Oprócz nędzy ekonomicznej doświadczamy nędzy strachu, emigracji, braku wartości. Kolejną palącą sprawą jest brak leków, nie można dostać nawet paracetamolu czy ibuprofenu, nie mówiąc już o antybiotykach.
Czy od czasu pokojowych protestów 11 lipca ubiegłego roku sytuacja uległa pogorszeniu?
Bardzo! Kubańska dyktatura komunistyczna boi się utraty władzy. Przyjęto nowe ustawy mające na celu utrwalenie ideologii marksistowskiej. Ogromnie wzrosła inflacja. Kubańczycy byli zachwyceni, kiedy ogłoszono, że pensje zostaną podniesione, ale teraz ceny nawet najbardziej podstawowych produktów są niebotyczne – ludzi nie stać na mleko, brakuje leków. W całym kraju domy się rozpadają, ale w Hawanie powstają nowe hotele. Jeśli podniesiesz głos, aby powiedzieć prawdę, zwrócą się przeciwko tobie, zniesławią cię. Zwiększyły się też wyroki skazujące na więzienie.
Jaka jest główna potrzeba Kubańczyków?
Potrzeba wolności i poszanowania ich godności. Szkody ludzkie i antropologiczne, jakie ponosi obecnie ludność Kuby, są ogromne. Dlaczego masz być uważany za brudasa, szkodnika, wroga, tylko dlatego, że myślisz inaczej niż kubański reżim komunistyczny? U podstaw tego wszystkiego leżą ludzkie krzywdy, które zostały spowodowane przez 60 lat ideologii marksistowskiej na Kubie. Marksizm uderza w rodzinę, niszczy wolność i godność ludzką. To jest najgorsze nieszczęście, którego doświadcza obecnie naród kubański.
Co się stało z ludźmi, którzy w zeszłym roku domagali się wolności?
To smutne, że tak wielu młodych ludzi przebywa w więzieniach. Wyroki są już bardzo wysokie, dla niektórych młodych ludzi ponad 10 lat, a część z nich to nieletni, którzy mają zaledwie 17 lat. Wszystko, co mówili, to „chcemy wolności, chcemy żyć, a nie tylko przetrwać”. Teraz, jeśli tylko w mediach społecznościowych zamieścisz zdjęcie lub cokolwiek przeciwko komunizmowi, przyjdą po ciebie. Każdy, kto mówi o swoim codziennym życiu, od kolejek po chleb po wydarzenia ze szkoły jego dzieci, jest zagrożony. Dlatego tak wiele osób zdecydowało się na wyjazd, tak bardzo wzrosła emigracja. Ludzie są zmęczeni tym, że za podniesienie głosu mogą trafić za kratki. Obecnie w więzieniu przebywa ponad 900 osób, tylko za to, że 11 lipca ub.r. pokojowo protestowali. Nie zaatakowali nikogo, tylko pokojowo maszerowali.
Co robi Kościół na Kubie i jak daleko może się posunąć, aby ulżyć temu cierpieniu?
Kluczowym słowem jest tu towarzyszenie, towarzyszenie ludziom w ich cierpieniu. Tak jak to zrobił Mojżesz z ludem izraelskim, kiedy wyprowadził go z niewoli. Jest wiele osób – sióstr zakonnych, księży, biskupów i świeckich – którzy angażują się w towarzyszenie cierpiącym, podnosząc ich na duchu i dając im nadzieję w tak smutnym czasie. Część tej pomocy ma charakter materialny, jak np. praca prowadzona przez misję Caritas Kuba czy organizacje takie jak Pomoc Kościołowi w Potrzebie (ACN International), które niosą tak wiele wsparcia. Kościół również towarzyszy, słucha, stoi obok tych, którzy cierpią i daje im wsparcie duchowe i materialne.
Czy możemy powiedzieć, że Chrystus jest prawdziwą nadzieją, której potrzebuje w tym czasie naród kubański?
To prawda, że Chrystus jest naszą jedyną nadzieją, jest „nadzieją, która nie zawodzi”. Jednak sprawy mają się naprawdę źle i ta nadzieja maleje, zwłaszcza wśród młodych, którzy czują się przytłoczeni i chcą jedynie opuścić kraj. Ale Jezus ma słowa nadziei, Kościół i Jego nauka społeczna może podnieść upadłą nadzieję Kubańczyków. Kościół jest ostoją nadziei, pozwala zjednoczyć się z Panem i uleczyć rany po ideologii marksistowskiej.
Co możemy zrobić, aby wspomóc Kościół w tej misji nadziei?
Być głosem tych, którzy głosu nie mają, pokazywać, co się dzieje na Kubie. Bo po 11 lipca Kuba zeszła z obiegu informacyjnego. Sytuacja bardzo się pogorszyła, nie tylko z powodu wojny w Ukrainie, ale także z powodu wieloletniego złego zarządzania. Niezbędna jest też modlitwa. Oczywiście kluczowa jest pomoc materialna, poprzez organizacje i fundacje takie jak PKWP. Jak Bóg da, PKWP będzie kontynuować swoje wsparcie, aby Kubańczycy nie czuli się samotni.