Ks. Pierluigi Maccalli podziękował Maryi w Fatimie za uwolnienie z rąk dżihadystów
07 sie 2021„Różaniec był moim stałym towarzyszem w czasie niewoli”.
Zdj. ACN International / Ks. Pierluigi Maccalli pokazuje różaniec, który zrobił w niewoli dżihadystów z kawałka materiału z nakrycia głowy.
To była kameralna, prywatna pielgrzymka. W pierwszą niedzielę sierpnia ksiądz Pierluigi Maccalli odwiedził sanktuarium w Fatimie w Portugalii, by podziękować Matce Bożej za swoje uwolnienie w październiku ubiegłego roku, po prawie 2 latach niewoli u dżihadystów w afrykańskim regionie Sahelu. Wizycie ks. Pierluigiego towarzyszył jego brat, ks. Walter Maccalli oraz portugalska zakonnica, s. Alexandra Almeida – oboje misjonarze w Liberii.
W wywiadzie udzielonym Papieskiemu Stowarzyszeniu Pomoc Kościołowi w Potrzebie (ACN Portugal), ks. Pierluigi, misjonarz Stowarzyszenia Misji Afrykańskich (SMA), przypomniał również o sprawie kolumbijskiej siostry Glorii Narváez Argoti, która od ponad czterech lat jest przetrzymywana w niewoli przez dżihadystów. Kapłan prosi nas wszystkich o modlitwę, aby wkrótce odzyskała wolność. Wyraził także troskę o jej zdrowie: „Każdego dnia modlę się za s. Glorię, która po czterech i pół roku nadal pozostaje w rękach porywaczy. Ja cierpiałem dwa lata więzienia i to było bardzo długo. Ona spędziła w niewoli dwa razy więcej czasu, jest kobietą i jest sama. Na pewno potrzebuje wiele wsparcia duchowego. Proszę wszystkich o codzienną modlitwę za nią i za innych więźniów takich jak ona, aby wkrótce nadeszło jej wyzwolenie”.
Poniżej umieszczamy obszerne fragmenty rozmowy z ks. Pierluigim Maccallim o czasie spędzonym w niewoli.
NAJTRUDNIEJSZY MOMENT
Myślę, że najtrudniejszym momentem było dla mnie to, kiedy zakuli mnie w kajdanki. Przypominam sobie datę: to był 5 października 2018 r., po tym jak przewieźli mnie motocyklem przez całą długość Burkina Faso. Tego konkretnego dnia dotarliśmy do kryjówki i to właśnie tam przykuli mnie kajdankami do drzewa. To był bardzo przykry moment. Płakałem i wołałem do Boga: Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?
Uważam, że byli oni [terroryści] dobrze zorganizowani, ponieważ moi porywacze w Nigrze to byli młodzi mężczyźni Fulani z obszaru w pobliżu Burkina Faso. Dzień po moim uprowadzeniu widziałem, jak telefonowali. Bez wątpienia podawali szczegóły na mój temat i otrzymali rozkaz, aby zabrać mnie w kierunku Mali. Kiedy zapytałem ich, dokąd mnie zabierają, powiedzieli mi: Do Arabów.
Tymi Arabami byli ludzie mieszkający w Mali. I rzeczywiście, dostarczyli mnie do nich, a ci następnie wywieźli mnie samochodem na Saharę. Rok później zabrali mnie w inne miejsce, gdzie byli Tuaregowie. W pierwszym nagraniu wideo, które nakręcili 28 października, kazali mi powiedzieć, że pierwsza grupa, która mnie uprowadziła, to była Grupa na rzecz wsparcia islamu i muzułmanów. W jej skład wchodzą różne inne ugrupowania powiązane z Al Kaidą.
Wiele razy zadawałem sobie pytanie, dlaczego mnie uprowadzili – co zrobiłem, co powiedziałem, że to zrobili. Nie byłem w stanie przypomnieć sobie niczego, co mógłbym powiedzieć lub zrobić, by w jakikolwiek sposób kogoś obrazić. Nie przychodzi mi do głowy nic, co mógłbym zrobić. Myślę, że przyczyna jest taka – misja w Bomoanga jest po prostu odizolowaną stacją misyjną, z której łatwo jest kogoś porwać, a potem zniknąć w lesie. Nie ma tu policji, nie ma nikogo, kto pilnuje terenu, nie ma nawet psa stróża. Jest to misja otwarta dla wszystkich, zgodnie z naszym misyjnym podejściem, polegającym na byciu wśród ludzi, blisko nich i z nimi. Jesteśmy zatem łatwym łupem dla pozbawionych skrupułów ludzi o złych intencjach.
ZAGROŻENIE ZWIĄZANE Z DŻIHADYSTAMI NA KONTYNENCIE AFRYKAŃSKIM
Kościół, właściwie od swoich początków, rodził się z prześladowań. Z każdej próby rodzi się nowa wspólnota, nowa świadomość. Jestem całkiem pewien, że ten trudny czas – dla mnie, dla mojej wspólnoty i dla wielu wspólnot w Afryce, które przeżywają czas terroryzmu – przyniesie owoce pokoju, wolności, owoce nowego życia, a być może także nową samoświadomość w tak wielu wspólnotach, które są obecnie wystawione na próbę.
Jestem w kontakcie z moimi wspólnotami w Afryce i słyszę od nich, że w dużej mierze żyją w atmosferze niepewności. Często mówi się im, aby nie zbierali się w grupy, żeby nie sprawiać wrażenia prowokacji. Modlą się w swoich własnych domach. Niektórzy z nich zostali zmuszeni do opuszczenia swoich wiosek, ale nie przestają się modlić, ufają i proszą mnie o dalsze wspieranie ich w tym trudnym czasie. Musimy modlić się razem, aby rzeczywiście zapanował pokój i aby Królestwo Boże przyszło z mocą.
Zdj. Societé des Missions Africanes, Stowarzyszenie Misji Afrykańskich (SMA) / Ks. Pierluigi Maccalli z mieszkańcami Nigru przed porwaniem w 2018 r.
RÓŻANIEC WYKONANY Z TKANINY – „TOWARZYSZ” PODCZAS NIEWOLI
Tak, zrobiłem różaniec z kawałka materiału, z nakrycia głowy, które chroniło ją przed słońcem i każdego dnia modliłem się do Matki Bożej Rozwiązującej Węzły, powierzając Jej ten wielki i skomplikowany problem oraz prosząc o wstawiennictwo o moje uwolnienie, za moją rodzinę, za moją wspólnotę i o pokój na świecie.
Różaniec był moim stałym towarzyszem w czasie niewoli. Często powtarzam, że Maryja i Duch Święty podtrzymywali mnie w tym trudnym czasie, kiedy doświadczyłem ciemnej nocy duszy i milczenia Boga. Jednocześnie jednak każdego dnia modlitwa dodawała mi sił.
Mam dług wdzięczności wobec Maryi, a szczególnie wobec Matki Bożej Fatimskiej, ponieważ moje wyzwolenie nastąpiło w święto Matki Bożej Różańcowej. Zostałem uwolniony 8 października 2020 r., ale to poprzedniego wieczoru, 7 października, w święto Matki Bożej Różańcowej, otrzymałem wiadomość: Libération. C’est fini. Uwolnienie. To już koniec.
To właśnie ten fakt, nawet jeśli tylko symboliczny, chciałem uczcić, przybywając do Fatimy. Chciałem odmówić Różaniec i podziękować Maryi za Jej wstawiennictwo, podziękować Bogu za moje wyzwolenie, które, jak wierzę, było owocem tak wielu modlitw – nie tylko moich, ale także mojej rodziny i rodaków. Od czasu mojego uprowadzenia ludzie w moim kraju i w mojej diecezji codziennie wieczorem odmawiali Różaniec. Przez te 17 miesięcy odbywali pielgrzymki, organizowali spotkania modlitewne. Wiem, że modlono się także w innych częściach świata. To była rzeka modlitwy. Wierzę, że to właśnie modlitwa otworzyła drzwi do mojego uwolnienia.
DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKIE MODLITWY
Ze swej strony pragnę podziękować wszystkim, którzy modlili się i w różny sposób wspierali Kościół. Za modlitwę tak wielu klasztorów i rodzin. Inni pomagali udzielając wsparcia finansowego, byli też i tacy, którzy pomagali swoją przyjaźnią. Chciałbym podziękować za pośrednictwem PKWP wszystkim tym, którzy pracowali na rzecz mojego uwolnienia.
Wspierajmy nadal Kościół i wszystkie wspólnoty, które przeżywają czas kalwarii, czas trudności. Jesteśmy blisko siebie wzajemnie poprzez modlitwę. Z całego serca trwajmy zjednoczeni w modlitwie. Dziękuję wszystkim! Wielkie podziękowania dla wszystkich ode mnie osobiście!