
Kryzys w Wenezueli – promyk nadziei
02 cze 2019
Wenezuela wydaje się zmierzać w kierunku zmian – taki wniosek można wysnuć po wstępnych rozmowach jakie rozpoczęły się w ostatnim czasie w Oslo w Norwegii. Stanowią one próbę rozwiązania kryzysu w tym południowoamerykańskim kraju. Według jezuity, o. José Virtuoso, rektora Katolickiego Uniwersytetu Andrés Bello w Caracas (Wenezuela), są to rozmowy mające wyjaśnić pewne kwestie między przedstawicielami z jednej strony – rządu Nicolása Maduro, a opozycją z drugiej. Dla jezuity są one „małym promykiem nadziei”.
Co Ojciec sądzi o prowadzonych w Oslo rozmowach?
Wiemy, że odbyły się już nieformalne spotkania opozycji z rządem Maduro. Mimo, że były to jedynie rozmowy wyjaśniające i nie podjęto żadnych zobowiązań, to tym co można uznać za pozytywne, jest fakt „oficjalnego” zaangażowania rządu, w szczególności rządu Norwegii. Po drugie, pokazuje to również, że zarówno rząd prezydenta Maduro, jak i prezydent Guaidó są otwarci na szukanie możliwości osiągnięcia porozumienia. Należy wziąć pod uwagę wszystko, co daje choćby najmniejszą sposobność na rozwiązanie kryzysu wenezuelskiego.
Jednak rozmowy te są obecnie w bardzo początkowej fazie. Czy zaproponowano konkretne rozwiązania?
Nic nie zostało zaproponowane, nie zdecydowano też jeszcze, jak postępować. Podjęto jedynie starania w celu przeprowadzenia rozmów. Wszyscy zaangażowani – zarówno rząd norweski, jak i rząd Maduro oraz prezydent Guaidó – rozmawiali o procesie poszukiwania rozwiązań. Wciąż jesteśmy jeszcze daleko od rozpoczęcia dialogu lub negocjacji.
Czy postęp, jaki poczyniono w kierunku rozwiązania sytuacji w kraju, ma coś wspólnego z krokiem podjętym 30 kwietnia przez Juana Guaidó, kiedy poprosił armię o wsparcie?
Dla mnie od 30 kwietnia jest jasne, że jesteśmy w impasie: ani rząd Maduro, ani tymczasowy prezydent Guaidó, nie poczynili żadnych kroków ku rozwiązaniu tego stanu rzeczy. Teraz musimy szukać innych sposobów wyjścia z kryzysu, musimy znaleźć inne możliwości.
W próbę zapoczątkowania dialogu blisko dwa lata temu zaangażował się Kościół, który jednak później wycofał się z tego, ponieważ czuł, że jest wykorzystywany. Jakie jest obecnie stanowisko Kościoła?
Podjęte wtedy próby, tzn. rozmowy, w których początkowo uczestniczył Watykan, a także rozmowy między rządem a opozycją w Santo Domingo – wszystko zawiodło. Nie wierzę, że te spotkania były odpowiednio przygotowane i prowadzone. Weźmy przykład Kolumbii: tam debaty i porozumienia między rządem kolumbijskim a FARC były zwieńczeniem bardzo długiego i starannie przygotowanego procesu. Działania te podejmowano tylko wtedy, gdy wszystkie strony były szczerze zainteresowane negocjacjami. Takiego podejścia nie ma w tej chwili w Wenezueli. Najpierw trzeba rozwinąć i wzmocnić chęć do dialogu. Musimy spróbować zbudować solidne podstawy, które umożliwią porozumienie. Dlatego mówię, że będzie to powolny i trudny proces. Ale wierzę, że Wenezuelczycy w końcu dojrzeli do tego i chcą, żeby tak się stało.
Biorąc pod uwagę wcześniejsze doświadczenia, wierzy ojciec, że tym razem rzeczywiście będzie inaczej, ponieważ Nicolás Maduro uświadomił sobie, że sprawy w kraju nie mogą być kontynuowane w taki sposób, jak do tej pory?
Nie tylko opozycja, ale i wszyscy Wenezuelczycy bardzo uważnie śledzą rozwój sytuacji w kraju. Rząd nadal stanowczo odmawia zarówno uznania opozycji, jak i możliwości zawarcia ugody. Dlatego nadal patrzymy na nasze realia sceptycznie. Jednak, gdy pojawił się teraz mały promyk nadziei, uważam, że musimy uchronić go przed zgaszeniem i go podtrzymywać. Wierzę, że wszyscy (społeczność międzynarodowa, a także Stany Zjednoczone, które zajęły twarde stanowisko) zgadzają się obecnie, że pokojowe rozwiązanie jest o wiele lepsze niż siłowe. Takie jest również stanowisko Kościoła – wsparcie, pomoc i ustalenie warunków niezbędnych do pokojowego rozwiązania konfliktu wenezuelskiego.
Międzynarodowa prasa donosiła o przerwach w dostawach energii i żywności, które utrzymywały się przez kilka dni w całym kraju. Jaka jest obecnie sytuacja pod tym względem?
W dużych miastach, takich jak Caracas, w szczególności w centrum kraju, zasilanie wraca do normy. Bardziej dramatyczna sytuacja jest jednak w regionach przygranicznych, np. na granicy z Kolumbią, w stanie Zuli. Mimo, że jest to najgęściej zaludniony stan kraju z drugim najważniejszym miastem, energia dostarczana jest nieregularnie. Podobna sytuacja występuje w dwóch zachodnich stanach Táchira i Mérida, gdzie mieszka duża część ludności.
Maduro wydał zezwolenie Czerwonemu Krzyżowi na wjazd do kraju z pomocą humanitarną. Czy to wsparcie jest dobrym rozwiązaniem?
Udało się dzięki temu dostarczyć do szpitali wiele środków medycznych oraz generatorów i to jest dobre. Jednak w praktyce pomoc humanitarna jest znacznie ograniczona. Tzn. mam wrażenie, że wiele krajów chciałoby się bardziej zaangażować, wysyłając leki i żywność, ale nie otrzymało takiej możliwości.
Jako rektor uniwersytetu troszczy się ojciec o edukację: co się dzieje w tej dziedzinie?
Jestem bardzo zaniepokojony pogarszającym się systemem edukacyjnym w Wenezueli. Dzieci i młodzież nie mogą regularnie uczęszczać na zajęcia z powodu problemów z transportem lub jedzeniem. Nasze szkoły, szkoły średnie i uniwersytety ponoszą straszne konsekwencje emigracji nauczycieli i profesorów. Zdobycie dyplomu w Wenezueli jest dziś praktycznie heroicznym wyczynem.
Mówimy o sytuacji, która trwa w Wenezueli od prawie dwóch lat. Ludzie mogą pewnego dnia powiedzieć: „Cóż, nic nie da już się zrobić”. Jak uniknąć zniechęcenia?
Wenezuela pilnie potrzebuje wsparcia ze strony świata. Wielu Europejczyków przyjechało do Wenezueli po II wojnie światowej i podczas strasznych lat pięćdziesiątych, lat odbudowy. To tutaj znaleźli lepsze życie. Sam jestem synem europejskiego imigranta, Włocha z Sycylii. Wielu Wenezuelczyków to dzieci lub wnuki imigrantów, którzy przyczynili się bardzo do rozwoju swej nowej ojczyzny. Nadszedł czas, aby Europa odwdzięczyła się za wsparcie, jakie otrzymała od Wenezueli w przeszłości. Mówię o solidarności i wsparciu gospodarczym, które można zaoferować w wielu obszarach. Chciałbym zachęcić do kontynuowania tej pomocy, ponieważ daje to poczucie braterstwa.
Rozmawiała Maria Lozano (ACN International)