Irak: Uciekać czy zostać?
18 lip 2014Dwaj bracia, dwie wizje: Jaką przyszłość przewidują młodzi chrześcijanie z Kirkuku? Kościół w Potrzebie złożył im wizytę.
Kirkuk to Irak w miniaturze. Miasto wielu narodów na północy wymęczonego wojną kraju jest ojczyzną Kurdów, Arabów, Turkmenów i chrześcijan. Przeróżne religie, języki i grupy etniczne mają tu swój dom. Ich koegzystencja jest więc naznaczona konfliktami, zwłaszcza, że prowincja Kirkuk posiada znaczące zasoby ropy naftowej. Od wielu lat miastem wstrząsają zamachy, których ofiarą padali też chrześcijanie. Po tym jak w czerwcu siły ISIL-u znacząco przybliżyły się do Kirkuku, Kurdowie zajęli miasto i wcielili je do swojego obszaru kontroli. Dżihadyści z ISIL-u przebywają raptem 20 kilometrów od miasta i mają je na celowniku. Wielu obawia się, że w końcu może dojść do walk. A jak żyją chrześcijanie w obliczu takich okoliczności?
„Mój samochód jest zawsze zatankowany do pełna. Jeżeli sytuacja się dramatycznie pogorszy, zabieram żonę i dziecko, i uciekam stąd. Obecnie panuje u nas deficyt paliwa, ponieważ toczą się walki o dużą rafinerię. Aby oszczędzać benzynę, jeżdżę do pracy rowerem. Nie chcę ryzykować”, mówi 23-letni Karam. Ten młody ojciec jest, podobnie jak ok. 5000 pozostałych mieszkańców Kirkuku, katolikiem chaldejskim. Jego żona spodziewa się wkrótce drugiego dziecka. „Nigdy nie przypuszczałem, że kiedyś będę musiał myśleć o opuszczeniu miasta”, Mohnad kiwa twierdząco głową. Ten dwudziestosześciolatek to starszy brat Karama. Jest seminarzystą, studiuje teologię i za kilka lat ma być wyświęcony na księdza. „Jeśli wszystko dobrze pójdzie, to święcenia przyjmę za 3 lata”, ocenia kleryk, po czym dodaje: „Rozumiem mojego brata. On ma żonę i dzieci. W seminarium dużo o tym rozmawiamy. Emigracja naszych wiernych stanowi dla nas naprawdę wielki problem i wyzwanie. Nie ma na to jednak żadnych patentowych rozwiązań. Rodzice obawiają się o swoje dzieci. Gdy mówię jakiejś rodzinie, żeby została, zawsze słyszę: „No dobrze. A co, jak przyjdzie ktoś, kto chce nas zabić? Kto nas wtedy obroni?” W chwili obecnej wielu irackich chrześcijan trapi następujący dylemat: bezpieczeństwo czy ojczyzna? „Przede wszystkim zamożne i wykształcone rodziny rozważają możliwość wyemigrowania. Jako inżynierom czy lekarzom będzie im łatwiej znaleźć zatrudnienie na Zachodzie. A pozostają ci, których po prostu nie stać na wyjazd”, podkreśla Mohnad.
Ten młody człowiek od czternastego roku życia pragnie zostać kapłanem: „Ksiądz jest dla mnie płonąca świecą wiary i nadziei. Jeżeli ona zgaśnie, to umiera wiara.” Według Mohnada należy tak pasterzować chrześcijanom, aby lepiej rozumieli swoją wiarę. „Często widać wiarę z przyzwyczajenia. A wiara musi stać się świadomym i silnym przekonaniem. My, chrześcijanie, mamy być solą ziemi i światłością świata. Nieposolone jedzenie nie smakuje. To ogólnochrześcijańskie powołanie obowiązuje też nas, Irakijczyków.
Karam zgadza się ze swoim bratem: „Kocham moją ojczyznę i wiarę. Ale już przed zagrożeniem ze strony ISIL-u życie chrześcijanina nie było tutaj łatwe.” Młody mężczyzna studiował rolnictwo. „Byłem drugim najlepszym studentem na roku i mimo tego nie jestem w stanie znaleźć pracy. Pracuję teraz jako kierowca biskupa Kirkuku. Kościół pomaga nam jak tylko może. Wszystkie dobre stanowiska pracy zajmują muzułmanie. Chrześcijanom trudno gdziekolwiek znaleźć zatrudnienie. Próbowałem na przykład dostać się do firmy Northoil – dużego koncernu naftowego w Kirkuku. Ale to szyici tu rządzą i zatrudniają tylko swoich ludzi. Starający się o pracę chrześcijanie zawsze odchodzą z kwitkiem. Mogą ją znaleźć tylko w wojsku i policji, a to dlatego, że jest to bardzo niebezpieczna praca i nikt jej nie chce”, żali się mężczyzna.
Ogólne relacje z muzułmanami Karam uważa jednak za nienajgorsze: „Nigdy nie miałem z nimi problemów. Wielu z nich ceni nas, chrześcijan, ponieważ nie jesteśmy agresywni.” Mężczyzna sądzi jednak, że granice między religiami są wyraźnie zaznaczone: „Nasze stosunki ograniczają się do wymiany kilku uprzejmych słów z sąsiadami albo z ludźmi w sklepie. Prawdziwa przyjaźń łączy nas tylko i wyłącznie ze współwyznawcami. Żyjemy w zamkniętej wspólnocie.”
Tymczasem Kościół stara się wyciągać pomocną dłoń do muzułmańskich współobywateli. Około 500 rodzin, głównie wyznawców islamu, otrzymuje żywność od archidiecezji Kirkuku. Tylko 20 spośród tych rodzin to chrześcijanie. Młodzi parafianie wraz z siostrami zakonnymi przygotowują paczki dla uchodźców, którzy szukają w Kirkuku schronienia przez siłami ISIL-u. Rośliny strączkowe, cukier, mąka i ryż są pakowane do żółtych siatek. „Nasza wiara uczy, że nie można stwarzać różnic między ludźmi. Miłość Boga jest dla każdego człowieka, tak chrześcijanina, jak muzułmanina. Tak widzę rolę, którą mamy tutaj do odegrania. Nie chce się stąd iść. Sam Pan Jezus rzucił nasiona wiary w glebę Bliskiego Wschodu. Moje miejsce jest tutaj”, stwierdza mocno kleryk.
W ostatnich pięciu latach Pomoc Kościołowi w Potrzebie wspomógł Irak kwotą ok. 2,4 miliona euro.
PKWP/Oliver Maksan
Tł. Dominik Jemielita