Dołącz do nas
na facebooku

Odwiedź nasz profil

Dołącz do nas
na YouTube

Odwiedź nasz kanał

Śledź nas
na Twitterze

Welcome!

Irak: "Chrześcijańska miłość nie zna granic"

Mam jedno życzenie na Boże Narodzenie: chciałabym móc wrócić do domu i pobawić się z moim kolegami. Chcę wrócić do domu: to jest najważniejsze

Dzieci chrzescijańskich uchodźców straciły wszystko. Teraz, dzięki Papieskiemu Stowarzyszeniu Pomoc Kościołowi w Potrzebie otrzymają prezentu bożonarodzeniowe.

Zakonnice i ich pomocnicy otwieraja pudła, które leżą w stosach wokół nich. Wyciągają ubrania z pudełek, słychać szeleszczenie plastikowych worków. Na ziemi jest mnóstwo ubrań. Siostra Angela z zakonu obrządku chaldejskiego przygotowuje z innymi siostrami paczki dla chrześcijańskich dzieci. Ta akcja skierowana jest do dzieci w wieku od dwóch do dwunastu lat, jest sfinansowana przez międzynarodową fundację Pomoc Kościołowi w Potrzebie. Była przygotowana od kilku tygodni.

"Te dzieci mają za sobą bardzo ciężki rok, w lecie musiały uciekać przez PI (Państwo Islamskie), a teraz mieszkają na uchodźstwie. Chcemy przekazać im trochę radości, dlatego przygotowujemy dla nich paczki z podarunkami", wyjaśnia nam młoda zakonnica, która również była zmuszona do ucieczki. "Mieliśmy sierociniec w Karamles, skąd musieliśmy szybko uciekać w sierpniu. Nocą, całkiem przerażone, zapakowałyśmy się w osiem osób do małego samochodu". Zakonnice przygotowują 15.000 paczek, którymi chcą obdarować przede wszystkim dzieci przesiedlone z Mosulu i z Doliny Niniwy. "Poza ubraniami, dzieci otrzymają Biblię dla Dzieci i słodycze, a także małą szopkę" - informuje nas siostra Angela, otwierając jednocześnie kolejną paczkę. "Każda paczka warta jest około 25 dolarów i zawiera również kartę z listą dobroczyńców, w języku angielskim i arabskim" - wyjaśnia O. Andrzej Halemba, przedstawiciel odpowiedzialny za projekty PKWP w Iraku. "Dzięki temu dzieci uświadomią sobie, że na całym świecie są ludzie, którzy o nich myślą i że chrześcijańska miłość nie zna granic".

O. Douglas Bazi dobrze wie, że to właśnie dzieci są najbardziej dotknięte ucieczką i wypędzeniem. Ten duchowny wyznania chaldejskiego zarządza Centrum Mar Elia w Ankawie, chrześcijańskiej dzielnicy w Irbil w Kurdystanie, gdzie w sierpniu w namiotach znalazło schronienie tysiące osób pochodzących z Doliny Niniwy. "Dotarli tu po traumie, dotknięci wojną, wielu z nich miało koszmary" - informuje nas duchowny. "Na początku rozdaliśmy dzieciom zabawki, aby dać im choć trochę radości, ponieważ żadnych nie mieli. Mój współpracownik wrócił jednak wstrząśnięty, bo dzieci zniszczyły te zabawki. Wszystkie chciały coś dostać i jednocześnie zapobiec temu, żeby ktoś dostał coś więcej niż one same i w walce zniszczyły wszystko. To nam uświadomiło, jakie lęki towarzyszą tym dzieciom i ile agresji skumulowały w sobie. Po jakimś czasie to się zmieniło i, dzięki Bogu, uspokoiły się".

W Szaklawie, w górach Kurdystaniu, przesiedleni Chrześcijanie żyją między innymi na dużym statku. Wcześniej chrześcijańskie rodziny świętowały tam duże wesela oraz inne okoliczności, teraz mieszkają tam setki osób. "Nie jest łatwo, nie tylko nie ma prywatności, ale jest też duży hałas. W nocy o 23 gasi się światła, ale to nie znaczy, że zapada cisza. Ale co nam pozostaje? Jeśli nie znosić siebie nawzajem? Staramy się znosić to jak najlepiej". Hanna, chrześcijanka wyznania syryjsko-katolickiego ma czworo dzieci, najmłodsze ma sześć miesięcy. W sierpniu uciekła z nimi i mężem z Karakosz. "Już nic nie mamy, wszystko zostawiliśmy tam". Zgodnie z tym, co nam opowiada, Boże Narodzenie zawsze było wielkim świętem w Doline Niniwy, podczas którego ludzie się odwiedzali. "Przed Bożym Narodzeniem pościliśmy i dlatego cieszył nas jeszcze bardziej posiłek świąteczny w dzień Bożego Narodzenia. Kobiety przygotowywały tradycyjne dania i słodkości. W tym roku nie będziemy mogli w ten sposób świętować, brakuje nam składników, a poza tym nie jesteśmy teraz w odpowiednim nastroju". To jednak nie znaczy, że ona i jej rodzina nie będą obchodzić świąt. "Chrześcijanie pochodzący z Szaklawy przynieśli nam słodycze i bułeczki, Kościół organizuje przyjęcie dla wysiedlonych. Dzieci już nie mogą się doczekać świąt", ale Tamara, jej dziesięcioletnia córka ma tylko jedno życzenie: "Mam jedno życzenie na Boże Narodzenie: chciałabym móc wrócić do domu i pobawić się z moim kolegami. Chcę wrócić do domu: to jest najważniejsze."

PKWP/ Oliver Maksan

tłum. es-pl: Aneta Piechnik

Twój
koszyk

BRAK PRODUKTÓW