Irak: „Chrześcijanie są jak drzewa oliwne. Można je spalić, ale i tak wydadzą owoce”.
12 lip 2024Wielu obawiało się, że inwazja bojowników Państwa Islamskiego (ISIS) na Irak wypędzi chrześcijan z ich ojczyzny. Dziesięć lat później, tysiące z nich powróciło do domów odbudowanych z pomocą PKWP, mając wiąż w sobie miłość do Kościoła i nadzieję Ewangelii.
„Słowa nie mogą opisać tego, czego doświadczyliśmy 10 lat temu, ISIS próbowało nas wykorzenić, ale im się nie udało”, powiedział Nizar Semaan, syryjskokatolicki arcybiskup Adiabene w północnym Iraku. Dodał „Ludzie tutaj są jak drzewa oliwne. Można je ściąć, spalić, ale po 10 czy 20 latach nadal będą wydawać owoce. Próbowali wszystkiego, ale my pozostaliśmy i jako Kościół robimy wszystko, aby dać znak nadziei”.
Chociaż przemoc w Iraku ustąpiła, chaldejski arcybiskup Erbilu, Bashar Warda powiedział, że obecne zagrożenie regionalnym konfliktem z udziałem Izraela, Hamasu, Libanu, a może nawet Iranu, wywołuje u chrześcijan niepokój, ponieważ zdają sobie sprawę, że w takich sytuacjach często stają się bezpośrednimi celami dla fundamentalistów lub pobocznymi celami w wojnach innych. Te podziały przejawiają się również w sferze politycznej. „Napięcie między niektórymi partiami jest wysokie, bardzo wysokie, co daje wrażenie, że może się wydarzyć coś, na co trzeba uważać i być dobrze przygotowanym, chociaż na razie nie zauważyliśmy, aby konflikt się zaostrzył”.
Walka z mentalnością „wyspy”
Syryjsko-katolicki arcybiskup potwierdza, że samo ISIS nie stanowi już poważnego zagrożenia dla społeczności chrześcijańskiej, ale pokonanie mentalności, która je zrodziła, to już inna kwestia. „ISIS nie chciało nas tutaj, ale nie chciało też szyitów. Problem z Irakiem polega na tym, że próbujemy stworzyć odizolowane wyspy dla każdej społeczności, bez wspólnego życia. To niebezpieczne. Możesz żyć, gdzie chcesz, możesz być dumny ze swojej tożsamości, ale nie zamykaj swojej wyspy przed innymi ludźmi”.
„Istnieją dwa sposoby na pozbycie się tej mentalności: Po pierwsze, musimy skupić się na edukacji, nie tylko w szkołach chrześcijańskich, ale musimy naciskać również na rząd, aby dostosowywał edukację, która zaprasza do dialogu i wzajemnego szacunku. Drugim sposobem jest stworzenie konstytucji opartej na człowieczeństwie, a nie na religii. To pomoże chrześcijanom pozostać w Iraku
i pozbyć się strachu. Zawsze się boimy. Cokolwiek dzieje się wokół nas, w Libanie, Gazie, gdziekolwiek, chrześcijanie są zawsze dotknięci”, powiedział arcybiskup Semaan.
Ewangelia solidarności
Jako przywódcy Kościoła, biskupi starają się przełamać tę mentalność w swoich społecznościach. Chrześcijanie mający dostęp do dość dużej pomocy, nie wahali się dotrzeć do innych społeczności, które również były w potrzebie. „Podzieliliśmy się częścią tej pomocy z muzułmanami i Jezydami w obozach. Po pokonaniu ISIS skorzystaliśmy z Programu Stypendialnego Papieża Franciszka i zapytaliśmy PKWP, czy moglibyśmy włączyć do niego Jezydów i muzułmanów w rozpaczliwej potrzebie. Wierzę, że ewangelizujemy, dzieląc się tym dobrem z ludźmi, pokazując im ewangelię solidarności. Pozwalamy im oddychać Chrystusem poprzez uczynki dobroci, którymi się z nimi dzielimy”, wyjaśnił arcybiskup Warda, podkreślając, że edukacja jest kluczem do współistnienia w przyszłości, dlatego Kościół katolicki tak wiele zainwestował w tę dziedzinę.
Odbudowa domów i życia
W szczytowym momencie kryzysu obawiano się, że jeśli nic nie zostanie zrobione, cała społeczność opuści Równinę Niniwy, a może nawet cały kraj. Od tego czasu, dzięki naszej wspólnej pomocy, sytuacja wydaje się coraz bardziej pozytywna według abp Wardy.
„W 2014 roku zarejestrowało się u nas 13 200 rodzin, z których 11 000 zostało. Dziewięć tysięcy z nich wróciło później do Niniwy. To powód do wdzięczności. Te 2 tysiące, które wyjechały, musiały udać się do Jordanii, Libanu i Turcji, a następnie na zachód”.
Około połowa chrześcijan z Qaraqosh, największego wyłącznie chrześcijańskiego miasta w Iraku, którego ludność masowo uciekała przed zajęciem go przez ISIS, również powróciła. „Przed ISIS mieliśmy 50.000 ludzi w Qaraqosh, a teraz mamy może 25.000”, powiedział arcybiskup Semaan.
Kościół jest nie tylko duchowym miejscem modlitwy
„Kiedy zorganizowaliśmy kursy teologiczne dla młodych przesiedleńców, aby studiowali i zastanawiali się nad naszą wiarą, zarejestrowało się ponad 300 osób. Musicie zrozumieć, że ludzie są bardzo przywiązani do Kościoła, kiedy mają problem z policją lub sytuacją medyczną, nie idą do wybranych urzędników lub partii politycznych, przychodzą do biskupa. Dlatego zachęcam do pomocy duszpasterskiej Kościołowi, ponieważ jeśli Kościół jest silny, społeczność pozostanie. Jeśli ksiądz odejdzie, społeczność odejdzie. Rodziny zostawały, gdy widziały przy sobie swojego pasterza. Tutaj, w Iraku, bez względu na to, czego doświadczają rodziny, przychodzą do Kościoła i nie ma żadnych harmonogramów, ludzie dzwonią o każdej porze, a ksiądz odpowiada. Nie można powiedzieć, że jest to tylko duchowe centrum mszy i modlitwy, wszystko jest z tym związane”, mówi arcybiskup Warda.
Każda inna osoba mogłaby narzekać na ten wyczerpujący styl życia, ale nie ci biskupi. „To sprawia, że czujemy, że żyjemy. Nasze telefony nigdy nie są wyłączone, musimy odbierać telefony, musimy wychodzić, otwierać nasze drzwi dla wszystkich. Każdy może łatwo do nas dotrzeć; przychodzisz i pukasz do drzwi. To właśnie oznacza Kościół. Nasi ludzie są przywiązani do Kościoła i to jest dobre”, potwierdza arcybiskup Semaan. „Staramy się dać im wszystko, co możemy, niezależnie od dziedziny. Nie jest naszym zadaniem wzywanie policji, ale robimy to. Nie jest naszym zadaniem dostarczanie im rzeczy, ale to robimy. Wielu ludzi poświęca się służbie Kościołowi, a kiedy widzisz wielu młodych ludzi w Kościele, dziękujesz Bogu, ponieważ to właśnie oznacza bycie Kościołem. To jest sposób na utrzymanie naszego Kościoła przy życiu. Dziękujemy więc Bogu”.
Modlitwa i konkretne działania przynoszą owoce
Dla nas widok żywego Kościoła w Iraku, pomimo zastrzeżeń i obaw, jest oznaką dobrze wykonanej pracy. „Kiedy ISIS dokonało inwazji, chrześcijanie uciekli do Kurdystanu, gdzie byli przynajmniej bezpieczni, ale większość z nich nie miała nic. Natychmiast przyszliśmy im z pomocą. Przez kolejne lata pomagaliśmy najpierw w zabezpieczeniu podstawowych potrzeb przesiedleńców, następnie w zapewnieniu im mieszkań, a w końcu w odbudowie ich domów, tak aby ci, którzy chcieli wrócić do swoich miast i wiosek, mogli to zrobić po odepchnięciu ISIS” – powiedziała Regina Lynch, prezes wykonawczy ACN International.
Prowadzimy projekty z lokalnymi Kościołami w Iraku od 1972 roku. W lipcu 2014 r. byliśmy pierwszą organizacją, która pomogła na miejscu, a od tego czasu międzynarodowa organizacja charytatywna wsparła prawie 500 projektów pomocą o wartości ponad 56 milionów euro, od natychmiastowej pomocy humanitarnej po projekty odbudowy i stypendia.