Indonezja: Zamachy bombowe w Dżakarcie
19 sty 2016Po zamachach bombowych w stolicy Indonezji należy jak najszybciej rozpoznać niebezpieczeństwa, jakie niesie ze sobą terroryzm.
„Ten atak powinien służyć jako dzwonek alarmowy dla wszystkich Indonezyjczyków, a przede wszystkim dla muzułmanów. Muszą rozpoznać zagrożenie, jakie niesie ze soba terroryzm”, tak mówi ks. Franz Magnis-Suseno, jezuita, wykładowca filozofii na Uniwersytecie w Dżakarcie. Słowa te wypowiedział do przedstawiciela Stowarzyszenia Papieskiego Pomoc Kościołowi w Potrzebie. Według ks. Suseno, wydarzenia te nie są związane z obecną sytuacją religijną w kraju. „Tego rodzaju problemy mogą pojawiać się w niektórych prowincjach, jak na przykład w Aceh. W związku z tym wydaje się, że celem tych ataków nie byli chrześcijanie – którzy stanowią około 9,9% ludności w stosunku do 87,2% muzułmanów – ani też jakiekolwiek inne mniejszości religijne, ale raczej była to wiadomość skierowana do Zachodu, podobnie jak niedawne ataki, które miały miejsce w Turcji i Egipcie. Niemniej jednak, w kraju, w którym w ciagu ostatnich sześciu lat nie było ataków terrorystycznych, problem ekstremizmu nie może być lekceważony”.
Jak wyjaśniono w najnowszym raporcie PKWP o wolności religijnej w świecie, tradycyjny pluralizm religijny i harmonia panująca między ludźmi różnych wyznań w Indonezjii jest coraz częściej zagrożona ze względu na znaczący wzrost nietolerancji religijnej, napędzany przez radykalny islamizm. Wzrasta liczba ataków na kościoły, o czym świadczą niedawne wydarzenia w prowincji Aceh, a także zamykana jest coraz większa liczba kościołów. Inne wspólnoty religijne, takie jak odłamy islamu w postaci wyznawców Ahmadiyya i szyici, jak i buddyści, hinduiści, bahaiści, konfucjoniści, wyznawcy tradycyjnych religii tubylczych i postępowi sunnici, którzy występują przeciwko nietolerancji religijnej, muszą również sprostać rosnącej wobec nich fali prześladowań i przemocy.
Połączenie różnych czynników prowadzi do rosnącej nietolerancji religijnej. Akty przemocy są popełniane przez organizacje takie, jak islamski Front Pembela Islamu (FPI) lub „Front Islamski Obrońców”, które przeprowadzają ataki na kościoły, meczety Ahmadi, społeczności szyickiej i innych odłamów islamu w sposób bezkarny. Dyskurs odbywa się pod wpływem rozlewającej się wpływowej islamistycznej propagandy prowadzonej na kampusach uniwersyteckich i meczetach, w szkołach pesantren lub islamskich szkołach z internatem. Islamistyczne idee są importowane głównie z Bliskiego Wschodu, w szczególności poprzez finansowanie stypendiów na studia w Arabii Saudyjskiej i Jemenie oraz przez wsparcie finansowe publikacji i dystrybucji literatury islamskiej.
Władze są przekonane, że mogą liczyć na silną strategię antyterrorystyczną, która jest stosowana od 1988 roku. Ks. Magnis-Suseno przypomina jednak, że w kraju są obecne liczne grupy terrorystyczne. W rzeczywistości wszystkie te grupy są bardzo podzielone między sobą i nie są zjednoczone ani też nie są w stanie stworzyć jednolitego frontu. Większość z tych grup potępia „Państwo Islamskie”, ale dwie z tych grup pośrednio wspierają ideę kalifatu. Tymi grupami sa Jemaah Islamiah, założona przez Abubakr al-Baszira oraz East Indonesia Mujahidin (MIT), na czele której stoi Santoso i która działa aktywnie w prowincji Sulawesi Central.
Ks. Magnis-Suseno uważa, że wzrost liczby zwolenników tzw. Państwa Islamskiego nie stworzy od razu bezpośredniego zagrożenia dla Indonezji, ale wszystko będzie zależeć od rozwoju politycznego i gospodarczego kraju. „Jeśli rządowi uda się zapewnić wzrost gospodarczy, oferując realne szanse na lepszą przyszłość i ograniczy szalejącą korupcję, to młodzi Indonezyjczycy nie będą szukać alternatywnych rozwiązań, takich jak ISIS”.
Autor: Marta Petrosillo
Tłumaczenie: Wiesław Knapik