Ich powołanie jest także naszym: pomagać młodym mężczyznom zostać kapłanami i nieść Chrystusa światu
14 kwi 2022Historia Tadeusza z Ukrainy: Jako nastolatek odbudowywał klasztor, teraz chce odbudować swój kraj
Zdj. ACN International / Seminarzyści zakonu bazylianów z Brzuchowic k. Lwowa; Tadeusz – drugi od prawej.
Tadey jak wielu nastolatków przeszedł fazę buntu i przestał chodzić do kościoła. Rozmowa z nauczycielem w szkole zmieniła bieg jego życia.
„Życie człowieka tworzą kryzysy i nowe wyzwania. I to dobrze, bo dzięki temu dorastamy, stajemy się silniejsi i mocniejsi. Kiedy miałem 13 lat, przeżywałem kryzys wieku nastoletniego. Byłem osobą problematyczną. Miałem wiele konfliktów z moimi przyjaciółmi, z kolegami z klasy. To, że zacząłem chodzić do kościoła, było dla mnie dobre. Bo gdybym tego nie zrobił, zmieniłbym się w taki sposób, że zacząłbym nadużywać alkoholu, a nawet narkotyków. I teraz jestem bardzo wdzięczny Bogu za tę możliwość i za ten okres w moim życiu. Bóg lubi żarty. Myślę, że tak, bo już w liceum postanowiłem, że może pójdę do klasztoru. Głównym celem jest dla mnie odkrywanie mojej relacji z Bogiem. Myślę więc, że po seminarium zostanę księdzem. Kapłanem, który działa w imię Chrystusa. Obecnie kończę studia w jedynym na Ukrainie seminarium monastycznym. Dziękuję PKWP za wspieranie naszych seminarzystów”.
Tadeusz dorastał w okresie po upadku Związku Radzieckiego, w czasie, gdy społeczeństwo ukraińskie przeżywało duchowy renesans. W dzieciństwie wraz z dwoma starszymi braćmi chodził z matką i babcią do miejscowego klasztoru bazylianów w Drohobyczu, niedaleko Lwowa, serca Kościoła greckokatolickiego na Ukrainie. Byli tak zafascynowani i zauroczeni tym, co widzieli, że nie raz po powrocie bawili się w odprawianie Boskiej Liturgii (Mszy św.) w swoim domu.
Jako społeczeństwo ludzie cenili sobie Kościół, który odrodził się pomimo prześladowań ze strony Sowietów i przymusowego włączenia do Kościoła prawosławnego w okresie ZSRR.
„W tamtym czasie wielu młodych ludzi i nastolatków przyjeżdżało do klasztoru i pomagało mnichom w jego odbudowie. Dzięki temu czuliśmy się częścią jednej wielkiej rodziny. Pomagaliśmy zwłaszcza w czasie letnich wakacji, pielęgnowaliśmy też przyklasztorny ogród. Spędzaliśmy tam całe dnie” – wspomina Tadeusz.
Ten entuzjazm dla Kościoła nie przetrwał jednak próby okresu nastoletniego. Tadey, jak go nazywają, był zbuntowanym chłopcem, nie radzącym sobie w szkole i pragnącym, by traktowano go jak dorosłego. Kiedy zorientował się, że większość mężczyzn w mieście stoi przed kościołem, zamiast wejść do środka na nabożeństwo, uznał, że ma dość i przestał praktykować.
Pewnego dnia wydarzyło się coś, co zmieniło całe jego życie, między innymi dzięki ping-pongowi. „Na lekcji biologii nauczyciel zapytał nas, jak często chodzimy do kościoła. Dla mnie było to duże wyzwanie, bo wiedziałem, że moja mama chodzi do kościoła prawie codziennie, a ja nie wiedziałem, co powiedzieć, bo wtedy jeszcze nie praktykowałem”. Nie chcąc zdradzić pobożności matki, postanowił skłamać i powiedzieć, że chodzi w niedziele i święta. „W tym momencie zobowiązałem się, że tego wieczoru pójdę do kościoła”.
„Po drodze pomyślałem sobie, że postąpiłem głupio i że lepiej mi będzie w domu, gdy będę grał na komputerze. Ale i tak poszedłem do kościoła. Po Boskiej Liturgii graliśmy w ping-ponga z ministrantem i było dużo zabawy. Zacząłem więc znowu chodzić codziennie do kościoła, a po liturgii grać w ping-ponga”. Nie zdając sobie z tego sprawy, Tadey znalazł nową grupę przyjaciół.
Wkrótce w jego głowie zaczęła kiełkować myśl o wstąpieniu do zakonu, ale wiedział, że jest pewna ważna przeszkoda, którą trzeba pokonać.
Jego ojciec, jak wielu innych Ukraińców, od wielu lat mieszkał za granicą. Aby utrzymać rodzinę, pracował w Portugalii. Podczas jednej z jego wizyt w domu, gdy rodzice byli w kuchni i żartowali, ojciec powiedział do niego: „Pewnego dnia będziesz miał żonę i będziesz wiedział, jakie to trudne”. Wtedy Tadey rzucił: „Nie, nie będę”.
Jego ojciec był zszokowany i namawiał go, by najpierw poszedł na uniwersytet. Przez cały rok Tadey modlił się o wskazówki, aż w końcu zdecydował, że wstąpi do zakonu zaraz po ukończeniu szkoły. Kiedy ogłosił to ojcu, który był jeszcze za granicą, poprosił go o błogosławieństwo i poczuł ulgę, gdy je otrzymał.
Zdj. ACN International / Seminarzysta Tadeusz (Tadey), bazylianin.
Obecnie kończy studia i przygotowuje się do przyjęcia święceń kapłańskich jako bazylianin. Następnie wyjedzie do Rzymu, aby kontynuować studia w Instytucie Biblicum i przyczynić się do tego, by Ukraina wyszła z pustyni, na której obecnie się znajduje.
„Związek Radziecki zmienił mentalność ludzi” – zauważa, podając jako przykłady szerzącą się korupcję i brak zaufania do instytucji. Poza tym kraj cierpi z powodu ubóstwa, bezrobocia i narkomanii. Tadey twierdzi, że to normalne, biorąc pod uwagę, jak traumatycznym doświadczeniem były dziesięciolecia sowieckiego komunizmu.
„To tak jak z Izraelitami po wyjściu z Egiptu. Potrzebowali 40 lat na pustyni, aby przezwyciężyć tę mentalność i zacząć robić to, co należy. My też potrzebujemy czasu, aby się zmienić i jeśli wszystko pójdzie dobrze, jeśli jako państwo ocalimy naszą niepodległość, to za 30 lub 40 lat będziemy mieli inną mentalność i będzie to naprawdę dobry kraj”.
Tymczasem on i jego pokolenie seminarzystów potrzebują wszelkiej możliwej pomocy, aby sfinansować swoją formację i studia. Ojciec Pantaleimon, rektor seminarium bazylianów, potwierdza, że z roku na rok jest coraz trudniej. „Odkąd zostałem rektorem, mamy takie same dochody, ale ceny wzrosły dwukrotnie. Dlatego z roku na rok trudniej jest prowadzić seminarium. Od czasu wybuchu wojny sytuacja ekonomiczna na Ukrainie stała się nieprzewidywalna”.
W tej sytuacji pomoc instytucji takich jak PKWP, która od wielu lat wspiera finansowo seminarium, jest niezbędna. „Jesteśmy wdzięczni wszystkim, którzy nam pomagają, zwłaszcza organizacji Pomoc Kościołowi w Potrzebie, ponieważ dzięki temu możemy służyć ludziom i kontynuować naszą misję”.