Egipt: Chrześcijanie i muzułmanie wyszli zjednoczeni na ulice
29 sty 2011Obciążeni wysokimi kosztami utrzymania i korupcją, chrześcijanie i muzułmanie zjednoczeni na ulicach Kairu. Demonstracje dotyczą sprawiedliwości społecznej, a nie islamu. Ceny chleba i innych podstawowych produktów są bardzo wysokie, podczas gdy płace są zbyt niskie. Protesty odbywają się bez przywódców. El-Baradei (były dyrektor generalny Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej, laureat Pokojowej Nagrody Nobla w 2005 i kandydat na prezydenta Egiptu) jest dobry, ale nie do tego zadania. Społeczność międzynarodowa nie powinna przyglądać się temu bezczynnie.
Po piątkowych modlitwach 28 stycznia b.r. doszło do różnych wieców w licznych dzielnicach stolicy. Ludzie chcieli zaprotestować przeciwko rządowi egipskiemu. Protesty w tym systemie politycznym nie są sprawą naturalną. Są one wynikiem obciążeń całego narodu, chrześcijanie i muzułmanie muszą znosić: rosnące 50-krotnie ceny, życie bez podwyżki płac, skrajne ubóstwo, głód, brak leków i opieki medycznej. Dla chrześcijan sprawy mają się jeszcze gorzej, bo do tego muszą jeszcze znosić dyskryminację. Tak, w skrócie ks. Boulos Garas (imię zmienione ze względów bezpieczeństwa), opisuje problemy polityczne w Egipcie w wywiadzie dla AsiaNews. Mówiąc o de facto 30-letnich rządach dynastii w Egipcie, w kraju, który ma parlament, ale nie ma opozycji, przyszłość wygląda ponuro, powiedział koptyjski kapłan. Jednak, jak stwierdził, przyjaciele Egiptu powinni skłonić rząd, aby wdrożył niezbędne reformy. Nie powinni obawiać się zarzutów o ingerencję w ”sprawy wewnętrzne”, ponieważ stawką jest godność człowieka.
Poniżej cały wywiad z ks. Boulosem.
Kim są demonstranci?
Chrześcijanie i muzułmanie są zjednoczeni w demonstracjach w Kairze i innych miastach Egiptu. Kościoły i meczety są miejscem zgromadzeń dla demonstrantów. Jednakże ludzie nie demonstrują z powodu religii, ale ze względu na brak sprawiedliwości społecznej, przeciw korupcji, wysokim kosztom utrzymania, braku demokracji…. Te problemy dotykają wszystkich, zarówno chrześcijan, jak i muzułmanów. Koszt życia jest największym problemem. Na przykład, bochenek chleba może kosztować pięć piastrów egipskich [trzy grosze], ale zwykle jest niejadalny. Aby kupić chleb godny „spożycia” trzeba będzie wydać 25 piastrów [piętnaście groszy]. Kilo cukru, które kiedyś kosztowało 50 piastrów [trzydzieści groszy], teraz kosztuje 5 funtów [trzy złote]. Niektóre ceny wzrosły 50-krotnie, podczas gdy pensje wzrosły zaledwie 10%. Wielu ludzi nie ma opieki medycznej, ponieważ nie mogą sobie pozwolić na wysokie koszty leków. Znam wielu ludzi, którzy pogodzili się ze śmiercią, bo nie mają pieniędzy na lekarstwa czy operacje. Ubóstwo jest bardziej odczuwalne w miastach. Na wsi rolnicy dają sobie radę. W miastach, ceny są zbyt wysokie, nie wspominając o bezrobociu. Każdego ranka można zobaczyć ludzi, którzy przeszukują śmieci, aby znaleźć coś do jedzenia. Niestety, demonstracje nie są dobrze zorganizowane. Istnieją znane ruchy, jednak ich zasięg jest lokalny. Opozycja, nawet Bractwo Muzułmańskie, jest podzielona. Wszystko to sprawia, że trudno przewidzieć, jak potoczy się dalszy ciąg wypadków. Fala przybiera na sile z dnia na dzień, tak jak dzisiaj, po piątkowej modlitwie.
Czy istnieje islamski wpływ?
W Tunezji, z której przyszedł efekt domina, protesty były świeckie, bez odniesienia do islamu i haseł religijnych. W Egipcie protesty są związane z meczetem i religią. Tunezja od 60 lat jest świeckim państwem. My tutaj żyjemy w kraju, w którym islam jest konstytucyjnie oficjalną religią. Jednak protesty nie miały charakteru islamskiego. Ludzie są zmęczeni obciążeniami i ekonomiczną korupcją. Przywódcy religijni są opłacani przez państwo, a więc często mówią to, co rząd im karze.
Jaka jest przyszłość demonstracji?
Ludzie chcą szerokich reform politycznych, gospodarczych i społecznych, bo sprawy nie mogą dłużej tak trwać. Nikt nie może przewidzieć albo przepowiedzieć co się wydarzy. Nikt nie wie, w jakim kierunku zmierzamy. Jedyną rzeczą, którą na pewno musimy zrobić, to zmienić ten system, który stał się skostniałym w ciągu ostatnich 30 lat. Wystarczy wyobrazić sobie, że w ostatnich wyborach tylko jeden parlamentarzysta jest opozycjonistą spośród 400 wybranych do parlamentu egipskiego. Wszyscy pozostali są z partii Mubaraka. Czy to jest demokracja? Muhammad El Baradei przyniósł pewną nadzieję, z racji tego, że większość czasu spędzał poza krajem i nie jest uwikłany w lokalne utarczki. Ale jedna osoba nie może przeprowadzić tylu zmian.
Czy istnieją obawy o los chrześcijan?
W tej chwili demonstracje nie są przeciwko chrześcijanom. Patriarcha Shenouda wzywał do spokoju. Lecz wielu chrześcijan i niechrześcijan odpowiedziało mu, że to nie jest spokojny czas, gdyż kryzys dotyka również chrześcijan. W rzeczywistości, dla chrześcijan kryzys jest jeszcze dotkliwszy, ponieważ są oni ofiarami dyskryminacji i mają trudności ze znalezieniem pracy. Oferty pracy są przekazywane młodym pracownikom muzułmańskim. A chrześcijanin, nawet jeśli otworzy sklep, mało ludzi od niego kupuje.
Czy Zachód jest zaangażowany, czy pozostaje tylko obserwatorem?
Sytuacja jest bardzo trudna. Mamy nadzieję, że przyjaciele Egiptu będą mieć wpływ na rząd w celu wprowadzenia pilnych reform. Być może na Zachodzie nie mogą dążyć do interwencji w ”wewnętrzne sprawy innego kraju”, ale to nie jest kwestia „spraw wewnętrznych”, ale raczej ludzkiej godności każdego Egipcjanina.
(AsiaNews/PKWP/tłum. Ashraf Benyamin)