
„Dzięki waszej pomocy moje dzieci mogą spać w łóżkach, z dala od odgłosów wojny”
28 mar 2022Ukraina: PKWP (ACN) pomaga diecezji kamieniecko-podolskiej w jej misji wspierania ofiar wojny.
Zdj. ACN International / Julia z dziećmi i bratankami, uchodźcy wewnętrzni.
Przesiedlona matka opowiada o pomocy, jaką otrzymała od Kościoła lokalnego.
„Mam na imię Julia, a to są moje córki Sofija i Anastazja oraz moi bratankowie Iwan i Demian. Do 24 lutego wszyscy mieszkaliśmy w Browarach” – mówi młoda ukraińska matka, zaczynając opisywać swoją sytuację. Browary znajdują się zaledwie siedem kilometrów od Kijowa i w pierwszych dniach wojny zostały ostrzelane pociskami rakietowymi, w wyniku czego zginęło 7 osób, a 17 zostało rannych. „Razem z bratem postanowiliśmy zabrać dzieci w bezpieczniejsze miejsce, do rodzinnego miasta, gdzie mieszkają nasi rodzice, które znajduje się 20 km za Browarami” – wyjaśnia Julia, siedząc na materacu na podłodze, w otoczeniu córek i bratanków w wieku od 6 do 13 lat.
„Mój brat jest żołnierzem. Od 2014 r. broni integralności terytorialnej kraju, a jego żona, gdy skończył się jej urlop macierzyński, również zaciągnęła się do sił zbrojnych” – opowiada kobieta, wyjaśniając jednocześnie dlaczego opiekuje się bratankami. „6 marca stało się jasne, że linia frontu zbliża się do miejsca, w którym byliśmy, eksplozje były coraz głośniejsze i w coraz krótszych odstępach czasu. Dlatego za zgodą rodziców postanowiliśmy zabrać dzieci w bezpieczne miejsce, które znajdowało się znacznie dalej” – co jak podkreśla Julia, musiało być bardzo bolesne dla rodziny jej brata.
Pozostawało jednak pytanie: dokąd mogą się udać? Julia nie chciała wyruszać z czwórką dzieci w nieznane, „więc poprosiłam mojego proboszcza, o. Romana Labę, o radę”. Zasugerował jej kontakt z jednym z paulinów, ojcem Justynem, który w tym czasie przebywał w Kamieńcu Podolskim, mieście położonym na zachodzie kraju, blisko granicy z Mołdawią i Rumunią. „Postanowiłam postąpić zgodnie z jego radą i przybyliśmy do Kamieńca Podolskiego. Zostaliśmy tu serdecznie przyjęci. W końcu dzieci mogą spać na łóżkach i pod dachem, wolne od odgłosów wystrzałów i eksplozji”.
Julia kończy z wdzięcznością: „Ojciec Justyn dał nam wszystko, czego potrzebujemy: ciepłe jedzenie, miejsce do spania, łóżka, a nawet materiały szkolne, aby dzieci mogły kontynuować naukę przez Internet. Jesteśmy wdzięczni z całego serca wszystkim dobroczyńcom, dzięki którym nasze dzieci i ja możemy godnie żyć. Mój brat i cała moja rodzina są wdzięczni wszystkim, którzy zaangażowali się, aby nam pomóc”.