Dramatycznie niskie pensje w Libanie
15 lis 2021„Libańczycy zarabiają średnio 32 dolary. By skromnie żyć potrzeba od 200 do 250 dolarów” – mówił ks. abp Georges Bacouni w Telewizji Trwam.
Ks. abp Georges Bacouni z Libanu przebywał w Polsce na zaproszenie Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie. Dramat swojego kraju opisywał w trakcie „Rozmów niedokończonych” w Telewizji Trwam i Radiu Maryja. Przypomniał, że rzeczy potrzebne do życia, są w Libanie sprowadzane z zewnątrz. Przy załamaniu miejscowej waluty doprowadziło to do gwałtownego wzrostu kosztów życia. „Przeciętne wynagrodzenie to dzisiaj równowartość 32 dolarów” – podkreślał arcybiskup z Libanu.
Ks. abp Bacouni tłumaczył, że wiele rodzin stawia pytania o to, „jak przeżyć ten bardzo trudny czas? Jak kupić konieczne leki? Jak wysłać dziecko do szkoły?”. Dodał, że za pensję, jaką otrzymują mieszkańcy Kraju Cedrów, nie da się kupić wiele. „Do życia potrzebna jest nie tylko żywność, potrzebne jest paliwo, światło, które państwo zapewnia przez cztery godziny. Jeśli chcemy więcej prądu, to musimy mieć swoje własne generatory, zasilane przez paliwo, a ono bardzo zdrożało” – alarmował gość „Rozmów niedokończonych”.
Mieszkańców nie stać na leczenie. Wcześniej 90 proc. kosztów pomagało pokryć ubezpieczenie. Przez załamanie miejscowej waluty Libańczyków nie stać na to, by zapłacić szpitalom. „Szpital żąda zapłaty w dolarach” – podkreślał ks. abp Georges Bacouni. Wskazał, że kraj zmaga się z potężną korupcją. Pojawiają się napięcia społeczne. „Społeczeństwo bardzo się polaryzuje” – dodał hierarcha.
Mówił, że w latach ’60 chrześcijanie w Libanie stanowili 60 proc. społeczeństwa. Muzułmanów było 40 proc. Dziś te proporcje, również przez silny napływ migrantów i uchodźców, zmieniły się. Chrześcijan jest 40 proc. Ks. abp Bacouni wskazał, że „oficjalnie zwrócono się do uchodźców, żeby wrócili do siebie”. Kraj Cedrów przyjął nawet 2 mln Syryjczyków, którzy uciekali przed wojną.
Ks. prof. Waldemar Cisło, dyrektor sekcji polskiej Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie, który towarzyszył gościowi z Libanu, podkreślał, że system polityczny w tym kraju był oparty o demografię i religię. „Jeśli większość uchodźców to muzułmanie, równowaga została zachwiana. Przy jakimkolwiek ustalaniu porządku, będzie to miało znaczenie” – mówił ks. prof. Cisło.
Napięcia społeczne to także efekt sytuacji finansowej Libańczyków. Uchodźcy, którzy przybyli z Syrii, otrzymują od organizacji humanitarnych pomoc w wysokości 400 dolarów miesięcznie. Pensje w Libanie są kilka razy mniejsze. „By skromnie przeżyć potrzebne jest 200-250 dolarów” – podkreślał ks. abp Georges Bacouni. Środki, jakie zarabiają mieszkańcy kraju w pracy, to 32-40 dolarów.
Arcybiskup mówił, że „na krótką metę pomaga solidarność między ludźmi”. Libańczycy przekazują sobie rzeczy, których nie mają. „Ci, którzy mieszkają zagranicą, przesyłają do kraju pieniądze. To pomaga poprawić sytuację” – dodał hierarcha. Mówił też o tym, że sytuację w Kraju Cedrów destabilizują m.in. Arabia Saudyjska i Iran. Kościół ma też problemy praktyczne. Za paliwem trzeba czasem czekać od 2 do 3 dni. Kościoły są bardzo daleko. „Wielu wiernych nie może dostać się do kościoła” – wskazał ks. abp Bacouni.
W trakcie „Rozmów niedokończonych” arcybiskup był pytany o to, co robić, gdy migranci stają u naszych granic. Wskazał, że ci, którzy przybyli do Libanu, dziś nie chcą wrócić do domu. Wpłynęło to na rynek pracy, zniszczyło ekonomię. Mówił o potrzebie pomocy przybyszom, ale też – ocenił – nie można czynić tego bezwarunkowo.
Ks. abp dodał, że „niektórzy Syryjczycy, choć mieszkają w Libanie, jeżdżą do Syrii, by walczyć”. „Pojawia się ekstremizm, którym zarażani są także mieszkańcy kraju” – podkreślił. Hierarcha mówił, że „wielu uchodźców to ofiary, ale niektórzy z nich czerpią zyski z tego, że są szpiegami”. Bardzo dobrze ks. abp Bacouni wypowiedział się o Polakach. „Polacy to chrześcijanie, bardzo otwarci i gościnni” – zauważył.
Biuro Prasowe PKWP Polska