Dołącz do nas
na facebooku

Odwiedź nasz profil

Dołącz do nas
na YouTube

Odwiedź nasz kanał

Śledź nas
na Twitterze

Welcome!

Demokratyczna Republika Konga: "Nikt nie chce sie z nami spotkać ".

Demokratyczna Republika KongoO problemach lokalnego Kościoła w Republice Demokratycznej Konga opowiada wysłannik Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie.

Bieda, niepewność i izolacja to słowa, które towarzyszą na co dzień ludziom w diecezji Manono, jednej z najbardziej odległych w całym kraju. "Kiedy przelatuje się nad Manono widzimy piękne miasto, z prostymi ulicami, porośniętymi drzewami mango", opowiada Christine ze Stowarzyszenia Papieskiego Pomoc Kościołowi w Potrzebie. „Miasto w południowo-wschodniej części Demokratycznej Republiki Konga zostało zbudowane przez Belgów. W 1950 roku odkryto tam bogactwa mineralne. Zaczęto wydobywać rudę cyny. Na potrzeby firmy zbudowano niesamowite miasto, które stało się bardzo dobrze znane w całym kraju. Ludzie mieli bieżącą wodę i przez całą dobę prąd. Mieli pracę w firmie i cała infrastrukturę związaną z edukacją, opieka zdrowotną itp. Więc z samolotu miasto wygląda absolutnie wspaniale. A potem wjeżdża się w miasto i odkrywa, że jest ono miastem upiornym. Całe miasto zostało całkowicie zniszczone w wyniku działań wojennych w 1999 roku i wszyscy mieszkańcy je opuścili. Reszta to ruiny, całkowicie opuszczone”, mówi Christine.

Miejscowa ziemia skrywa liczne minerały. Zasoby mineralne mogą przynieść życie i bogactwo dla całej społeczności, ale mogą też prowokować chciwość i doprowadzić do walki i zabijania, jak to miało miejsce w Manono. "Struktura całej diecezji jest ściśle związana z zakładami produkcji cyny. Przez lata Belgowie kopali w kamieniołomach w poszukiwaniu kasyterytu. Te poszukiwania zmieniły krajobraz - kamieniołomy utworzyły sztuczne pagórki i doliny, a między nimi powstało jezioro. Nagle w roku 2000 władze lokalne zdały sobie sprawę, że kasyteryt został już całkowicie wydobyty, ale wówczas pojawił się koltan. Dlatego pozostały kamieniołomy i mieszkańcy miasta zostali poproszeni o przynoszenie koltanu, który nie był tak dobrze znany w tamtym momencie jak jest teraz ", wyjaśnia obecną sytuację Christine. "Spotkałam kilkoro dzieci, które przygotowywały się do pójścia do szkoły, pracując w tych kamieniołomach, aby zarobić kilka dolarów na zapłacenie czesnego".

Przed przybyciem biskupa de Paul, diecezja była bez biskupa od pięciu lat. Po przybyciu postanowił zorganizować lokalny Kościół. „To nie było łatwe ... Teraz sytuacja jest znacznie lepsza, ale rozmawiałam z niektórymi księżmi i widziałam, że cierpią z powodu dużej izolacji", mówi Christine. Należy w tej diecezji nie tylko odbudować pomieszczenia kościelne, ale coś znacznie bardziej skomplikowanego: odbudować wiarę i poczucie powołania kapłańskiego. Jednak małe cuda zdarzają się dzięki Duchowi Świętemu. "Pan Jezus nie chce, abyście byli pracownikami państwowymi, ale abyście ukazywali Jego oblicze", powiedział biskup Wincenty podczas niedzielnej Mszy z udziałem Christine, w trakcie której dwóch diakonów i dwóch księży było wyświęcanych. "Trzy lata temu poprosiłam arcybiskupa Awinionu we Francji, który również był niegdyś misjonarzem w Czadzie, aby poprowadził rekolekcje w Manono", mówi Christine. Ksiądz arcybiskup zgodził się na to. W zamian za to biskup Wincenty wysłał księdza do Notre Dame de Vie Institute w Awinionie. Ksiądz odkrył tam bogactwo swego powołania. Po ukończeniu studiów z teologii pastoralnej wróci do Manono. „Z jednej strony wydaje się, że jest to niewielki promyk nadziei, a z drugiej strony jest kapłan, który może być jednym z tych, który przyczyni się do odnowienia całej diecezji", mówi Christine.

Christine podkreśla znaczenie odwiedzania kapłanów w diecezji i przekazywania im wsparcia. "Oczywiście potem trzeba podjąć konkretne działania, aby pomagać”, dodaje. "Zaproponowałam, na przykład, wzbogacenie biblioteki, ale panuje tam inna rzeczywistość. Bardzo niewielu księży czyta w dzisiejszych czasach. Narzekają na warunki życia. Wystarczy powiedzieć, że cała ta ogromna diecezja posiada tylko trzy pojazdy. Jest tylko siedem sióstr i tylko jedno zgromadzenie: Messagères de la Bonne Nouvelle. Spośród nich właściwie tylko jedna złożyła śluby wieczyste. We wszystkich innych diecezjach istnieje wiele sióstr należących do różnych lokalnych lub misyjnych zgromadzeń ", mówi Christine. W Manono nie ma kurii, dach w domu biskupa jest bliski zawaleniu, a kaplica jest w złym stanie. "Co mogę zrobić? Nie mogę wyremontować swojego domu, kiedy mój ksiądz w parafii Piana mieszka w takich warunkach", mówi ks. Biskup. "Na szczęście dwa lata temu zostaliśmy poproszeni przez biskupa o wsparcie budowy plebanii. Nie wiedzieliśmy, o jakie miejsce chodzi. Okazało się, że jest to plebania w Piana. Obecnie w Piana jest nowa plebania. Bardzo ładna, z małą kaplicą. Jest ona obecnie wykańczana i będzie gotowa na wprowadzenie się księdza".

Stopniowo następują zmiany. "Ale musimy pozostać przy tamtejszych księżach, aby nie czuli się sami", podkreśla Christine. "Trzeba pomagać w spotkaniach biskupa z innymi biskupami w kraju i regionu oraz organizować rekolekcje dla duchowieństwa prowadzone przez księży z zagranicy, z Europy. Oni szukają europejskich pośredników, co nie było takie oczywiste po roku 1960 (gdy kraj stał się niezależny od Belgii). Dlatego silna obecność oraz częste kontakty pokazują im, że zależy nam na nich". Dla Christine wszystko zaczyna się od wzajemnych kontaktów, prawdziwej komunii: "Musimy zbudować most, aby mogli zobaczyć, że są dla nas ważni. I jesteśmy gotowi to zrobić. "

Wśród innych priorytetów wskazanych przez biskupa Wincentego, PKWP będzie uczestniczyć w dwóch kluczowych projektach w diecezji. Pierwszy z nich odnosi się do zakończenia prac w budynku Niższego Seminarium Duchownego w dawnym domu biskupiego, który został zniszczony. Drugi projekt dotyczy odbudowy plebanii w również całkowicie zniszczonej parafii św. Józefa Robotnika.

Autor: Aleksandra Szymczak

Tłumaczenie: Wiesław Knapik

Twój
koszyk

BRAK PRODUKTÓW