Coraz więcej kobiet i dzieci z Południowego Sudanu ucieka przed wojną do Etiopii
02 cze 2012Coraz więcej kobiet i dzieci z Południowego Sudanu ucieka przed wojną do Etiopii – migawki autorstwa Ewy-Marii Kolman.
„Uwaga! Ukryj kamerę !” W wielkiej, czerwonej chmurze kurzu przelatuje obok nas samochód terenowy patrolu wojskowego. Jeszcze raz się udało. Żołnierze potrafią być brutalni, jeśli dostaną w ręce kogoś, kto zbliży się do wyczerpanych uciekinierów z Południowego Sudanu siedzących na ulicy prowadzącej do lotniska w zachodnioetiopskim mieście Gambella. „Very terrible – straszne” stwierdza towarzyszący ksiądz pokazując oddziały bezpieczeństwa. Kamery są niepożądane, nie wolno nam wysiadać z samochodu. Fotografujemy z ukrycia, przez samochodowe szyby.
Pod drzewem obok drogi siedzą wycieńczone kobiety z półnagimi małymi dziećmi. Na gałęziach porozwieszały kolorowe plastikowe torebki, które zawierają wszystko, co miały ze sobą w trakcie długiej wędrówki. Termometr nadal wskazuje przeszło 40 stopni Celsjusza, lecz w ubiegłych tygodniach było o wiele goręcej. Wielu uciekinierów wędrowało w tym morderczym upale ponad 200 kilometrów zanim znalazło tymczasowe schronienie.
Wychudła kobieta dostrzega nasz samochód, wstaje i prosząco wyciąga ręce. Prawie biblijny motyw. „Rachela opłakuje swoje dzieci” – przebiegło mi przez myśl. Ośmioro dzieci podskakujących dookoła drzewa. Chwyta jedno z nich, przygarnia do siebie. Wykonuje gesty, jak gdyby chciała zwrócić uwagę Świata na swoją nędzę. Wskazuje na dzieci po czym wyciąga ramiona ku niebu. Wygląda staro. Biorąc pod uwagę wiek jej dzieci, nie może mieć więcej jak trzydzieści lat. Jak udało jej się z ośmiorgiem dzieci pokonać pieszo tak długi marsz ?
Jak okiem sięgnąć jałową okolicę pokrywają kolorowe plamy. Są to rozrzucone w buszu ubogie obozowiska wykorzenionych ludzi. Większość z nich to kobiety i dzieci. Mężczyźni są na wojnie. Mały chłopiec bawi się starą oponą rowerową, inne dzieci gonią się między krzakami, uwieszają się i huśtają na gałęziach. Matki kucają na chustach lub na gołej ziemi. W zaroślach suszy się pranie. Nad ogniskiem unosi się dym. W niewielu garnkach gotuje się strawa, która musi starczyć dla wielu.
W samym Apostolskim Wikariacie Gambella obejmującym tereny graniczące z Południowym Sudanem do chwili obecnej schronienie znalazło 20.000 do 30.000 uciekinierów. Codziennie przybywają nowi. Biskup Angelo Moreschi czyni wszystko, co w jego mocy, aby udzielić im pomocy. Jeżeli lokalne urzędy wyrażą zgodę wysyła do spragnionych ludzi cysterny z wodą. Woda ma tutaj niesamowitą wartość. Jednakowo wartościowe są jednak również słowa i gesty nadziei. W miejscach, gdzie uciekinierzy zatrzymują się dłużej i gdzie urzędy zezwolą, księża udzielają duszom pociechy. Większość południowych Sudańczyków jest chrześcijanami. W różnych miejscach wikariatu są już trzy kaplice dla uchodźców. W przyszłości zapotrzebowanie na pomoc będzie wzrastać, gdyż w Południowym Sudanie kobiety nieprzerwanie pakują węzełki, przygarniają dzieci i wyruszają w długą, uciążliwą wędrówkę.
Prognozy na przyszłość są złe. Rezydujący w Chartumie prezydent Sudanu Omar Hassan al- Baszir dąży do wojny z niepodległym od lipca 2011 Południowym Sudanem. Eksperci twierdzą, że nowa wojna może mieć gorsze następstwa od wojny domowej z lat 1983-2005, która pochłonęła życie ponad dwóch milionów ludzi i wiele milionów uczyniła bezdomnymi.
Duży lęk panuje szczególnie w strefie granicznej między Sudanem a Południowym Sudanem. Dzieci słysząc nadlatujący samolot z krzykiem chowają się w jaskiniach i jamach w ziemi. Wielu ludzi poniosło śmierć lub zostało rannych w wyniku bombardowań.
Wiwaty wznoszone przed niespełna rokiem przez Południowych Sudańczyków z okazji narodzin nowego, własnego i niepodległego państwa należą do przeszłości. Teraźniejszość to uchodźcze strumienie półnagich i płaczących dzieci oraz wycieńczonych kobiet. Jeżeli między Sudanem a Południowym Sudanem nie zapanuje pokój, to kolejna generacja dzieci nie będzie znała niczego, tylko lęk, śmierć, przemoc i nędzę obozów dla uchodźców. „Wcielone zło istnieje. Jeżeli ktoś nie wierzy, chciałbym go tutaj przyprowadzić i pokazać mu wszystko, co się tutaj dzieje”, mówi Ojciec dr. Andrzej Halemba, referent projektu „Pomoc Kościołowi w Potrzebie”.
Każda pomoc, każdy znak nadziei, każdy gest miłości bliźniego zapewnia duchowe przetrwanie. Czy Świat będzie patrzeć bezczynnie?
Musimy jechać dalej, nie wolno nam dłużej stać. Machają do nas dzieci. My też do nich machamy. Nie możemy teraz nic więcej zrobić, gdyż wojskowe patrole pędzą drogą prowadzącą do lotniska w Gambella, przy której Rachela opłakuje swoje dzieci. Kogo i przed kim mają bronić ci wojskowi?
PKWP / tł. Ch. Wieslo