Cabo Delgado: „Nikt nie prosi o męczeństwo, ale to może się zdarzyć w każdej chwili”
21 wrz 2021W wywiadzie na wyłączność dla portugalskiego biura Pomocy Kościołowi w Potrzebie (ACN International), biskup Antonio Juliasse, administrator apostolski diecezji Pemba, w prowincji Cabo Delgado (na północy Mozambiku) opisuje sytuację, przez którą przechodzi jego diecezja w ciągu ostatnich sześciu miesięcy, odkąd przejął stanowisko biskupa Luiza Fernando Lisboa. Mówił między innymi o pilnej potrzebie dalszego niesienia pomocy humanitarnej ludności oraz wypowiadał słowa wielkiej pochwały i wdzięczności za pracę wykonaną już przez ACN International na rzecz wsparcia Kościoła w tej diecezji, która ucierpiała w wyniku ataków przez uzbrojonych rebeliantów od 2017 roku.
Zdjęcie ACN: Obóz dla uchodźców w Pemba, Mozambik
ACN: Jak Ekscelencja ocenia pierwsze sześć miesięcy kierowania diecezją Pemba?
BP: Przyjechałem miesiąc po ataku na miasto Palma, wydarzeniu, które zwiększyło poczucie niepewności w całej prowincji Cabo Delgado. To sprawiło, że wszyscy byliśmy wstrząśnięci. Było wiele telefonów od przełożonych generalnych zgromadzeń zakonnych, zastanawiających się, czy nie byłoby wskazane wycofanie osób konsekrowanych z diecezji Pemba. Wierzę, że przeszliśmy razem przez ten czas, by znaleźć drogę w ciemności i dobro. Bóg był z nami w tym momencie, pomagając nam dokonać głębszego rozeznania. Dobrze jest też odkryć tę głębszą perspektywę naszej misji i naszego chrześcijańskiego zaangażowania, a także odpowiedź na wymiar męczeństwa. Nikt nie szuka męczeństwa, a jednak jest to coś, co może się wydarzyć w każdej chwili. Możemy być w niebezpieczeństwie, ale jednocześnie jesteśmy tu na misji i dla Jezusa. Musimy tu zostać. Byłem głęboko poruszony, gdy usłyszałem takie odpowiedzi od misjonarzy i ich przełożonych. Był też inny front, na którym trzeba było pracować, bardziej humanitarny, a mianowicie przybycie uchodźców.
ACN: Czy ostatnie sukcesy w walce z powstańcami pozwoliły pomyśleć o powrocie księży i zakonników do pierwotnych misji?
BP: Nie w tej chwili. Nie wiem na pewno, czy wszystkie te obszary zostały wyzwolone. Wciąż czekamy na dowód. Bardzo dobrze, że prezydent przemawia, aby zachęcić kraj do stworzenia pewnego poczucia nadziei, co też ma sens. Jednak w praktyce, w rzeczywistej sytuacji w terenie, wciąż pozostaje wiele do zrobienia.
ACN: Jak wygląda sytuacja bezpieczeństwa w regionie?
BP: Ostatnio jeden z naszych księży o. Fonseca, był w Mocímboa da Praia i w Palmie. W obu miejscach sytuacja bezpieczeństwa była nadal bardzo niepewna. Nastąpiło natarcie połączonych sił rwandyjskich, którym towarzyszyły siły obronne i bezpieczeństwa Mozambiku. Wkroczyły one na obszary, które wcześniej były całkowicie kontrolowane przez rebeliantów. Nadal nie ma gwarancji bezpieczeństwa. Nie mamy też zamiaru jako Kościół nikomu doradzać powrotu. Uważam, że wciąż potrzebujemy więcej czasu. W miarę skali powrotu samych ludzi będzie można również ocenić możliwość powrotu tam misjonarzy. Ale jeśli chodzi o nas, wskaźnikiem będzie wiedza, że naprawdę istnieje takie bezpieczeństwo. Nie możemy narażać ludzi, którzy przeżyli takie cierpienie, i nadal przeżywają traumę i strach. Zajmie to jeszcze trochę czasu.
ACN: A co ze wsparciem psychologicznym oferowanym przez Kościół?
BP: Kościół jest bardzo zaangażowany w tę pracę psychologicznego wsparcia. Mamy przeszkolone zespoły, które docierają do wszystkich miejsc, w których mieszkają uchodźcy. Rozumiemy, że nie zawsze jest to łatwe, ponieważ tego rodzaju wsparcie wymaga większego zaangażowania – czyli tego, co nazywamy „kroczeniem razem”, a zaangażowanych jest wiele osób. Po prostu nie mamy fizycznej zdolności, by towarzyszyć wszystkim w tym samym czasie. Ale gdziekolwiek się udamy, identyfikujemy tych, którzy najbardziej potrzebują wsparcia. Jednocześnie nasze wsparcie psychologiczne i społeczne obejmuje również wzmocnienie istniejących już więzi rodzinnych i społecznych, tak aby mogły również funkcjonować jako środek uzdrawiania.
ACN: Czy wiadomo, kto był odpowiedzialny za zniszczenie kościołów, zwłaszcza tych w Mocímboa da Praia? Czy byli to terroryści, czy najemnicy z RPA? Czy zniszczenia pochodziły z bomb zrzuconych przez helikoptery DAG (Dyck Advisory Group), prywatnej południowoafrykańskiej grupy wojskowej, która pomaga siłom obronnym i bezpieczeństwa Mozambiku w walce z rebeliantami od kwietnia 2020 roku? Kto był za to odpowiedzialny?
BP: To pytanie jest jak dotąd bez odpowiedzi. W Palmie, gdy wkroczyli powstańcy, kościół był nienaruszony. Nie weszli do niego, ani nawet na plebanię. Powstańcy niczego nie dotykali. Byli tam ludzie, którzy byli tego świadkami. Więc nadal mamy wątpliwości. Tutaj musimy być ostrożni. Na przykład zniszczenie misji w Muidumbe dokonane zostało już jakiś czas temu, kiedy biskup Luiz jeszcze tu był. I podobnie w Mocímboa da Praia. Nie możemy więc twierdzić, że zniszczenia były niedawne, czy też miały miejsce w czasie, gdy helikoptery południowoafrykańskich najemników działały na rzecz wsparcia mozambickich sił obronnych i bezpieczeństwa. Niewykluczone, że wszystko wydarzyło się w tym samym czasie, mając na uwadze, że powstańcy mogli schronić się w środku, powodując w ten sposób eksterminację. Możliwe też, że to powstańcy, obecni w Mocímboa da Praia, zniszczyli kościół, bo dla nich nie miało to znaczenia… To jest wątpliwość, która wciąż pozostaje i nie została jeszcze rozwiązana. Mamy zdjęcia, ale te zdjęcia same w sobie nam nie mówią, kiedy doszło do zniszczenia, ani jak to się stało. Wciąż musimy znaleźć odpowiedź na to pytanie.
ACN: Jakie są obecnie najpilniejsze potrzeby w diecezji Pemba?
BP: Kiedy odwiedzamy obozy dla uchodźców, widzimy ludzi – dzieci, młodzież, dorosłych, starców… Każdy z nich ma swoją historię do opowiedzenia, trudną, bo jest to historia cierpienia. I każdy z nich chce, żebyśmy ich wysłuchali. A te obawy zaczynają się od najbardziej podstawowych potrzeb. Jest wiele spraw, które są pilne. Żywność i opieka zdrowotna nadal są niecierpiącą zwłoki potrzebą tej ogromnej liczby uchodźców. Wszędzie brakowało podstawowych leków. Ostatnio ojciec Fonseca pojechał do Palmy i wyjaśnił mi, że jest tam wiele osób z problemami zdrowotnymi. Sam odwiedziłem obóz dla uchodźców (obóz dla przesiedleńców) w dystrykcie Palama, gdzie widziałem wiele rodzin w dramatycznej sytuacji. Poszedłem do nich i zobaczyłem, że są chorzy. Zapytałem ich, czy byli w ośrodku pomocy medycznej i zażywają leki. Wszyscy powiedzieli mi, że byli, ale nie mieli tam żadnych leków. To także pilny aspekt naszego programu pomocowego, bo inaczej mogłoby dojść do wybuchu epidemii w obozach dla uchodźców, i wtedy mielibyśmy naprawdę poważny problem. Pilne jest również dostarczenie tym ludziom szczepionek na COVID-19, ponieważ jest ich tak wiele, a kiedy są dystrybucje żywności w obozach dla uchodźców, ludzie naturalnie tłoczą się razem, aby móc usłyszeć własne nazwisko.
Jeśli chodzi o pomoc żywnościową, ludzie jedzą jednego dnia, a następnego znów potrzebują jedzenia i tak dalej. To nie jest coś, co możesz dać tylko raz; to musi trwać, dopóki rodziny nie będą w stanie się utrzymać. Wkrótce, wraz z deszczami rozpocznie się czas siewu zwłaszcza kukurydzy i innych podstawowych roślin spożywczych. Musimy upewnić się, że rodziny mają niezbędne środki, a to wymaga posiadania motyki, siekiery, wszystkiego, czego potrzebują do pracy w polu. Jednocześnie musimy również upewnić się, że mają wystarczająco dużo ziemi, na której mogą uprawiać swoje rośliny.
ACN: A co z wymiarem duchowym?
BP: Drugim priorytetem dla nas jako Kościoła jest ich duchowe wsparcie. Wsparcie psychologiczne już trwa, ale teraz musimy również skupić się na wsparciu duchowym. Jest to priorytet dla Kościoła i wymaga zaangażowania duszpasterskiego, obejmującego integrację uchodźców w życiu chrześcijańskim i religijnym, tam gdzie się znajdują. Między miejscową ludnością a tymi, którzy przyjęli uchodźców, istnieją napięcia. Jest to również jeden z aspektów, w których Kościół ma do odegrania swoją rolę poprzez lokalnych liderów chrześcijańskich, aby promowali klimat przyjaznego współistnienia uchodźców i tych, którzy już mieszkali na tym obszarze.
ACN: Czy Ekscelencja chciałby coś przekazać naszym dobroczyńcom ACN?
BP: Organizacja Pomoc Kościołowi w Potrzebie (ACN) jest dla nas bardzo ważna, gdyż zawsze towarzyszyła Kościołowi w Mozambiku, jak i obecnie. Mamy pomocną dłoń, na której zawsze możemy polegać, i odkąd jestem w Cabo Delgado, jestem świadomy szczególnego zaangażowania ACN w nasze problemy. W imieniu diecezji Pemba i wszystkich mieszkańców Cabo Delgado chciałbym podziękować za wszelką pomoc finansową, jaką otrzymaliśmy na wszystkie szczególne sposoby, jak i za Wasze modlitwy. Chciałbym podziękować wszystkim naszym braciom i siostrom w wierze oraz wszystkim ludziom dobrej woli, którzy są świadomi istnienia Cabo Delgado. To dla nas ważne – że nie jesteśmy sami. Pewnego dnia ktoś zapytał mnie, czy czuję się osamotniony, czy czuję, że Cabo Delgado jest daleko od reszty świata? Odpowiedziałem, że choć możemy być geograficznie oddaleni od krajów, które nas wspierają, to jednak czujemy, że jesteśmy bardzo blisko, ponieważ są one dla nas obecne we wszystkim, czym dzielą się z nami. Dziękujemy za Waszą bliskość, ponieważ problemy w Cabo Delgado są nadal bardzo poważne i jest dużo cierpienia.
Ks. dr Andrzej Paś, ACN Polska