Bardziej utożsamiamy się z Wielkim Piątkiem niż z Wielkanocą
28 mar 2016Wielki Tydzień zaczął się w Jerozolimie od dużej procesji w Niedzielę Palmową, ale na tym pięknym wydarzeniu cieniem rzuca się sytuacja polityczna.
W Niedzielę Palmową Jerozolima należy do chrześcijan. Tysiące mieszkańców miasta oraz goście z całego świata idą niosąc palmy i gałązki oliwne, a przy tym śpiewają i modlą się. Ich droga wiedzie z Góry Oliwnej do centralnej części Jerozolimy, gdzie przyjmują błogosławieństwo łacińskiego patriarchy. Ku irytacji kierowców izraelska policja zamyka dla ruchu ulice, dzięki temu kilkukilometrowa procesja może przejść bez utrudnień. Uroczystości trwają jeszcze długo po zakończeniu procesji i kończą się w chrześcijańskiej dzielnicy w centralnej części Jerozolimy.
Obchodząc te uroczystości, palestyńscy chrześcijanie nie tylko chcą wspominać wjazd Jezusa do Jerozolimy, ale chcą także powiedzieć żydom i muzułmanom: My wciąż tu jesteśmy, pomimo że stanowimy zaledwie 2 proc. populacji w Izraelu i jeszcze mniej w Palestynie. Jednak w tym roku radość nie była zbyt duża. Fala przemocy, która od jesieni dotyka Ziemię Świętą, pozostawiła swój ślad. Z powodu obecnej sytuacji mniej pielgrzymów odwiedza Ziemię Świętą. W wywiadzie dla Stowarzyszenia Papieskiego Pomoc Kościołowi w Potrzebie przedstawiciel izraelskiej policji szacuje, że procesja w Niedzielę Palmową, która w zeszłym roku miała 30 tys. uczestników, w tym roku miała zaledwie połowę tej liczby.
Johny, katolik z Betlejem, mówi, że w tym roku władze izraelskie zbyt późno zaczęły wydawać pozwolenia na wjazd do Jerozolimy: „Dopiero dowiedzieliśmy się w piątek przed Niedzielą Palmową, że mamy pozwolenie. Dla wielu ta wiadomość przyszła zbyt późno”. Jednak to nie był jedyny powód mniejszej niż zwykle liczby pielgrzymów. „Ludzie boją się przyjeżdżać do Jerozolimy. Boją się, że coś może im się stać. Ciągle słyszymy o Palestyńczykach, którzy tu giną”, stwierdza Johny. Od jesieni w Ziemi Świętej w starciach z izraelskimi siłami bezpieczeństwa zginęło ponad 180 Palestyńczyków. Jednak należy też mieć świadomość, że wielu z nich zostało zabitych, gdyż atakowali Izraelczyków, w tym cywilów. Robili to przy użyciu noży i broni palnej. W ten sposób zostało zabitych ponad 30 żydów. Izraelczycy mówią o nich, że stali się ofiarami terroryzmu. Podkreślają też swoje prawo do samoobrony. Palestyńczycy uważają z kolei, że ich rodacy sprzeciwiali się w ten sposób Izraelczykom, którzy skazywali ich bez wydania wyroku. Te punkty widzenia są nie do pogodzenia. W ten sposób nienawiść i nieufność wzrastają po obu stronach.
Ks. Jamal Khader, rektor Wyższego Seminarium Duchownego Łacińskiego Patriarchatu w Beit Jalla, które sąsiaduje z Betlejem, mówi, że „Kościół jest przeciwko każdej formy przemocy, niezależnie od tego, czy jej sprawcami są izraelscy czy palestyńscy żołnierze. To, że noszą mundur, nie usprawiedliwia tego, co robią. My jesteśmy za sprawiedliwością. Nie wystarczy powiedzieć: nigdy więcej przemocy. Dopóki będzie niesprawiedliwość, nie będzie pokoju”. Podczas rozmowy ze Stowarzyszeniem Pomoc Kościołowi w Potrzebie, nie był zdziwiony informacjami o zmniejszającej się liczbie pielgrzymów uczestniczących w tym roku w obchodach Niedzieli Palmowej. „Rozumiem palestyńskich chrześcijan, którzy nie mają ochoty przyjeżdżać do Jerozolimy na świętowanie Wielkanocy, mimo że jest to tradycją”. Jednym z utrudnień są punkty kontrolne: „Ludzie muszą czekać wiele godzin. Kiedyś przyjeżdżałem do Jerozolimy na lody, natomiast dziś unikam tego. Nie mam ochoty przechodzić przez punkty kontrolne. Wiele osób myśli tak samo”. Ks. Jamal uważa, że państwo izraelskie chce zniechęcić Palestyńczyków do odwiedzania Jerozolimy. „Nie każdy dostaje pozwolenie na wejście do Jerozolimy na obchody Wielkiego Tygodnia. Czasami dostają je tylko rodzice, a ich dzieci już nie. W takiej sytuacji oczywiste jest, że wszyscy zostają w domu. Czasami wszyscy dostają pozwolenie, ale z jakichś powodów później zostaje ono cofnięte. Tak być nie może. Jerozolima musi być miastem otwartym. Należy ono do każdego: żydów, chrześcijan i muzułmanów. Nie może być zarezerwowane tylko dla niektórych, bo wtedy nigdy nie będzie pokoju”.
Ks. Khader mówi, że sytuacja polityczna wpływa na to, jak palestyńscy chrześcijanie świętują Wielkanoc: „My, palestyńscy chrześcijanie, utożsamiamy się bardziej z Wielkim Piątkiem niż z Wielkanocą. Jako Palestyńczycy jesteśmy blisko związani z cierpieniami Chrystusa. Kiedy widzimy Chrystusa cierpiącego, widzimy nasze cierpienie. Ewangelia opisująca mękę Jezusa to także nasza historia. To nie znaczy, że nie wierzymy w zmartwychwstanie i że nie mamy nadziei. Jednak jeszcze ich nie doświadczamy.
Autor: Oliver Maksan
Tłumaczenie: ks. Marcin Dąbrowski