ARMENIA: Wojna obnaża hipokryzję wielu rządów
26 lis 2020Rozmowa PKWP z ks. Bernardo de Nardo
Kościół katolicki w Baku z figurą Matki Bożej / zdj. ACN International
9 listopada br. podpisano porozumienie pomiędzy Armenią, Azerbejdżanem i Rosją, którego celem jest zakończenie konfliktu zbrojnego o sporny region Górskiego Karabachu. Wielu Ormian czuje się jednak zdradzonych warunkami zawieszenia broni, zgodnie z którymi Azerbejdżan miałby zachować kontrolę nad terytoriami, które wygrał w czasie wojny, a aby utrzymać pokój w Górskim Karabachu na okres pięciu lat zostałyby tam rozmieszczone wojska rosyjskie. By lepiej zrozumieć przyczyny konfliktu Papieskie Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie (ACN International) przeprowadziło rozmowę z ks. Bernardo de Nardo, argentyńskim duchownym Kościoła katolickiego obrządku łacińskiego, który od trzech lat służy w Armenii. Rozmawiała z nim Maria Lozano.
Jakie będą konsekwencje dla ludności ormiańskiej mieszkającej na obszarach, nad którymi kontrolę będzie miał teraz Azerbejdżan?
Będą oni żyli w stałym klimacie strachu przed grożącym im ludobójstwem, dlatego też większość z nich opuści swoje domy i przeniesie się do Armenii. W związku z tym zagrożone jest kulturowe i religijne dziedzictwo tego obszaru, a kościoły mogą zostać zniszczone lub przekształcone w meczety. Azerbejdżan został już potępiony przez Armenię za zniszczenie chrześcijańskiego seminarium duchownego w Naksichevanie, czego dowodem są nagrania wideo pokazujące grobowce z rozbitymi i zniszczonymi kamiennymi krzyżami. Jest bardzo prawdopodobne, że to samo stanie się w Karabachu.
Warunki zawieszenia broni nie zostały dobrze przyjęte w Armenii. Jakie mogą być tego następstwa dla kraju?
Ludzie są bardzo niezadowoleni z rozejmu. Postrzegają go jako zdradę tysięcy zabitych i całkowite porzucenie Ormian mieszkających w Karabachu. Konsekwencją dla samego kraju jest w tej chwili bardzo poważny kryzys polityczny, a partie opozycyjne wzywają premiera do ustąpienia. Prawdopodobnie w najbliższych tygodniach będzie więcej protestów i demonstracji na ulicach. Stworzy to klimat niestabilności i jeszcze większego kryzysu.
Jakie są podstawowe przyczyny tego konfliktu, który miał już miejsce we wcześniejszej fazie w latach dziewięćdziesiątych?
Główne korzenie konfliktu sięgają czasów Związku Radzieckiego, kiedy to po wojnie Stalin podzielił różne terytoria, propagując tzw. mieszanie etniczne. I tak historycznie ormiański region Karabachu przydzielił Azerbejdżanowi jako autonomicznemu regionowi w ramach Republiki Azerbejdżanu. Wraz z upadkiem muru berlińskiego i rozpadem Związku Radzieckiego na terenie Azerbejdżanu pojawił się antyormiański nacjonalizm. W wielu miastach, w tym w stolicy, Baku, doszło do masakr Ormian. W obliczu tej niezwykle trudnej sytuacji Karabach ogłosił swoją niepodległość jako autonomiczny i w większości ormiański region, ale Azerbejdżan nie uznał tego faktu i w związku z tym pomiędzy Azerbejdżanem a Armenią wybuchła wojna. Ta druga poparła niepodległość Karabachu. W konflikcie zbrojnym zwyciężyła Armenia i ogłosiła niepodległość Karabachu, ale w praktyce oznaczało to milczącą aneksję Karabachu do Armenii.
Od trzech lat mieszka Ksiądz w Armenii. W Europie kraj ten jest zawsze kojarzony z ludobójstwem z 1915 roku. Czy można powiedzieć, że ludobójstwo to pozostawiło trwały ślad w społeczeństwie?
Tak, ludobójstwo to pozostawiło w ludziach wiele blizn, z których największą jest straszliwe poczucie niesprawiedliwości, cierpienie z powodu tak potwornego okrucieństwa, a zarazem całkowitej negacji ze strony jego sprawców. W codziennych rozmowach i w corocznych obchodach tego wydarzenia można dostrzec nieustanne domaganie się sprawiedliwości.
W jaki sposób Ormianie ponoszą skutki obecnego konfliktu?
Obecny konflikt dotyka wszystkich Ormian i to na wiele różnych sposobów, z których pierwszym jest zniszczenie tych rodzin, które straciły swych członków w czasie wojny lub którzy wrócili z niej okaleczeni. Z powodu priorytetowego traktowania wydatków wojskowych oraz liczby uchodźców, którzy napłynęli z Karabachu do wielu miast i miasteczek, pogłębiło się ubóstwo. Miejscowe rodziny przyjmują krewnych, przyjaciół i inne osoby najlepiej jak potrafią, a to również przyczynia się do wzrostu cierpienia. Wszystko to nakłada się na istniejące już bezrobocie spowodowane pandemią koronawirusa, a przede wszystkim brakiem zwykłych dochodów z turystyki.
Przypuszczam, że Kościół katolicki w Armenii, choć bardzo mały, pomaga również w leczeniu ran zadanych w wyniku wojny. Jak to robi?
Stosunki między Ormiańskim Kościołem Apostolskim a Kościołem katolickim oparte są na wzajemnym szacunku i współpracy w dziedzinach będących przedmiotem wspólnego zainteresowania. Pomagamy osobom dotkniętym wojną przede wszystkim odwiedzając rodziny, modląc się z nimi, pocieszając je, ale także pomagając im materialnie w miarę naszych możliwości. Czynimy to poprzez stowarzyszenie Legion Maryi oraz siostry Matki Teresy z Kalkuty.
A co z geopolitycznymi wymiarami tej wojny? Czy istnieje wymiar religijny tego konfliktu, czy też jest to wymiar czysto polityczny?
Myślę, że ta wojna obnaża hipokryzję wielu rządów, które słowem promują pokój, a jednocześnie sprzedają broń. Co więcej, pokazuje ona, że o wiele bardziej niż życiem ludzi są one zainteresowane ropą naftową i gazem ziemnym w tych krajach. Widać też wyraźny ekspansjonizm islamski, popierany przez wiele państw i pragnienie, by starożytna ludność chrześcijańska w Azji, taka jak Ormianie, po prostu zniknęła.
Czy Ormianie czują się zapomniani przez wspólnotę międzynarodową?
Ormianie czują się zapomniani i zdradzeni przez społeczność międzynarodową, która jak zawsze bardziej interesuje się grami geopolitycznymi niż prawdą, sprawiedliwością i pokojem. Ale chciałbym zakończyć przesłaniem nadziei: naród ormiański zawsze odradzał się z niezliczonych kataklizmów i czynił to w pokoju, bez zemsty i goryczy, domagając się jedynie sprawiedliwości z ręki miłosiernej miłości Jezusa i Maryi. I tym razem uczynią tak ponownie i znów będzie to przykład dla świata.