Algieria: „Żyjemy w trudnych czasach”
08 cze 2011Wywiad z arcybiskupem Algieru, Ghalebem Baderem.
PKWP: Jego Ekscelencjo, w Algierii chrześcijanie stanowią nieznaczną mniejszość. Jaki wpływ ma ten fakt na działalność duszpasterską Kościoła?
Abp Bader: Problemy mniejszości są na całym świecie takie same. Są kraje, gdzie chrześcijanie są mniejszością, i są takie, gdzie są nią muzułmanie. W sensie ogólnym, mogę powiedzieć, że jesteśmy szanowani przez muzułmanów. Algieria ma długą, chrześcijańską tradycję, której początek prowadzi do czasów św. Augustyna. Dziś jesteśmy wprawdzie mniejszością, ale w latach 60-tych, w Algierii żyło dwa miliony chrześcijan. Nasi rodacy, muzułmanie, znają nas, wielu z nich studiowało w chrześcijańskich szkołach. Dlatego szanują Kościół, naszych kapłanów, siostry zakonne. To daje mi odwagę do prowadzenia misji Kościoła w Algierii.
W ostatnim jednak czasie zauważyliśmy potężną falę islamizacji, która kieruje się przeciw Zachodowi. Czy Jego Ekscelencja widzi tę tendencję także w Algierii?
To niestety prawda, że islamiści działają także w Algierii. Od 1976 r. Kościół nie otworzył w tym kraju żadnej szkoły. To wielka szkoda, bowiem, jak już wspominałem, wielu Algierczyków otrzymywało wykształcenie w naszych placówkach edukacyjnych. Nieważne, jakich urzędników, czy polityków odwiedzam, czy spotykam w Algierii. Każdy z nich jest dumny z tego, że niegdyś studiował u „białych ojców”. Ale to już przeszłość. Nasze szkoły zostały zagarnięte przez rząd.
Czy to oznacza, że w przeciągu najbliższych 20 lat, w Algierii nie będzie żadnego muzułmanina, który znałby osobiście chrześcijan?
Szkoły nie są jedynym środkiem, który stanowiłby kontakt między ludźmi. Dziś usiłujemy podtrzymywać relacje na własną rękę. Na przykład, prowadzimy kursy szkoleniowe z rzemiosła dla kobiet i młodych mężczyzn, aby mieli szansę w przyszłości na dobrą pracę. To wzmacnia wzajemne relacje. My, chrześcijanie, nie chcemy żyć w getcie, gdyż to, dla takiego kraju, jak Algieria byłoby niebezpieczne. Chcemy aktywnie angażować się na rzecz rozwoju społeczeństwa. Skoro żyję w Algierii, pragnąłbym tu także żyć swoją wiarą, i służyć innym. Ta służba, to świadectwo Ewangelii.
W ubiegłych miesiącach uwaga całego świata była skupiona na Afryce Północnej. Z uwagi na rewolucję w Tunezji, Egipcie, powstaje pytanie, czy przyszłość przyniesie więcej demokracji i wolności dla regionu, czy raczej wzrośnie zagrożenie islamizacją w tych krajach? Jakie są prognozy Jego Ekscelencji w tej kwestii?
To dokładnie takie samo pytanie, jakie w Afryce Północnej zadają sobie wszyscy chrześcijanie. Co dalej? To, że rewolucja nadeszła, to dobrze. Ludzie pokazali wyraźnie, że mają dość. Nie mogli dłużej tak żyć, zapragnęli wolności. To wspaniałe, że ci ludzie wyszli na ulice bronić swojej godności. Ale powstaje poważne pytanie: co teraz nadejdzie? Zagrożenie islamizacją istnieje, bez wątpienia, niektóre znaki nie są pozytywne. Dlatego rewolucje są przez chrześcijan postrzegane z obawą i z nadzieją jednocześnie. W tym momencie możemy tylko mieć nadzieję i modlić się. Byłoby wielką stratą, gdyby ten praworządny i idealistyczny ruch doprowadził do jeszcze gorszych warunków życiowych. Byłoby to szczególnie wielkim rozczarowaniem dla tych młodych ludzi, którzy byli gotowi oddać i poświęcić swoje życie dla lepszej przyszłości.
Tunezja, Egipt, Libia, Jemen, nazwy krajów w których autorytarne rządy zostały skruszone, czy będzie kontynuacja tego procesu? A konkretnie, czy nastąpi to także w Algierii?
Ależ owszem, i u nas były demonstracje, ale Algierczycy w odróżnieniu od innych narodów, są zmęczeni. U nas mówi się tak: „Naszą rewolucję już zrobiliśmy”, i ma się tu na myśli wojnę domową, która kosztowała życie 200.000 ludzi. Dlatego Algierczycy nie są gotowi zaczynać kolejnej rozprawy z władzą, ryzykując chaos w kraju. Oczywiście, nie ma tygodnia, w którym nie byłoby jakiejś demonstracji, ale nie mają one tak masowego rażenia, jak u naszych wschodnich sąsiadów. Nie można jednak niczego wykluczać, ludzie marzą o wolności.
Arcybiskup Louis Sako z Iraku powiedział nam niedawno, że istnieje opracowany „plan islamizacji” Afryki Północnej i Europy. Czy Jego Ekscelencja dostrzega tego typu zamierzenia i podziela taka opinię?
Aby miał istnieć jakiś szeroki plan, nie, uważam to za grubą przesadę. Są, rzecz jasna takie grupy, którym realizacja takiego scenariusza się marzy, ale nie sądzę, aby ekstremiści osiągnęli swój cel. Żyjemy w krajach, w których wciąż są niepokoje, a policja i służby mundurowe nie panują nad sytuacją. Bezpieczeństwo chrześcijan jest fikcją, i to może tłumaczyć aktualną sytuację wyznawców Chrystusa w Iraku. Ekstremiści profitują na słabości tego państwa. Lecz chrześcijanie należą do Bliskiego Wschodu, do Afryki Północnej, i są oni bardzo szanowani przez muzułmanów. Daje się to zauważyć, gdy przyjrzymy się choćby posłudze i zaangażowaniu Kościoła przez stulecia na obszarze socjalnym, gospodarczym, kulturowym. Żyjemy w trudnych czasach, w krytycznym okresie, który należy cierpliwie przetrzymać. Ale w żadnym razie nie biłbym na alarm.
Jak odbiera Jego Ekscelencja nasz raport o prześladowanych chrześcijanach?
Opisanie tych faktów jest szczególnie ważne. W krajach, w których chrześcijanie są dyskryminowani i prześladowani, liderzy Kościołów nie mogą czasem powiedzieć wszystkiego, aby nie narazić siebie i swej wspólnoty na niebezpieczeństwo. Toteż potrzebują oni kogoś, kto się za nich wypowie, gdyż oni muszą milczeć. Dlatego bardzo cenię pracę PKWP. Raporty o położeniu chrześcijan, które organizacja regularnie wydaje, śledzę już od wielu lat i polecam ją wszystkim, którzy angażują się na rzecz walki o wolność religijną w świecie. My, chrześcijanie w Algierii, jesteśmy bardzo wdzięczni PKWP, że stale analizuje naszą sytuację i przekazuje tę wiedzę opinii publicznej. Ta analiza nie jest przeznaczona wyłącznie dla nas, chrześcijan, lecz w ogóle dla rządzących w naszych krajach. Jeśli międzynarodowa i szanowana organizacja zajmuje się tym zagadnieniem, wówczas nasi politycy są niejako na świeczniku i muszą odpowiednio reagować. Ponieważ także i naszym politykom zależy na tym, aby być postrzeganymi jako „liberalni”, „światowi” i „otwarci”, w tym właśnie dostrzegam szansę; im zależy na tym, aby nie mieć „złej prasy” i zrobią wszystko, aby tego uniknąć.
Jak możemy, tu w Europie, pomóc chrześcijanom z Afryki Północnej?
Poprzez modlitwę, informację, wsparcie finansowe. Pokażcie naszym politykom, że Europa na nich patrzy! To już jest dla nas wielka pomoc. Bez wsparcia finansowego oczywiście nie moglibyśmy przetrwać, zważywszy, że od państwa nie otrzymujemy żadnej pomocy materialnej. Szczególnie potrzebujemy pomocy w realizacji naszej misji. Jesteśmy maleńką wspólnotą w muzułmańskim świecie. Wszyscy jesteśmy dziś powołani, żyć ze sobą razem, chrześcijanie i muzułmanie. My tutaj, także możemy Wam pomóc. Mamy dobre doświadczenia w prowadzeniu międzyreligijnego dialogu, współżycia z muzułmanami. To doświadczenie, możemy i chcemy Wam przekazać. Ale szczególnie pragnę prosić Was o modlitwę za nas. Może to zabrzmieć jak banał, ale leży mi to bardzo na sercu. Bo oprócz informacji i pieniędzy, potrzebujemy przede wszystkim Bożej pomocy, dlatego modlitwa ma dla mnie absolutne pierwszeństwo.
(PKWP/tłum. TMK)