100 tys. euro od PKWP na złagodzenie skutków kryzysu w Mozambiku
04 gru 2020Kolejne masakry dokonywane przez dżihadystów – liczba uchodźców rośnie z dnia na dzień.
Część uchodźców przybyła w listopadzie do Pemby, stolicy regionu Cabo Delgado, na własnych nogach, pokonując 180 km.
Cabo Delgado, najdalej na północ wysunięta prowincja Mozambiku, od października 2017 roku przeżywa piekło. Szacuje się, że w serii ponad 600 brutalnych ataków w dziewięciu oddzielnych dystryktach tego północnego regionu, a także w kontratakach narodowych sił bezpieczeństwa, zginęło ponad 2000 osób, a ponad 310 tys. zostało zmuszonych do opuszczenia swoich domów. Napaści dokonują uzbrojeni rebelianci, którzy domagają się lojalności wobec tzw. Państwa Islamskiego.
Jak donoszą lokalne źródła ostatnie mordy grupy nazywającej siebie „Islamskim Państwem w Afryce Środkowej” (ISCA) miały miejsce 8 listopada br. Domniemani dżihadyści zaatakowali małe miasteczko Muidumbe, ścięli głowy i poćwiartowali ciała kilkudziesięciu osób na lokalnym stadionie piłkarskim. Pojawiły się też doniesienia o masakrze 15 dzieci i młodzieży oraz ich dorosłych „opiekunów”, którzy przygotowywali ich do udziału w tradycyjnych obrzędach inicjacyjnych plemienia Makonde.
„Wygląda na to, że próbują przepędzić całą ludność północnej części prowincji Cabo Delgado, wyrzucając zwykłych ludzi bez najmniejszego śladu współczucia – wyjaśnia papieskiemu stowarzyszeniu Pomoc Kościołowi w Potrzebnie (ACN International) siostra Blanca Nubia Zapata z Pemby, stolicy Prowincji Cabo Delgado. „W ciągu ostatnich dwóch tygodni przybyło tu ponad 12 tys. osób. Nie możemy nadążyć. Dotarły kobiety i dzieci oraz ludzie starsi, którzy wędrowali przez wiele dni. Niektórzy zmarli podczas podróży na drogach i leśnych ścieżkach. To 180 km (115 mil), ale trzeba wam wiedzieć, jak wyglądają nasze <drogi>; strasznie trudno jest po nich chodzić, przejść przez tereny wiejskie, trzy lub cztery dni bez jedzenia, bez wody, niosąc dzieci na plecach… Są wśród nich kobiety, które urodziły w czasie tej drogi…” – relacjonuje bieżącą sytuację s. Blanca, należąca do zgromadzenia Karmelitanek Misjonarek Terezjanek od św. Józefa.
W listopadzie do stolicy prowincji Cabo Delgado przypłynęły też setki małych łodzi; nie mają ze sobą prawie nic, setki osób śpi po prostu na plaży.
W ciągu ostatnich kilku tygodni setki małych łodzi przypłynęło również drogą morską. Czy to w łodziach, szalupach, czy kajakach, zdesperowani ludzie uciekają przed barbarzyńskimi egzekucjami. „Robimy wszystko, co w naszej mocy, by im pomóc. Bardzo często możemy tylko słuchać, pytać jak się czują i słuchać. Zostawili za sobą wszystko, mając nadzieję na ocalenie swojego życia” – opowiada zakonnica i wyjaśnia dalej z bólem: „Są po prostu przerażeni. Jedyne co chcą zrobić, to wydostać się stamtąd. Wiele rodzin prosiło nas o pomoc, a my z ogromnym trudem, przy pomocy prywatnych pojazdów i pomocy osób trzecich, ratowaliśmy rodziny mające dzieci w wieku szkolnym”.
Na początku listopada w filmie Caritas Mozambik, który otrzymało PKWP, biskup Pemby, Luiz Fernández Lisboa, opisywał sytuację panującą na wybrzeżu, widzianą z Paquitequete, przedmieść stolicy: „Jest już około 10 tys. uchodźców, a kolejni nadal przybywają. Niektórzy decydują się na ucieczkę z domu w wyniku ataków, których doświadczyli, inni uciekli z wyprzedzeniem, bo się boją. Kiedy tu docierają, nie mają gdzie spać, posiadają tylko koce lub prowizoryczne schronienia, a wciąż nie ma miejsca, które byłoby przeznaczone na ich zakwaterowanie. Niektóre osoby zostały przyjęte przez swoich krewnych, których tu mają, a inni przez lokalne rodziny poruszone ich dramatem. Jest to niezwykle trudna sytuacja i setki osób śpi po prostu na plaży. Niestety, niektórzy ludzie zmarli w drodze, niekiedy dlatego, że byli dwa lub trzy dni w łodzi, na morzu i przybyli chorzy lub odwodnieni. To dramatyczna sytuacja humanitarna, dlatego błagamy o pomoc i solidarność wspólnoty międzynarodowej”.
„W odpowiedzi na ten apel, oprócz projektów, które już na tym obszarze sponsorujemy dla księży i zakonnic, chcemy pomóc diecezji Pemba i sąsiednim diecezjom poprzez pomoc nadzwyczajną dla poszkodowanych z Cabo Delgado” – mówi Regina Lynch, szefowa działu projektów PKWP i wyjaśnia: „Poza pomocą przeznaczoną na wszystko co niezbędne, tj. koce, odzież, żywność, podstawowe produkty higieniczne, a także nasiona i narzędzia, chcemy pomóc złagodzić najgorsze cierpienia i traumę. Dlatego też, aby zapewnić wsparcie psychologiczne i poradnictwo dla dotkniętych traumą uchodźców, stworzyliśmy program dla zespołów diecezjalnych, który będzie realizowany w parafiach”.
„Wygląda na to, że po wielu długich i bolesnych miesiącach poświęca się w końcu trochę międzynarodowej uwagi tej długotrwałej i w dużej mierze zapomnianej tragedii. Już w lutym br. PKWP opublikowało obszerny wywiad z biskupem Fernándezem Lisboa na temat kryzysu i strachu, który dotknął tamtejszych ludzi (patrz: https://pkwp.org/newsy/mozambik_ukryta_wojna). Rebelianci spalili kościoły i zniszczyli klasztory, a także uprowadzili dwie siostry zakonne. Ale prawie nikt nie zwrócił uwagi na to nowe ognisko terroru i przemocy dżihadystycznej w Afryce, które dotyka wszystkich, zarówno chrześcijan, jak i muzułmanów. Miejmy nadzieję, że dla dobra najbiedniejszych i najbardziej opuszczonych, w końcu znajdzie się odpowiednie międzynarodowe rozwiązanie na kryzys trwający w północnym Mozambiku” – podsumowuje Regina Lynch.